ROZDZIAŁ 26. cz.1

143 18 14
                                    

ZANE

„...W jednej wiosce nad Czerwoną Rzeką, urodził się chłopiec imieniem Wra. Dziecko było słabe i chorowite, a znachorzy nie dawali mu więcej jak kilka dni życia".

Przekartkowałem strony książki babci, którą odzyskała dla mnie Mira w nocy Prób Żywiołów. Jej tytuł nosił „Anomalie" i w większości była przetłumaczona przez Aleca, natomiast przy czytanym właśnie przeze mnie rozdziale znalazłem papierową zakładkę. Sądziłem, że w ten sposób ktoś próbował zaznaczyć istotność tego fragmentu, lecz nie potrafiłem zgadnąć, czy była to babcia, Alec, czy też ostatni właściciel księgi Landriskur Hyws.

Wziąłem łyk kawy, która zdążyła już dawno wystygnąć, po czym odłożyłem pusty kubek na blat stołu w moim pokoju w internacie i czytałem dalej.

Matka chłopca Weronica postanowiła oddać życie ukochanego dziecka w ręce Bóstwa Ognia Soiysce. W tym celu udała się nad świętą rzekę z zawiniątkiem, gdzie modliła się gorliwie o jego ocalenie [...]. Wtem kobieta ujrzała na niebie upierzonego w czerwień i złoto ptaka, z którego ogona sypał się złoty pył [...]. Błyszczące drobinki dotknęły skóry dziecka i je uzdrowiły.

Weronica wróciła do wioski i bez chwili zwłoki udała się do znachorów. Matka Przełożona oznajmiła jej wówczas, że Wra ozdrowiał, lecz to nie było wszystko. Chłopiec stał się Reprezentantem Bóstwa Żywiołu Ognia".

Odchyliłem się na oparciu fotela, analizując tekst gorączkowo.

Złoty pył Soiysce uleczył Wra. Nigdy nie słyszałem o czymś podobnym. Chwyciłem za podręcznik, który kiedyś przyniosła mi Gemma do nauki historii Yirt. Przekartkowałem jego strony, szybko odnajdując trzynastego reprezentanta Żywiołu Ognia Wra znad Czerwonej Rzeki, który był twórcą tak zwanej Drogi Serca. Wyróżniał się niezwykłą wręcz życzliwością i nawoływał w swoich naukach do zmiany w sposobie postrzegania żywiołu ognia jako brutalnej, nieokiełznanej siły na przepełnioną miłością i radością energię. W żadnym akapicie jednak nie wspominano o jego chorobie z dzieciństwa, choć podkreślono, że został Reprezentantem już jako niemowlę. A było to dość rzadkie zjawisko. Reprezentantem mógł zostać każdy w dowolnym wieku, lecz zwykle nie były to noworodki. Interpretowano to w ten sposób, że Bóstwa chciały przekonać się o czystości serca każdego z nas i wybierały tę osobę, która nadawała się najlepiej.  

Zamknąłem obie książki. Rozumiałem doskonale istotę przeczytanego właśnie przeze mnie fragmentu, choć nie potrafiłem w tym momencie wykorzystać zdobytej wiedzy do rozwiązania któregoś ze swoich problemów.

Moje myśli popędziły w zupełnie innym kierunku.

W tygodniu odbył się pogrzeb Aleca i Abigail. Nie uczestniczyłem w nim, ale mama opowiedziała mi sporo szczegółów przez telefon. Rodzina otrzymała oficjalną informację od policji. Wujek i kuzynka zginęli w wypadku samochodowym. Zwłoki znaleziono nad rzeką Snohomish w kierunku Sultan, w stanie Washington. Samochód miał rzekomo wpaść w poślizg na oblodzonej drodze i rozpędzony uderzyć w drzewo. Wszystko to było oczywiście dobrze zaimprowizowaną przez Centralę szopką, o czym wiedzieli nieliczni.

Mama wspominała też o żonie Aleca, Cortney, która podobno bardzo źle zniosła śmierć najbliższych.

– A ciotka Victoria? Jak się zachowywała? – spytałem.

– Victoria? Normalnie. To znaczy jak wszyscy. Była pogrążona w żałobie po zmarłym bracie. Czemu pytasz?

Nie powiedziałem mamie prawdy. Tego, że byłem świadkiem ostatnich chwil życia Aleca oraz Abigail. Podobnie jak Cameron, czy Victoria, nie zrobiłem nic by ich uratować. Nie poszedłem na pogrzeb, bo było mi wstyd. Cam podobnie jak ja, nie pojawił się na uroczystości, wykręcając się obowiązkami. Natomiast obecność tam Victorii uważałem szczerze za bezczelną. Skoro kariera okazała się dla niej ważniejsza od bliskich, nie powinna tam przychodzić i udawać przed wszystkimi żałoby.

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz