ROZDZIAŁ 23 cz.1

135 21 16
                                    

MIRA

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

MIRA

Siedziałam w samochodzie, ściskając w prawej ręce kluczyki. Trzęsłam się z zimna i ze strachu. Płakałam bezustannie.

Cały ciężar zdarzeń dzisiejszej nocy opadł mi na ramiona i przygniótł do ziemi. Nie rozumiałam tego, co się stało. Nie pojmowałam, jak oni mogli to zrobić. Zabili tylu niewinnych ludzi. Po co? Jaki to miało sens? W moich oczach nic nie usprawiedliwiało bestialskiego napadu Centrali. To nie była żadna demonstracja władzy, a czyste ludobójstwo. Absurdalność tej sytuacji wykraczała poza granice mojego zrozumienia. Uczestniczyłam w potwornym akcie terroru i jedyne co potrafiłam w tej sytuacji zrobić, to płakać.

Nie chciałam być teraz sama. Chciałam mieć przy sobie kogoś, przy kim mogłabym udawać twardą.

Zane. Wśród drastycznych wizji tej nocy wspomnienie o nim dodawało mi otuchy. Spływające po policzkach łzy spotkały niespodziewanie na swojej drodze nikły uśmiech. Jego dotyk, wspomnienie jego ciepła i szczerej ulgi wymalowanej na jego twarzy koiły moje nerwy i pozwalały dopuścić do mojej głowy jakiekolwiek myśli inne niż ślepą rozpacz.

Miałam szczęście. Mogłam teraz tkwić z innymi pod gruzami budynku, ale byłam cała i on też, choć teraz pod przebraniem agenta ryzykował wszystko, udając się do Centrali. Był odważny. Chciał poznać prawdę. Modliłam się tylko w duchu, by wyszedł z tego cało.

Komputer pokładowy wyświetlał godzinę trzecią czterdzieści. Ile tu już siedziałam? Powinnam stąd odjechać. Powinnam wrócić do szkoły. Dam radę? Chyba nie. Nie byłam w stanie się skupić.

Wtedy zobaczyłam pojedyncze strumienie światła przeczesujące okolicę. Skuliłam się na siedzeniu. Kto mógł tu przyjść? Masa pozostawionych nikomu samochodów zajmowała skrawek polany. Nikt po nie nie wróci. Niektóre z całą pewnością były sporo warte. Może chcieli je ukraść?

Nic z tych rzeczy. Zlewające się z mrokiem nocy postacie zatrzymały się nieopodal. Słyszałam ich głosy, a chwilę później dostrzegłam światło bijące z ich dłoni, które rozjaśniało ich ponure maski. Agenci. Przyszli tu, by zniszczyć dowody. Wtedy jedno auto stojące niedaleko rozbłysło bielą i pomarańczą, w ułamku sekundy zamieniając się w słup ognia.

Spanikowałam. Mój oddech przyśpieszył, a głowa rozbolała od natłoku myśli, które prowadziły tylko do jednego wniosku. 

Uciekaj.

Byłam zdana tylko na siebie, a i tak zupełnie nie wiedziałam, co robić. Spojrzałam na zaciśniętą na kluczyku w stacyjce dłoń, łapiąc z trudem powietrze w płuca. Musiałam odpalić samochód i jak najszybciej stąd odjechać zanim oni zorientują się, że tu byłam i ich obserwowałam. 

Ktoś zbliżał się w moją stronę. Jeśli czegoś nie zrobię, będę następna. Nie miałam złudzeń. W nieskończoność wahałam się i wątpiłam w jedyny plan, jakiego mogłam się teraz podjąć. 

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz