29

872 48 12
                                    

Nie sprawdzane!

Siedziałam jak na szpilkach w domu Roseanne razem z Taehyungiem i Jeonggukiem. Jimin nerwowo patrzył się za okno a Taehyung wstał i zaczął nerwowo chodzić po salonie.

- Taehyung, uspokój się – pan Park ułożył dłoń na jego ramieniu – Zaraz tutaj będą.

Policja zadzwoniła dziś do pana Parka, z ważną informacją, lecz powiedzieli, że przyjadą do jego domu gdyż musi dowiedzieć się o tym osobiście, a  nie przez telefon. Jak na zawołanie, po mieszkaniu rozległ się dzwonek co oznaczało, iż funkcjonariusze już są. Weszli do salonu i stanęli w nim, by po chwili zacząć;

- Panie Park, robiliśmy wszystko co w naszej mocy by odnaleść pana córkę, lecz tylko tyle moglimśy zrobić. Po czterdziestu ośmiu godzinach Roseanne Park nie znalazła się, czyli są małe szanse, iż jeszcze jest przy życiu. Przykro nam – ukłonili się a ja patrzyłam się na nich, niedowierzając w słowa, które padły z ich ust. Ojciec dziewczyny opadł na fotel, zaczynając płakać. Taehyung wyszedł z mieszkania z hukiem, a za nim poszedł Christopher. Ja siedziałam. Nie płakałam tylko obserwowałam reakcję wszystkich.

- Moja córeczka, o-ona nie żyje. Błagam powiedzcie, że to jest jakiś słaby żart – pan Park nie potrafił się uspokoić

- Soyoon, chodźmy na zewnątrz – powiedział podłamanym głosem i wstał, ale ja nie mogłam. Byłam sparaliżowana. Ostatecznie brunet pomógł mi wstać i wyprowadził mnie na klatkę schodową a potem na zewnątrz. Spojrzałam na jego twarz.

- Nie, ona dalej żyje. Ona cholera jasna żyje. Robi sobie z nas żarty! – krzyknęłam w jego stronę wyrywając się. Jeongguk przytulił mnie mocno, pozwalając bym mogła się rozpłakać. Nie zdążyłam powiedzieć jej wszystkiego co chciałam. Te myśli mnie zabijały.

- Shh, już cichutko – powiedział, jego głos był podłamany a policzki mokre. Wszystko zadziało się tak cholernie szybko. Chwyciłam za telefon i wcisnęłam numer do dziewczyny, lecz jedyne co słyszałam to głucha cisza – Chodź odwiozę cię do domu.

Przytaknęłam na jego słowa i za chwilę oboje wsiedliśmy do auta chłopaka. Nie chciałam z nikim rozmawiać, nie miałam nawet na to siły.

* * *

Chwyciłam za dzwoniący telefon nie sprawdzając kto to. Odebrałam i słysząc głos, zza ekranu po moich policzkach poleciały łzy.

- O-o mój Boże – powiedziałam zapłakana. Cholerne kilka dni się do nas nie odzywała. Nie dawała znaków życia. Policja w prost powiedziała, Panu Parkowi, że jej nie znajdą i trzeba uznać ją za... Trupa – Gdzie ty Kurwa jesteś?

- Soyoon, ja przepraszam. Ale wszystko zawaliło mi się na głowę i-i musiałam wyjechać – powiedziała a ja jedynie pociągnęłam nosem – Jestem u mamy w Australii.

- Dobrze, że odebrałaś bo w Seoul'u jednym słowem jesteś... nieboszczykiem, trupem chuj wie kim, ale twój tato jest załamany. Powinnaś z nim porozmawiać.

- Jak to jest załamany? Przecież napisałam mu list – powiedziała przerażona.

- Nie było, żadnego listu Roseanne. Twój tato odchodząc od zmysłów rozrywał wszystkie kartki, poprosił mnie bym mu pomogła wszystko ogarnąć i nie było tam, żadnego listu.

- O matko, wszystko przez mój walony kaprys – podczas gdy ona była zajęta użalaniem się, ja zeszłam na dół gdzie pan mama uspokajała tatę, Rose.

- Shh, zaraz wszystko mu powiesz – uciszyłam ją – panie Park – wystawiłam w jego stronę telefon. Mężczyzna słysząc głos córki rozpłakał się na dobre.

Wszystko wróci do normy.

* * *

Dobra ten rozdział jest beznadziejny XDD

𝑱𝒖𝒔𝒕 𝑳𝒆𝒕 𝑴𝒆 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒀𝒐𝒖 | 𝑱𝒆𝒐𝒏 𝑱𝒆𝒐𝒏𝒈𝒈𝒖𝒌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz