ROZDZIAŁ 7 cz.1

255 17 6
                                    

Tekst może zawierać sceny przemocy.

GEMMA

– Spóźniony – oznajmiła szorstko Gemma, celując zadziornym spojrzeniem w kierunku świeżutko upieczonego agenta Centrali. – Czy to jedna z tych cech, które dziedziczy się w waszej rodzinie?

Rosły, barczysty chłopak spoglądał, trudno to inaczej nazwać, jak z pogardą na filigranową, niedosięgającą mu nawet do mostka postać wysoko urodzonej dziedziczki imperium swojego ojca stojącą tuż przed nim. Księżniczka Centrali. Choć mógł w całej organizacji nie istnieć dla niej taki, prawnie ustanowiony tytuł, ona lubiła jak się zwracano do niej w ten sposób. Prześmiewczo, czy z nutą zazdrości, Gemma czuła się dumna z tego, kim była.

– Panienka wybaczy nam roztargnienie. – Thomas, jego wuj, ukłonił się nisko z uspokajającym uśmiechem. – Formalności zabrały nam cenny czas, do czego nie powinienem w żadnej mierze dopuścić. Raz jeszcze przepraszam w imieniu swoim i siostrzeńca.

– W jednym masz rację. Mój czas jest cenny – odparła z urażoną miną, krzyżują ręce na wysokości klatki piersiowej. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie powinna okazywać braku szacunku wyższemu urzędnikowi, ale robiła to, bo mogła. – Wolałabym, żebyś o tym nie zapominał.

Gemma odwróciła się na pięcie, po czym bez zbędnych ceregieli ruszyła przed siebie, rozpoczynając przechadzkę po siedzibie Centrali w towarzystwie nowego rekruta. Dla ścisłości, nie robiła tu za przewodniczkę turystyczną. Co to, to nie. Miała w tym swój interes. Gdyby było inaczej, uznałaby swój czas faktycznie za zmarnowany.

Chłopak ruszył za nią? Zerknęła przez ramię za siebie. Ruszył. Pierwszym przystankiem na planie ich wycieczki była sala portretowa, gdzie widniały podobizny największych władców i znakomitych osobowości Pierwszego Świata zwanego Yirt.

Stukot jej eleganckich czółenek roznosił się echem po rozległej sali utrzymanej w muzealnym duchu pełnym należytej powagi. Gemma przystanęła przy portrecie swojego ojca, Pchiliusa Jenneraoulana. Uważała, że wśród wszystkich przedstawionych postaci historycznych, jej ojciec jako główny zarządca Centrali, powinien najbardziej interesować nowego agenta.

– Mój ojciec rządzi tutaj wszystkim i wszystkimi. Również tobą. Nie myśl, że jest inaczej – powiedziała bez mrugnięcia okiem. – Chyba nie muszę tłumaczyć, jak powinieneś się do niego zwracać? Uczą was tego na wstępnym szkoleniu, prawda?

On jednak zamiast wpatrywać się z uwielbieniem w obraz nowego przełożonego, ostentacyjnie zaczął przechadzać się po sali i przyglądać się innym podobiznom władców. Zatrzymał się po drugiej stronie sali pod wizerunkiem władcy Królestwa Ognia – Daraniuca Rrava, nieprzeciętnego Utalentowanego, który kontynuował drogę przodków, jednocząc wszystkie krainy Naii należące do Ognistych.

Gemma uśmiechnęła się pod nosem, widząc zainteresowanie chłopaka akurat tą, odpowiadającą jego talentowi, postacią historyczną. Co za zbędna manifestacja. Podeszła do niego, krzyżując dłonie za plecami.

– Dla wszystkich to robisz? – odezwał się po raz pierwszy, nim zdołała znaleźć w głowie odpowiednią zaczepkę. Zaskoczył ją bezpośredniością, ale nie pytaniem.

– W sensie oprowadzam po budynku Centrali? – Od razu wiedziała, co miał na myśli, a on przytaknął. – Oczywiście, że nie, ale czego nie robi się dla rodziny, prawda?

– Chyba nie rozumiem. Nie jesteśmy spokrewnieni.

Uśmiechnęła się z politowaniem, nie dowierzając w jego brak wyobraźni. Faceci byli tacy prostolinijni, a już ci z rodu Coreyów chyba najbardziej na świecie.

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz