34

856 47 24
                                    

Stanąłem przed salą dziewczyny, po chwili pielęgniarka weszła razem ze mną by w miarę przewietrzyć sale i sprawdzić kroplówkę, do której przypięta była Soyoon.

- Hej skarbie – odparłem cichutko podchodząc do leżącej dziewczyny, z maską tlenową na twarzy. Jej zmęczony wzrok padł na mnie przez co poczułem się lekko obciążony.

- Hej – odparła cicho chcą się podnieść lecz pielęgniarka zatrzymała ją, lekko łapiąc za ramię.

- Lekaż zabronił pani się poruszać, jedynie w celach własnych – odparła po czym jeszcze oglądając kroplówkę wyszła. Brunetka oglądała moją postać, z każdej strony nie omijając żadnego elementu.

- Powiesz mi co się stało? – spytałem. Dziewczyna zdjęła maskę tlenową i odrazu kaszlnęła.

– w domu była awantura pomiędzy mną a ojcem o.. no wiesz o co. No i ja wróciłam się do pokoju i dostałam ataku paniki. Ale już jest wszystko okej, chyba.

- Jak to chyba? – lekko przysunąłem się w jej stronę.

- Zostanę jeszcze na obserwacji, bo jestem chora. Zapalenie oskrzeli, ale nie w zaawansowanym stadium. Okazało się, że ten ból gardła, o którym Ci mówiłam był tego początkiem, a że wczoraj jeszcze byliśmy w parku to mi się pogorszyło dlatego czekają mnie mniej więcej jeszcze dwa dni jak nie więcej w szpitalu – westchnęła.

- Trzeba było mi mówić, wtedy że się źle czujesz, nie ciągałbym cię po parkach w zimę – powiedziałem chwytając jej drobną dłoń w te swoją.

- Ale tak dawno nie byliśmy gdzieś razem. Chciałam po prostu spędzić z tobą czas – powiedziała smutno i zaczęła okropnie kaszleć, jej oddech przez chwilę był szarpany a z każdym kaszlem słyszałem nieprzyjemny świst wydobywający się z jej gardła. Po chwili walczyła by złapać oddech, dlatego szybko założyła maske na nos i usta po czym zaczęła głęboko oddychać, jakby od dawna nie wdychała świeżego powietrza.

- Już w porządku? – spytałem przerażony, widząc jej nienaturalnie bladą cerę, ona jedynie przytaknęła i jakby zawahała się przez chwilę.

- Siusiu mi się chce – powiedziała a ja parsknąłem śmiechem.

- Możesz wstać? – spytałem na co wzruszyła ramionami i po chwili odkryła się kołdrą po czym stanęła na chwiejne nogi trzymając kroplówkę w swojej dłoni. Szliśmy powoli pustymi szpitalnymi korytarzami. Dziewczyna trzymała się kurczowo mojego ramienia a drugą podtrzymywała się kroplówki. Puściłem ją przy drzwiach, żeby mogła tam wejść i się załatwić co po chwili również zrobiła.

Gdy już wyszła, spowrotem złapała mnie za ramię i wróciliśmy do sali gdzie pomogłem dziewczynie się położyć.

- Pić mi się chce – powiedziała a ja spojrzałem na nią rozbawionym wzrokiem.

- Ale jak wypijesz dużo, to będziesz musiała chodzić do toalety co chwilę – westchnąłem cicho się podśmiechując.

- To wypije malutko – powiedziała cicho i chwyciła za butelkę z wodą po czym zrobiła dwa łyki i już ją odłożyła. Przysunąłem się bliżej niej bym mógł swobodnie gładzić swoimi dłońmi te jej. Jej oczy powoli zaczęły się zamykać a oddech stawał się spokojniejszy. Ucałowałem ją w czoło i wyszedłem z sali nie chcąc dalej męczyć. Usiadłem przed jej salą zaraz obok matki dziewczyny.

- Ciociu, dobrze wiesz, że Soyoon dostaje ataków paniki gdy coś się stanie, gdy jest w cholere przestraszona. A przecież samą awanturą przestraszyć się nie mogła – powiedziałem – Powiedz mi prawdę.

- Dobrze wiesz, że ojciec Soyoon jest bardzo porywczy i zaczęło się od tego, że wygadałam się z waszym pierwszym razem. No.. I on się wściekł zrobił awanturę. Zaczął wyciągać jakieś stare wąty, zaczął mówić, że nie pozwoli byście byli razem i-i zaczął się wydzierać i mieć problem o to, że kiedyś ktoś wpychał w ciebie te narkotyki  ale ty ich przecież nie brałeś i.. Soyoon powiedziała, że lepiej by było gdyby nie miała takiego ojca i on się tak wściekł, że..że rzucił talerzem dosłownie obok jej głowy w ścianę – Kobieta z każdą chwilą płakała coraz bardziej. Westchnąłem i wstałem a kobieta spojrzała na mnie.

- G-Gdzie ty idziesz?

- Wujek jest w domu prawda? – spytałem na co przytaknęła lekko zdezorientowana – Idę coś z nim wyjaśnić.

I takim oto sposobem opuściłem szpital i wsiadłem do swojego auta. Złość jaka mnie ogarniała była nie do pojęcia. Dłoń, którą trzymałem na kierownicy była na niej mocno zaciśnięta. Gdy dojechałem pod swój dom zaparkowałem auto na podjeździe i z niego wysiadłem po czym skierowałem się w stronę domu dziewczyny. Chwyciłem za klamkę i wtargnąłem do środka.

- O Jeongguk nie mówiłeś, że przyjdziesz – powiedział radośnie a ja zacisnąłem mocniej dłonie w pięść. Po czym zamachnąłem się prawą dłonią, tym samym uderzając mężczyznę w twarz. On zatączył się do tyłu patrząc się na mnie złowrogo. Odszedłem do niego łapiąc za kołnierzyk jego koszuli.

- Jeżeli jeszcze raz usłyszę, że cokolwiek zrobiłeś Soyoon, skończysz gorzej – powiedziałem widząc, jego rozwalony nos. Mężczyzna prychnął po czym pod moją nieuwagę się zamachnął. Otarłem kącik ust i spojrzałem na niego. Pchnąłem go na ziemię i usiadłem na jego biodrach okładając jego twarz, swoimi pięściami. Zszedłem z niego widząc jak wypluwaj krew.

- Masz rację, zasłużyłem – odparł a ja prychnąłem.

- Oj zasłużyłeś, ale żeby rzucić w nią prawie, że talerzem? – uniosłem głos a ten usiadł na podłokietniku kanapy.

- Masz rację, przesadziłem. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie powinienem mówić, tych okropnych rzeczy na Twój temat, nie powinienem wtrącać się w Wasze życie. Naprawdę cieszę się, że jesteście razem ale żyłem w przekonaniu, że Soyoon zawsze będzie przy nas.. Wybacz mi – powiedział a ja jedynie skinąłem głową i wyszedłem z ich domu.

𝑱𝒖𝒔𝒕 𝑳𝒆𝒕 𝑴𝒆 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒀𝒐𝒖 | 𝑱𝒆𝒐𝒏 𝑱𝒆𝒐𝒏𝒈𝒈𝒖𝒌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz