33

823 52 12
                                    

- Hej – powiedziałam wchodząc zaspana do kuchni. Usiadłam przy blacie czekając na tosty, które kobieta nakładała już na talerz.

- Jak się spało? – spytała stawiając przed moją twarzą naczynie z jedzeniem.

- W miarę okej, ale bolą mnie trochę nogi – odparłam. Jako iż wczoraj przyrżnełam mocno kolanami o ziemię podczas małej bitewki na śnieg.

- A to co ty robiłaś tam u Jeongguka? – spytała podejrzliwie – zachowywałaś się praktycznie tak samo gdy się ze sobą przespaliście – zaśmiała się a ja otworzyłam szerzej oczy.

- Słucham? – tato gwałtownie oderwał głowę od telefonu.

- No przespali się – wzruszyła ramionami.

- Mamo! – krzyknęłam w jej stronę.

- Soyoon, przecież Ty jesteś jeszcze na takie rzeczy za młoda! – krzyknął oburzony, a kobieta przyglądała się mojej czerwonej, od złości twarzy.

- Mam już prawie dziewiętnaście lat, czyli jestem już pełnoletnia prawie – syknęłam w jego stronę.

- To i tak za mało. Co Ty sobie wyobrażasz!? – krzyknął w moją stronę wstając ze stołka co za chwilę również zrobiłam.

- Dlaczego się mnie o to czepiasz? Przecież byłam tego pewna, w ciąży nie jestem, partner był odpowiedni, więc co ci nie pasuje? – syknęłam, a mój głos przesiąknięty był do cna jadem.

- Z odpowiednim partnerem? – zaśmiał się kpiąco – Jeongguk to odpowiedni partner? Przecież to nieodpowiedzialny, rozszczeniowy gówniarzy z resztą tak samo jak ty!

- Co sugerujesz? – spytałam zdenerwowana i lekko zaniepokojona.

- Myślisz, że wasz związek mi przypadł do gustu? – spytał kpiąco – Oczywiście, że nie – kpina wyczuwalna była w jego głosie, co z czasem zaczęło denerwować.

- Słucham?

- Nie wiesz co mam na myśli? – spytał wrednie – Ćpun na zawsze pozostanie ćpunem! – krzyknął.

- Jungsuk – mama odezwała się ale on jej nie posłuchał.

- Nie prawda tato. On nigdy nim nie był – powiedziałam.

- A kto brał pieprzone narkotyki? Powiedz mi, że jeszcze cię w to wkręcił! – powiedział.

- Czasem żałuję, że jesteś moim ojcem. Równie dobrze mogłeś nas zostawić i nie byłoby teraz takiej akcji – przełknęłam łzy i po chwili spojrzałam szybko w dół gdzie na podłodze leżał, zbity talerz. Byłam zdezorientowana. Kawałki porcelany leżały obok moich poranionych stóp.

- Jungsuk! Czyś ty na głowę upadł! – wrzasnęła przestraszona podchodząc do mnie. W ułamku sekundy moje życie przeleciało mi przed oczami. Byłam na tyle oszołomiona, że pamiętam tylko tyle, że wziął talerz i ten rozbił się o ścianę znajdującą się kilkadziesiąt centymetrów od mojej głowy.

- Co się stało? – mała istotka weszła do kuchni, oglądając nasze twarze. Tą złą i zdezorientowaną taty. Przestraszoną i zdenerwowaną na ojca, matki i, moją. Przestraszoną, oszołomioną, zdezorientowaną.

- Nic skarbie. Wszystko w porządku idź się już ubieraj do szkółki – uśmiechnęła się pokazując na jej plecaczek a potem na ganek.

- Jungsuk, zawieź Joonse do szkoły – powiedziała oschle w jego stronę po czym wzięła zmiotkę jak i szufelkę po czym zaczęła zamiatać wszystkie szczątki porcelany.

-  O-on chciał.. chciał nim we mnie rzucić? – usiadłam na stołku a kobieta nie odezwała się.

- Przepraszam. Niepotrzebnie się wygadałam – powiedziała załamana. Nie odezwałam się a jedyne co zrobiłam to wstałam i z dalszym zdezorientowaniem skierowałam się do swojego pokoju gdzie założyłam czarny, świeżo wyprany płaszcz. Zeszłam na dół i założyłam buty.

- Soyoon – spojrzałam na kobietę – odłóż to wszystko. Zostań dziś w domu – powiedziała ze słabym uśmiechem. Weszłam po schodach do pokoju i zamknęłam drzwi. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na swoje poranione stopy. Osunęłam się z materaca na podłogę próbując złapać oddech. Moje policzki były mokre, a wszystko opanowane było strachem. Ręcę latały mi okropnie szybko a oddech był okropnie szarpany. Podkuliłam nogi do klatki piersiowej nie wiedząc co mam robić. Pamiętam, że ostatni atak paniki miałam przed powrotem do Seoul'u. Nazbierało się we mnie mnóstwo emocji. Lecz nigdy nie bałam się, aż tak cholernie bardzo. Po chwili do pokoju weszła mama i upuściła trzymaną w dłoniach moją, już chłodną herbatę.

- Soyoon. Spójrz na mnie, już dobrze – kucnęła przestraszona przy mnie. Nie potrafiłam spojrzeć na nią gdyż mój wzrok był bardzo rozbiegany. Nie potrafiłam na niczym zawiesić swojego spojrzenia przez strach.

- Słyszysz mnie? – jak przez mgłę docierały do mnie jej słowa. Praktycznie ich nie słyszałam – Jeżeli Mnie słyszysz, oddychaj. Wdech i wydech... wdech i wydech... I tak cały czas – powiedziała wyciągając komórkę. Nom stop płakałam i dosłownie przez chwilę wykonywałam jej polecenia, lecz za chwilę nie potrafiłam złapać oddechu. Praktycznie go nie miałam. Mama spanikowana gdzieś dzwoniła a ja chciałam dosłownie w tamtym momencie umrzeć, byle by już się nie bać. Po niedługim czasie zbiegła w pośpiechu na dół, przez co w samotności wszystko się pogorszyło niż do tej pory było. Po niedługim czasie do pomieszczenia weszły dwie osoby w pomarańczowych strojach. Rozmazanych pomarańczowych stronach. Założyli mi przez głowę pasek przez co jakiś materiał spoczął na moim nosie jak i ustach. W pewnym momencie mogłam złapać powietrze, a za chwilę postacie uniosły mnie na nogi. A przynajmniej taki mieli zamiar, lecz te poprzez atak i odrętwienie nie chciały współpracować. Oddychałam ciężko łapiąc łapczywie oddech, a po chwili zostałam położona na płasko i uniesiona. Moje powieki zaczęły robić się niebywale ciężkie a obraz zakrywany był przez czerń.

Jeongguk pov.

Trzecia lekcja. Czyli chemia, a co z tym idzie? Przepisywanie nie potrzebnych mi do życia wzorów. Literki i malutkie cyferki pod nimi bądź przed nimi zlewały się w całość, te męki trwałyby wieczność gdyby nie   dzwonek mojego telefonu, zakłucający głos nauczyciela.

- Przepraszam, mogę odebrać? To dość ważne – powiedziałem gdy udzielony został mi głos. Nauczyciel przytaknął i wskazał na drzwi a ja w połowie drogi do nich odebrałem.

- Cześć ciociu, coś się stało? – spytałem lewkko zaniepokojony słysząc, że pociąga nosem.

- Soyoon jest w szpitalu – powiedziała a ja otworzyłem szerzej oczy starając się przetrawić to co właśnie usłyszałem.

- J-Jak to w szpitalu? – spytałem.

- Dzisiaj rano była awantura między nią a ojcem i-i ona poszła do pokoju, pozwoliłam jej zostać w domu ale, dostała ataku paniki. Jeongguk ona nie reagowała jak ratownicy pstrykali jej przed palcami. Mówiłam do niej ale jakby była uwięziona w swoim świecie – wypłakała a ja przełknąłem głośno ślinę i żegnając się, rozłączyłem się i za chwilę pobiegłem do sali błagając nauczyciela by mnie do niej puścił. Musiał jej coś zrobić. Inaczej nie wyglądałoby to tak.

𝑱𝒖𝒔𝒕 𝑳𝒆𝒕 𝑴𝒆 𝑳𝒐𝒗𝒆 𝒀𝒐𝒖 | 𝑱𝒆𝒐𝒏 𝑱𝒆𝒐𝒏𝒈𝒈𝒖𝒌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz