Dodatek

746 40 18
                                    

– Jeszcze trochę w lewo – powiedziałam widząc, że brunet przesuwa kanapę – Idealnie!

– No w końcu. Wiesz jak mnie wymęczyłaś? Przecież jak tak dalej będzie to przed trzydziestką będę kaleką – westchnął zmęczony opadając na kanapę, stojącą przy ścianie.

– do trzydziestki jeszcze ci daleko – zaśmiałam się, opadając na kanapę.

– Yhym, trzy lata – zaśmiał się. Nawet nie wiem kiedy na licznik wbiło mu dwadzieścia siedem lat, a jeszcze niedawno kończył dwadzieścia.

– Mam ochotę na truskawki – powiedziałam – Są jeszcze jakieś w lodówce? – spytałam.

– Wątpię, wczoraj obrobiłaś całą miskę, a na koniec miasta po truskawki, nie chce mi się jechać – powiedział patrząc się na mnie, z uśmiechem. Z ledwością wstałam z kanapy, i skierowałam się do lodówki. Przeszperałam całą lodówkę, lecz łokciem szturchnęłam pudełko, które spadło na podłogę.

– Jeongguk – zawołałam, nie mogąc się schylić, gdyż brzuch mi przeszkadzał.

– Idę! – powiedział, po czym pojawił się w kuchni – co zrobiłaś? – spytał, i widząc pudełko z truskawkami westchnął, po czym podniósł plastikowe pudełko, podając mi je. Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam lodówkę. Powoli usiadłam, gdyż przez ból pleców ciężko było mi cokolwiek robić. Obok mnie usiadł brunet kładąc mi głowę na kolanach.

– Odpuściła byś trochę mamusi – westchnął, na co cicho się zaśmiałam.

– Dzisiaj tak skopała mnie po żebrach, że masakra – westchnęłam, krzywiąc się, na bolesne wspomnienia z dzisiejszej nocy.

– Dlatego mówię, żeby Ci trochę odpuściła – zaśmiał się, podnosząc z moich kolan. Ukradł z pudełka jedną truskawkę, z cynicznym uśmiechem.

– Zostaw, one są moje. Skoro ja uwielbiam truskawki, ona też będzie – powiedziałam, na co ten jedynie pokiwał głową, jakoś nie przejmując się moimi słowami.

– Jeszcze tylko dwa tygodnie – powiedziałam do siebie, czując jak w pewnym momencie, moje żebro zabolało – I znowu dostałam – syknęłam trzymając się za brzuch – Błagam, obym teraz nie rodziła. Muszę jeszcze zjeść truskawki do końca.

– Nie przesadzaj. Do porodu masz jeszcze dwa tygodnie – zaśmiał się, lecz ja skrzywiłam się niezmiernie czując jak złapał mnie skurcz. Oddychałam głęboko, czując nieprzyjemny ból.

– Ale to przecież jeszcze za wcześnie –  poderwał się – termin masz dopiero za dwa tygodnie.

– Jakbym nie wiedziała – syknęłam. Skurcze występowały co kilka minut, powodując nieprzyjemny ból.

– Jesteś wrazie czego, spakowana do szpitala? – spytał wyciągając, telefon z kieszeni.

– Nie, nie, czekaj. Już jest okej – powiedziałam czując, jak bóle ustają.

– Nie. Jedziemy do szpitala. Miałaś skurcze – chłopak zaczął panikować.

– Ale nie odeszły mi wody, więc nie rodze – zapewniłam go, na co jedynie przytaknął. Wstałam z dotychczasowego miejsca, idąc odnieść pudełko – Czy ty musisz nas tak straszyć? – spytałam głaszcząc się po brzuchu. Wytrzymaj jeszcze chociaż tydzień.

– Raczej, nie wytrzyma – powiedział podchodząc do mnie – Może jednak w razie czego powinnyśmy pojechać, do szpitala? – spytał, ale zaprzeczyłam.

– To może tylko takie przejściowe – powiedziałam, po czym skierowałam się spowrotem na kanapę by włączyć telewizor, brunet usiadł na kanapie a ja podeszłam do lampki by ją zapalić, gdyż na dworze było już ciemno.

– Jak będziesz tak, non stop straszyć tatusia, to kiedyś przez ciebie zejdzie na zawał – zaśmiał się, gdy usiadłam na kanapie, kładąc głowę na moich udach.

* * *

Tutaj macie taki mały dodatek, napisałam to, żeby mniej więcej zakreślić wam co stało się po powrocie Soyoon do Seoul'u <3

𝑱𝒖𝒔𝒕 𝑳𝒆𝒕 𝑴𝒆 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒀𝒐𝒖 | 𝑱𝒆𝒐𝒏 𝑱𝒆𝒐𝒏𝒈𝒈𝒖𝒌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz