ROZDZIAŁ 16 cz.1

192 21 23
                                    

ZANE

Dom moich dziadków stał na uboczu, niemalże na samym wyjeździe z Monroe. Spoglądał na sąsiednie domostwa ze wzgórza, wyciągając kamienne fundamenty spoza lica leśnego muru, kryjąc przy tym pokłady magii, o które nikt by go nie posądzał.

Spędzałem tam każdą wolną chwilę. Gdy tylko babcia oficjalnie zgodziła się nauczać mnie magii elektryczności, nic nie miało dla mnie większego znaczenia, jak zgłębienie tajników mojej specjalności. Byłem podekscytowany.

Otworzyłem furtkę wysokiego ogrodzenia, której zawiasy zaskrzypiały jak zwykle, i wszedłem kamiennymi schodami pod górkę, w kierunku domu. W połowie drogi zatrzymałem się jednak, słysząc nawoływanie dziadka dobiegające z jego pracowni na tyłach posesji.

W niskim budynku na uboczu mieściła się szklarnia mojego dziadka, w której on trzymał najdziksze i najrzadsze okazy roślin, jakie tylko udało mu się zdobyć. Miał absolutną fiksację szczególnie na punkcie kwiatów, którymi nie wyobrażał sobie nie przyozdobić każdego wolnego wazonu w domu.

– Pomożesz mi, chłopcze? – spytał, wskazując na wór z nawozem.

Pokiwałem smutno głową, wiedząc doskonale, co to oznaczało. Chwyciłem za szorstki materiał i mocno pociągnąłem go do góry, o mało się nie przewracając do tyłu. Dziadek wsparł mnie i przenieśliśmy wór razem do drugiego pomieszczenia.

– Babcia dzisiaj znowu nie przyjdzie na trening? – zapytałem wprost, a po jego minie poznałem od razu odpowiedź. 

Znowu nic z tego nie będzie.

Moja nauka magii elektryczności nie rozpoczęła się od razu. Przez kilka pierwszych tygodni przychodziłem do domu dziadków zupełnie na marne. Babcia niby zgodziła się mnie nauczać, ale tak naprawdę unikała mnie. Nie rozmawiała ze mną. Zamykała się w swoim gabinecie na piętrze i siedziała w nim tak długo, aż zapadał zmrok, bo wtedy musiałem wracać do swojego domu.

Zupełnie nie wiedziałem, jak rozszyfrować jej zachowanie. Denerwowało mnie, że nie dostałem od niej szansy, by się wykazać. By udowodnić jej, jak bardzo mi zależało.

Mijały tygodnie, a z każdym kolejnym dniem mój zapał coraz mocniej przygasał. Dziadek to widział i zaangażował mnie do pracy w swojej szklarni. Powtarzał, że to był mój pierwszy test. I, że musiałem to wytrzymać.

Zająłem się swoimi roślinkami w doniczkach na parapecie. Hodowałem głównie zioła dla mamy takie jak bazylię, koperek, czy szałwię. Podlałem je oraz obciąłem obeschnięte listki. Było to przyjemne zajęcie, choć nie pozwalało zapomnieć o prawdziwym powodzie, dla którego tu przychodziłem.

– Bądź cierpliwy – powiedział dziadek, tak jak i za każdym razem, gdy widział na mojej twarzy smutek rozczarowania. – W każdym aspekcie twojego życia, cierpliwość przyniesie ci korzyści.

Tak płynął czas, a ja wciąż nie wiedziałem nic o swoim magicznym potencjale, za to potrafiłem ocenić kwasowość gleby oraz rozpoznać i przeciwdziałać szkodnikom, które dobierały się do roślin w całym ogrodzie.

W dodatku, dziadek jako pierwszy rozbudził we mnie zmysł artystyczny. To właśnie od niego otrzymałem moje pierwsze farby akrylowe oraz płótno w niewielkim formacie, na którym zażyczył sobie studium jego ulubionej rośliny – białej anemony, która zdobiła cały jego ogród.

 To właśnie od niego otrzymałem moje pierwsze farby akrylowe oraz płótno w niewielkim formacie, na którym zażyczył sobie studium jego ulubionej rośliny – białej anemony, która zdobiła cały jego ogród

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz