ROZDZIAŁ 15 cz.1

234 26 18
                                    

ZANE

Kiedy miałem dwanaście lat, moja mama zabrała mnie do domu dziadków mieszczącego się na obrzeżach Monroe, w hrabstwie Snohomish. Bywałem tam już wielokrotnie wcześniej, lecz to właśnie tamten moment uważałem za szczególnie ważny. Stanowił on bowiem początek mojej nauki o talencie błyskawicy.

Jak zorientowałem się, że zostałem Utalentowanym? Nie odkryłem tego od razu, lecz wiedziała to moja mama. Talenty dzieci z Ziemi, które za rodziców miały zarówno Utalentowanych jak i zwykłych ludzi, aktywowały się w wieku szkolnym, więc dosyć późno w porównaniu do dzieci z Yirt, które praktycznie od niemowlęcia odkrywały swoje niezwykłe umiejętności. W dodatku, w mojej rodzinie dość łatwo można było przewidzieć, które z dzieci otrzyma talent, a które nie. Widać to było od razu po naszych bladobłękitnych oczach, z którymi się rodziliśmy.

W moim przypadku nie obyło się też bez dziwnych zdarzeń. Jednego dnia z zaskoczeniem odkryłem, że nie mogłem sięgnąć po klamkę w drzwiach, bo co rusz raził mnie prąd. Innym razem obudziłem się z naelektryzowanymi włosami na głowie, które za nic w świecie nie chciały znów przylec do skóry. Prędko zacząłem unikać metalowych przedmiotów, dywanów i koców, przestałem zakładać też swetry. Raz nawet wywołałem awarię w całej okolicy, po tym jak włączyłem czajnik na herbatę.

Mama od początku wiedziała, co się ze mną działo. Gdy zabrała mnie tego dnia do babci, to nie po to, by ją poinformować o aktywowaniu się mojego talentu, lecz by ją prosić, aby została moją mistrzynią.

– Chyba żartujesz! – uniosła się Elinoisa niespodziewanie. – Mówiłam już i powtórzę to raz jeszcze. Nigdy więcej nie będę nikogo uczyła talentu błyskawicy.

– Czego? – wtrąciłem się i natychmiast tego pożałowałem.

Babcia wytrzeszczyła oczy w niedowierzaniu, po czym prychnęła kpiąco śmiechem.

– To on nawet nie wie, że jest Utalentowany? Alice! – Wtedy już krzyczała. – To po co ty w ogóle do mnie z nim przychodzisz?!

Mama była zawsze spokojna i w tamtej chwili też nie dała wyprowadzić się z równowagi. Siedzieliśmy oboje na kanapie w salonie dziadków. Babcia natomiast krążyła nerwowo po pokoju, wystukując gumową podeszwą klapek o drewniane panele w jodełkę. Pamiętam, że mama wzięła mnie wtedy za dłonie i je mocno ścisnęła, uśmiechając się do mnie łagodnie, jakby chciała, żebym się nie wystraszył.

– Tak, Zane. Jesteś Utalentowany. – Po tych słowach widocznie posmutniała. – Babcia ma rację. Nie powinnam prosić jej, aby cię szkoliła, bo to mój obowiązek i to ja muszę podjąć się nauki ciebie najlepiej jak tylko potrafię, ale... – Zawahała się przez chwilę. – Nie posiadam już swojego talentu.

Wtedy dowiedziałem się, że moja mama owszem, w tamtym momencie nie mogła nazwać siebie już Utalentowaną, za to w młodości została obdarzona niełatwym talentem. Raziła prądem innych poprzez dotyk, a kontakt z jej skórą potrafił być zabójczy.

Ta umiejętność kompletnie nie pasowała do mojej mamy, która była najbardziej czułą i troskliwą osobą, jaką znałem. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że ona przez całą swoją młodość nikogo nie dotknęła, a tym bardziej nie przytuliła, co tak bardzo lubiła nadużywać chociażby w stosunku do mnie, czy mojego rodzeństwa.

– Ten talent nie był dla mnie stworzony – mówiła dalej mama. – Czasem tak się zdarza, kochanie. Bóstwa Żywiołów bywają okrutne i ściągają na swoich wyznawców przekleństwo, zamiast zbawienia, o które tak usilnie się modlimy.

– Każdy talent to dar! – wtrąciła się babcia, rozpoznając w ustach córki bluźnierstwo. – A Utalentowany ma ten dar przyjąć z wdzięcznością, a nie rozstrzygać, czy jest on dobry, czy zły. – Skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej. – Pozbyłaś się talentu, bo był on dla ciebie za trudny. Zrobiłaś to z miłości i jest to twoja słabość. Do tej pory nie mogę wybaczyć sobie, że ci w tym pomogłam.

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz