35

796 49 13
                                    

Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Leki wcale nie pomagały a sztucznie miłe pielęgniarki tylko denerwowały. Z czasem zaczęłam bać się zasypiać co wiązało się z kolejnymi atakami paniki nawet w środku nocy. Dostawałam już leki w końskich dawkach i pomimo, iż miałam łagodne zapalenie oskrzeli przez błędy pielęgniarek i otwieranie okna na oścież zimą, moje zapalenie przeszło do stadium najgorszego.

Spojrzałam przemglonym wzrokiem na osobę, która weszła do sali. Osobę, na której widok zachciało mi się wymiotować. A mianowicie do pomieszczenia wszedł Wonho. W dłoni trzymał bukiet polnych kwiatów, które bardzo uwielbiałam.

- Co tutaj robisz? – spytałam cichym lecz przesiąkniętym do cna jadem, głosem.

- Przyszedłem cię odwiedzić. Słyszałem co się stało. Wszystko w porządku? – spytał przejęty.

- Tak, dziękuję za kwiaty, ale już możesz iść – powiedziałam twardo na co ten się zaśmiał i odłożył kwiaty na stolik nocny obok mnie. Nachylił się bardzo blisko do mojego ucha by po chwili szepnąć;

- Jesteś już zniszczona, Soyoon – chłopak osunął się po czym poprawiając płaszcz wyszedł z mojej sali. Patrzyłam się zdezorientowana jak znika za drzwiami.

- Jak się dzisiaj czujesz? – do sali weszła moja mama a ja odwróciłam się do niej plecami, patrząc się w okno.

- Źle, nie chce z nikim rozmawiać – powiedziałam cicho, poprawiając rurki znajdujące się w moim nosie.

- Soyoon, rozmawiałam dzisiaj z lekarzem, twojej wyniki już są dobre i za kilka dni wypiszą cię ze szpitala – powiedziała szczęśliwa.

- Świetnie – odpowiedziałam odwracając się w jej stronę. Ciemnowłosa już miała się odezwać gdy do pomieszczenia wszedł lekarz.

- No dzień dobry, pani Soyoon. Jak się dziś czujemy? – spytał.

- Trochę lepiej niż wczoraj – odparłam podnosząc się do pół przysiadu.

- To dobrze, twojej wyniki już są lepsze więc za kilka dni cię wypiszemy. Dalej będziesz na antybiotykach, ale będziesz przynajmniej w domu – odparł z uśmiechem a ja przytaknęłam.

- No nic, nie przeszkadzam już. Odpoczywaj musisz mieć dużo siły – powiedział po czym kłaniając się, wyszedł.

- Nie cieszysz się? – spytała lekko zaniepokojona.

- Cieszę się – uśmiechnęłam się blado na co ta odpowiedziała uśmiechem – Jestem po prostu zmęczona.

- Oh, no tak odpocznij sobie. Później przyjdzie Jeongguk – powiedziała całując mnie w czoło. Odwróciłam się w stronę okna, obserwując okno, za którym słońce zbliżało się ku zachodowi. Niebo przybrało pomarańczowo - niebieskich barw, a mocne, zimowe słońce oświetlało moją twarz. Maszyna obok mnie pipczała, nieprzyjemnie drażniąc moje uszy. Bolało mnie trochę gardło i dużo kaszlałam lecz powoli to mijało. Usłyszałam, że drzwi się po cichu otwierają, ale nie miałam siły się nawet obrócić.

- Hej skarbie – usłyszałam cichy głos mężczyzny, co zachęciło mnie do obrócenia się – Jak się czujesz?

- Na pewno lepiej niż wczoraj i przed wczoraj – uśmiechnęłam się nikle – za kilka dni wychodzę.

- Naprawdę? – uśmiechnął się szeroko łapiąc za moją dłoń po czym lekko gładził ją tą swoją.

- Nie wiem dokładnie kiedy, ale na pewno jakoś pod koniec tego tygodnia nie zapominając, że jest poniedziałek. Zapomniałam już szczerze mówiąc jak się chodzi – zaśmiałam się cicho by za chwilę odkaszlnąć.

- A jesteś w stanie podnieść się do siadu? – spytał.

- Wiesz, trochę się zastałam bo bez pomocy nie jestem w stanie, wydaje mi się, że jestem jeszcze za słaba na to – powiedział – A marzy mi się po oddychać świerzym powietrzem.

- Chodź – wstał i złapał za moje dłonie po czym pociągnął mnie bym mogła usiąść. Odkrył mnie kołdrą i pomógł wstać. Zachwiałam się łapiąc szybko jego bluzę. Trzymając się jej zwróciłam uwagę na jego dolną wargę, na której był strup. Sięgnęłam do niego dłonią by opuszkiem palce lekko po nim przejechać.

- Z kim tym razem się biłeś? – spytałam, wzdychając ciężko. Oderwałam od niego dłonie i powoli trzymając się ramy łóżka szłam w stronę okna.

- Ja? Oh... z twoim ojcem – podrapał się nerwowo po karku.

- Z moim ojcem? – spytałam przerażona.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy? – spytał.

- Oh, nie sądziłam, że to konieczne. Chciałam utrzymać się przy tym, że po zwykłej kłótni dostałam ataku paniki ale jak widać, mama to wielka papla – zaśmiałam się,oglądając szpitalny parking – Już nie mogę doczekać się, aż zobaczę wszystkich swoich przyjaciół.

Spojrzałam na Jeongguka, który patrzył się z lekkim szokiem na telefon. Jego mimika twarzy zmieniła się na tą zdenerwowaną przez co lekko się zmartwiłam.

- Jeongguk? Skarbie wszystko oke-

- Nie. Nic nie jest okej Soyoon – powiedział. W jego oczach zaświeciły się łzy, obrócił telefon w moją stronę. Na ekranie, zza lekko uchylonych drzwi zostało zrobione zdjęcie kiedy Wonho był naprawdę blisko mnie. Wyglądało to jakby mnie całował.

- Jeongguk, ja ci to wszystko wyjaśnię! – powiedziałam. Już rozumiem co miał na myśli mówiąc "Jesteś zniszczona". Chłopak wyłączył telefon po czym wyszedł z sali trzaskając drzwiami.

- Jeongguk! – krzyknęłam a po moich policzkach spłynęły łzy. Zniszczył mnie i to nie omijając żadnego elementu mojej psychiki.

𝑱𝒖𝒔𝒕 𝑳𝒆𝒕 𝑴𝒆 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒀𝒐𝒖 | 𝑱𝒆𝒐𝒏 𝑱𝒆𝒐𝒏𝒈𝒈𝒖𝒌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz