ROZDZIAŁ 32

120 9 4
                                    

GEMMA

Nad jej głową piętrzyły się wzgórza spływających kaskadami kryształów czarnego odianu. Kamienie migotały przeraźliwą mocą nasączone najczystszą, płynną esencją księżyca, która raz po raz przemierzała powierzchnię ostro zakończonych, skierowanych wprost na nią sopli. Krople spadały wprost do jeziorka, w którym dryfowała na plecach od paru godzin. Uderzały w jej skórę z lodowatą precyzją.

Otworzyła oczy.

W Księżycowej Grocie panowała kurująca ciemność. Do podziemi Centrali nie docierały żadne dźwięki z zewnątrz, a ona sama nie miała dość odwagi, by przerwać tę ciszę, mimo że w jej gardle gotował się przeraźliwy okrzyk dławiącej rozpaczy.

Każdy oddech wydawał jej się coraz cięższy do zniesienia. Przesunęła wolno palcami po powierzchni stawu, wprawiając otaczającą ją taflę wody w ruch. Lodowate fale wpływały do jej uszu rytmicznie. Ocierały się o policzki. Dotykały powiek. Odcinały ją od świata.

Woda pochłaniała jej łzy niemo.

Godzinami toczyła walkę w tym miejscu sama ze sobą. Starała się uwolnić od przykrych myśli, które niczym lawina spiętrzyły się nad jej biednym losem.

W szkole nie miała życia. Wszystko przez tę idiotkę Vivian, która rozesłała każdemu rujnujący jej reputację filmik, na którym jej narzeczony całował się z inną. Gdyby tego było mało nastawiła przeciwko niej wszystkich znajomych. Odwróciła się od niej Priscilla wraz z grupą popularnych czirliderek. Chłopacy z ekipy nie chcieli z nią gadać. Została sama. Czym sobie na to zasłużyła?

Jak na złość wszystkie zdarzenia skumulowały się wokół jej rozstania z Zane'em.

Uczucia zbierały się wewnątrz niej i jak ta woda wokół, wracały do niej falami. Myśli uderzały o ściany jej starannie zbudowanego w umyśle muru, ale z każdym kolejnym atakiem czuła coraz wyraźniej, że nie zdoła im się dłużej oprzeć.

Nie miała więcej sił, by walczyć z kipiącą w niej nienawiścią. Zdołała przez ten czas tutaj przepracować wściekłość na Mirę, której nie tyle życzyła śmierci, co była pewna, że ją wkrótce spotka. I dobrze. 

Najgorsze jednak były wspomnienia o ukochanym. Przed jej oczami mimowolnie przelatywały sceny ich wspólnych, szczęśliwych chwil.

Ich pierwsze spotkanie nad rzeką Skykomish. On malował wtedy obraz, a ona od tygodni była w nim zakochana bez pamięci.

Czemu? To było dla niej niezmiennie oczywiste. Nikt nigdy nie zrobił na niej takiego wrażenia jak on. I to jeszcze zanim go poznała! O jego akcie zemsty na największym wrogu jego babci mówili wszyscy w Centrali, zarówno ci pełni podziwu jak i ci targani pogardą. Gemma już od samych tych plotek na jego temat dostawała gęsiej skórki. Musiała go poznać za wszelką cenę.

Na początku ich znajomości starała się wypaść nieskazitelnie. Pragnęła go zachwycić. Spodobać mu się. Podziwiała go, choć nawet go nie znała, a gdy stopniowo zaczynała go poznawać, jedynie upewniała się w przekonaniu, że był godny jej uwagi.

Uważała go za silnego. Od początku był w jej oczach lepszy od pozostałych. Wyjątkowy. Dopiero z czasem zrozumiała, że Zane borykał się ze słabościami, których nie potrafił w sobie przezwyciężyć. Odsuwał się od niej. Odtrącał ją. Zamykał się w sobie. A ona wciąż go kochała i walczyła zaciekle za nich dwoje.

W końcu to ona stała się tą silną połówką w ich związku. Trzymała ich na powierzchni. Nie pozwalała mu upaść i pociągnąć jej za sobą. Czasem zbyt dosadnie mówiła mu, co miał robić. Cierpiała nie raz. Przez niego. Naprawdę wierzyła, że to mogło się udać. W końcu...

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz