ROZDZIAŁ 25. cz.2

113 17 5
                                    

MIRA

Stanęłam jak co rano na końcu kolejki do bufetu w szkolnej stołówce. Minęło parę dni. Czułam się już lepiej. Normalnie. Przynajmniej tak sądziłam.

Wychylałam się nad ladą, nerwowo zerkając na lodówkę z sokami. Od jakiegoś czasu upodobałam sobie na śniadanie świeżo wyciskany sok grejpfrutowy a i dziś skupiłam wszystkie swoje siły witalne na zdobyciu ulubionego napoju. Tylko tak proste cele do osiągnięcia pozwalały mi nie oszaleć sama ze sobą. Kuknęłam znów zza pleców chłopaka przede mną. Zostały tylko trzy kubki.

Narastała we mnie frustracja. Zwykle nie zależało mi na niczym tak błahym jak śniadanie. Na spokojnie mogłam nie jeść nic do pory lunchu a czasem nawet cały dzień, ale od pewnego czasu bywałam roztargniona. Dzisiaj nie potrafiłam zdzierżyć ubywających kubków soku. Co ze mną było nie tak? Odpowiedź była prosta.

Chłopak przede mną odwrócił się nagle i spojrzał na mnie z ukosa widocznie niezadowolony. Od początku wiedziałam, że to był on. Zane. Jego obecność mnie drażniła. I to ze wzajemnością.

– Cześć – odezwałam się pierwsza.

Nie wyglądał zbyt dobrze, a i w tym mu wtórowałam. Miałam ochotę zapytać go, jak się czuł. Czy jego rany po wyprawie już się zagoiły? Czy mówił wtedy na serio o końcu naszej przyjaźni, a jeśli tak, czy żałował słów jakimi nas rozdzielił? Może tylko żartował? Pytania kotłowały się w mojej głowie jak szalone.

– Możesz przestać?

– Co?

Z początku nie rozumiałam, ale szybko to do mnie dotarło. Denerwowały go moje uczucia i nie mógł lub nie chciał wyrazić tego w grzeczniejszy sposób. Nie usprawiedliwiałam go. Po prostu... Nie pierwszy raz próbowałam zrozumieć jego zachowanie, choć teraz na to nie zasługiwał.

Zane odwrócił się do mnie plecami, nie kontynuując rozmowy. Od teraz tak właśnie będzie wyglądała nasza relacja? Serio?

– Heeej, Mira. Szukałem się! – Z gonitwy myśli wybił mnie niespodziewanie Scott, który pojawił się tuż obok mnie. – I jak wszystko dobrze? Z twoją nogą już lepiej?

Pokiwałam głową z uśmiechem. Tak, czułam się już lepiej. Miło, że się martwił. Kulałam na prawą nogę od wiadomo kiedy. Od Prób Żywiołów. To nie było nic poważnego i pomału ból ustępował. Po prostu jednego razu Scott zobaczył jak kuśtykałam w drodze do szkoły i bardzo się przejął.

– No ja mam taką nadzieję. Tylko zobacz na to! – Kątek oka widziałam, jak Zane bez słowa spoglądał na mój prawy but, podczas gdy Scott wyjął z plecaka jakiś świstek papieru i wręczył mi go rozentuzjazmowany. – Ogłosili „Przegląd talentów", uwierzysz? Tak długo na to czekałem!

– Co? Jakich talentów?

– No jak to jakich? Naszych!

Znajome słowo wywołało niemały zamęt w mojej głowie. Wzięłam od niego ulotkę, nie wgłębiając się w rozmowę, w której totalnie nie wiedziałam, o co chodzi.

Najwyraźniej szykował się konkurs, w którym każdy wybitny w danej dziedzinie sztuki uczeń naszej szkoły mógł wziąć udział. Wygraną miał być występ w jednej z prestiżowych lokacji w Seattle. Szczegóły miały zostać wkrótce przedstawione oficjalnie przez samorząd szkolny.

– Będziesz moją parą? – zapytał Scott otwarcie i przy wszystkich.

Zamrugałam kilka razy. Dziewczyny za nami przyglądały się całej scenie i chichotały, jakby on co najmniej mi się oświadczał. Cała się spięłam.

– Tak. Jasne. Pewnie. – W następnej kolejności powinnam napić się naparu z melisy, by ukoić nerwy.

– Oczywiście priorytetem jest twoje zdrowie, a więc nie ma mowy o treningach zanim zupełnie nie dojdziesz do siebie, ale za to możemy pomyśleć o koncepcji choreografii. Myślałem już o tym i...

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz