ROZDZIAŁ 9 cz.2

313 33 22
                                    

ZANE

Gdy przemowa zarządcy dobiegła końca, goście szturmem ruszyli w stronę klatki schodowej prowadzącej do podziemi. Byli rozochoceni i podekscytowani. Przepychali się jak bydło i deptali sobie nawzajem kreacje.

Gemma pokierowała nas przez mniej zatłoczone przejście, którego pilnowali jej służący.

Zeszliśmy do podziemi, gdzie znajdowała się arena. Miały się tu odbyć zawody pomiędzy nowymi agentami Centrali. Była to największa atrakcja wieczoru. Krwawa rozrywka. Tylko taką tu preferowano.

Lokacja była niczym więcej jak sprytnie zagospodarowanymi lochami mozolnie upiększonymi dekoracjami z wielkim, piaszczystym placem po środku. Kamienne ściany i posadzki przykryto dywanami. Postawiono wazony z kwiatami przy każdej z betonowych kolumn. Salę na pierwszej kondygnacji wyposażono w miękkie kanapy i stoliki zastawione przekąskami czy alkoholem, które co rusz uzupełniali służący.

Zakładałem, że na co dzień to miejsce wcale nie służyło rozrywce. Wydawało się na to zbyt ponure i mroczne.

Gemma zaprowadziła nas do loży, w której siedział już jakiś mężczyzna. Na widok córki zarządcy, on podniósł się z kanapy, wprawiając cały balkon w drżenie. Uściskał ją mocno i serdecznie. Najwidoczniej darzyli siebie jakimś przyjacielskim uczuciem, o czym nie miałem wcześniej pojęcia.

Gemma przedstawiła mi mężczyznę jako głównego dowódcę agentów Junnigera. Uścisnęliśmy sobie dłonie na przywitanie.

Nie mogłem oderwać wzroku od czarnych tatuaży zajmujących większość skóry na jego twarzy, kwadratowej szczęce, czy też wielkich łapach, którymi z łatwością mógł pogruchotać komuś kości, choć z moją dłonią obchodził się nad wyraz delikatnie.

Usiedliśmy, a właściwie to ścisnęliśmy się z Gemmą na skraju kanapy, bowiem Junniger sam jeden zajmował większość miejsca w loży.

– Jak poszukiwania? – zagadnęła go dziewczyna, sięgając do miski z zielonymi oliwkami.

– Oficjalnie? Wszystko mamy pod kontrolą.

– A nieoficjalnie?

Junniger prychnął gardłowym śmiechem.

– A co mam ci powiedzieć? – wzruszył potężnymi ramionami. – Agenci, śledczy, laboranci, technicy a nawet łowcy główkują nad tym, co to za zmora pojawiła się na naszym terenie. Sieje spustoszenie w całym stanie, a nasze radary nie potrafią jej namierzyć.

– Zaatakowała kogoś? Co znaleźliście na miejscu?

Na miejscu? To znaczy gdzie? Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Zerknąłem na nich dwoje kątem oka. Centrala kogoś poszukiwała? Co z tego? To mógł być ktokolwiek, prawda?

– Niewiele. Ślady walki, krew. Czarne pazury. Co ja mówię! Szpony. Długie jak całe ręce.

Szpony. Co jeśli rozmawiali o... Zuleice? Pomyślałem o niej automatycznie. 

Scena naszej ostatniej walki w lesie nieopodal szkoły momentalnie stanęła mi przed oczami. Mira. Co jeśli Centrala znalazła to miejsce? Przecież z łatwością mogli odkryć ślady mojej błyskawicy, powiązać fakty, a dalej prędko dopaść mnie i Mirę. To przeczucie upewniło mnie tylko w przekonaniu, że słusznie szukałem pomocy dla przyjaciółki poza tą organizacją.

Prędko uciąłem jednak niewygodne myśli w swojej głowie, rozglądając się ukradkiem na boki. Nie byłem pewien, czy któryś z Utalentowanych dookoła nie podsłuchiwał moim wewnętrznych rozmyślać, jakby to zrobił Edrick. 

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz