ROZDZIAŁ 17 cz.3

166 21 27
                                    

ZANE

Zapaliłem światło. W pracowni było strasznie zimno. Położyłem rzeczy na mojej ulubionej wytartej kanapie i zacząłem odkręcać grzejniki. W powietrzu unosił się wciąż nikły zapach rozcieńczacza, chociaż nie malowałem tu od wakacji.

Zauważyłem, że portret Cynthii znowu spadł ze ściany. Chwyciłem płótno i oparłem je o ścianę. Podszedłem do sztalugi przy wyjściu na taras. Zapomniałem ostatnio schować nieskończony jeszcze pejzaż niewielkich rozmiarów. Latem z tarasu widać było stąd odległe szczyty górskie, które pięknie komponowały się z widokiem lasu tuż przy domu. Odłożyłem obraz na drewniany stojak. Wrócę do niego, gdy zrobi się cieplej.

Wtedy mój wzrok powędrował niespodziewanie w kierunku ostatniej półki tuż przy ścianie, gdzie, dobrze pamiętałem, znajdował się portret Miry. Uśmiechnąłem się do siebie, a po chwili namysłu wyciągnąłem go ze stojaka i ustawiłem obraz na sztaludze. 

Przypatrywałem się z błogą radością wizerunkowi przyjaciółki, zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej.

Tak, jak obiecałem przywiozłem obraz do domu, gdy tylko wyschła farba. Zabrałem go późnym wieczorem z holu szkoły, kiedy nie było już nikogo. Do tej pory nie wiedziałem, kto go tam powiesił.

Usiadłem na kanapie. Na niskim stoliku przede mną leżał stos szkiców. Przejrzałem je pobieżnie. Były to głównie portrety kolegów ze szkoły, nieznajomych z kawiarni, twarze ludzi, które utkwiły w moich myślach na przestrzeni czasu i odradzały się na papierze. Większości z nich już nie pamiętałem. 

Chwyciłem za ołówek i zacząłem szkicować. Mój rysunek szybko przerodził się w znajomą postać. Mira bezustannie przenikała zakamarki mojego umysłu, a ja nie chciałem, żeby było inaczej. Zrobiło mi się ciepło w środku, gdy po raz kolejny kreśliłem ołówkiem na papierze jej wyraziste rysy twarzy, przenikliwe spojrzenie i burzę loków.

Wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się cicho, co wyrwało mnie momentalnie ze skupienia. 

Do pracowni weszła moja mama, upewniając się wpierw, czy nie spałem. Usiadła obok mnie na kanapie, a ja prędko schowałem kartkę papieru w stercie innych rysunków, nim dostrzegła to, co narysowałem. Mama nie musiała zgadywać, co chodziło mi po głowie. Jej spojrzenie spoczęło na portrecie Miry umieszczonym na sztaludze, w najbardziej widocznym miejscu w pracowni. Uśmiechnęła się pod nosem.

– Nawet nie mieliśmy okazji porozmawiać – powiedziała. 

Wyglądała na zmęczoną.

– Tak, to prawda. – Pokiwałem głową.

Właściwie dobrze, że przyszła. Chciałem porozmawiać z nią o Lily.

– Wiem o tym – odparła mama, wyciągając nogi pod stołem. – Już kilka razy jej się to zdarzyło. Na szczęście w porę przekonałam Kim, aby zrezygnowała z opiekunki i zostawiała mi Lily na całe dnie, gdy oboje z Brandonem są w pracy. Na razie to wystarczy.

Mama najwyraźniej nie przyszła tu w tej sprawie. Prędko przeszła do rzeczy.

– Ciotka Victoria wspomniała mi, że zaręczyłeś się z Gemmą. Nie wspominałeś mi o tym – stwierdziła smutno, a jednocześnie w jej głośnie nie sposób było znaleźć wyrzutów, czy złości. Po prostu było jej przykro.

– To nic takiego – wzruszyłem ramionami.

Nie zamierzałem ukrywać swoich uczuć przed mamą, a jednak zrobiło mi się głupio. Wychowała mnie na człowieka, który wywiązywał się z zobowiązań a nie igrał z czyimś uczuciami. 

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz