ROZDZIAŁ 10

315 33 19
                                    

MIRA

Biblioteka była jednym z najładniejszych miejsc w całej szkole. Pozbawiona architektonicznych mankamentów, zadowalała mnie swoją estetyką zachowaną w bieli, jasnym drewnie i szkle.

Siedziałam z Tiffany na antresoli, skąd miałam widok na uczniów krzątających się na dole, między regałami. Na naszym stole piętrzyły się stosy tomików poezji z każdego zakątka świata i z każdej możliwej epoki, jakie tylko znalazłyśmy w dostępnym zbiorze.

Dostałyśmy zadanie na angielski, które polegało na interpretacji dowolnego utworu poetyckiego.

Dla mnie sprawa wyglądała banalnie. W pięć minut znalazłam w Internecie jakikolwiek wiersz wraz z całą serią opracowań do wyboru. Skleiłam coś naprędce i nawet nie skrywałam przed przyjaciółką swojego wyboru drogi na skróty.

Tiffany nie potępiała mnie. Sama jednak wolała męczyć się nad wypracowaniem, kartkując kolejny tomik w poszukiwaniu „tego idealnego wiersza, który do niej przemówi".

Skrolowałam aktualności na swoim telefonie, czekając aż przyjaciółka coś wybierze. Nie miałam nic ciekawszego do roboty, więc zostałam, by dotrzymać jej towarzystwa.

W pewnym momencie na drugim końcu, długiego stołu do pracy usiadł znajomy chłopak.

Zane.

Jego widok uruchamiał za każdym razem niekontrolowany uśmiech na mojej twarzy. Może dlatego, że był moim przyjacielem, choć teraz, podobnie zresztą jak zawsze, nie mogłam otwarcie się z nim nawet przywitać.

Obiecałam mu. W końcu...

„Moja przyjaźń ma warunki".

Tak. Dobrze pamiętałam, że nikt w szkole nie miał się o nas dowiedzieć. W sensie o naszej przyjaźni. To śmieszne, bo odkąd rozpoczął się rok szkolny, a minęło już kilka tygodni i na dobre zaczęła się chłodna, nieprzejednana jesień, my spędzaliśmy tydzień, w tydzień, każdy weekend razem.

Zane nie wracał do domu jak reszta uczniów, a ja nie miałam wracać gdzie. Żeby nie było, nie robiliśmy wtedy naprawdę nic spektakularnego. Spędzaliśmy czas w internacie, gotując posiłki, oglądając seriale lub filmy, czytając książki, pomagając sobie w zadaniach domowych i wypracowaniach, robiąc pranie, czy też prasując ubrania. On mnie szkicował a ja mu pozowałam. Dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie i to nigdy nie wykraczało poza rozumienie pojęcia przyjaźni. Bo on nie chciał, a ja nie nalegałam. I pasował nam obojgu ten układ.

Czemu więc nikt nie mógł dowiedzieć się o naszej relacji? Nie spytałam go o to wprost, ale z biegiem tygodni w nowej szkole, zaczynałam pomału łączyć odpowiednie kropki. Dzisiaj pojmowałam już całkiem dobrze, kto był kim, co robił, z kim trzymał, a kto kogo za żadne skarby świata nie potrafił ścierpieć.

– Serio? Musiał tutaj usiąść? – westchnęła głośno Tiffany i zdaje się, że nawet tak głośno, że on ją usłyszał, bo przez chwilę wymienili się tak znaczącymi spojrzeniami, że aż było mi głupio, że to wyłapałam.

To między innymi miałam na myśli, wspominając o łączeniu kropek. Atmosfera między Zane'em i Tiffany była napięta od kiedy tylko pamiętałam. Dziewczyna nie potrafiła powiedzieć ani jednego, dobrego słowa na temat chłopaka a jego obecność w najbardziej losowych momentach dnia potrafiła skutecznie popsuć jej humor. On natomiast nie dawał jej powodów do zażegnania konfliktu, o którym oboje głośno nie mówili. Ciekawe, co się między nimi wydarzyło? Nie miałam dotąd odwagi któregoś z nich o to spytać.

– Oho! Kutas napisał.

Coś innego jednak odwróciło moją uwagę w tamtym momencie. A raczej ktoś.

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz