W domu Pottera nareszcie panował spokój. Nietypowa para od kilku tygodni chodziła na terapię, dzięki czemu udało im się odbudować zaufanie i uczucia, jakie między nimi były. Jednak tym, co niepokoiło Wybrańca był brak wieści od Andromedy. Kobieta nie odzywała się od czasu jego zniknięcia, szatyn czuł się odpowiedzialny za nią i swojego chrześniaka. Oczywiście chłopak zdawał sobie sprawę, że Tonks była dorosłą czarodziejką i umiała zadbać o własne bezpieczeństwo. Jednak nie pozwoliło to uspokoić się myślom Złotego Chłopca. Nie uszło to uwadze ślizgona, który martwił się o ukochanego.
- Jesteś ostatnimi czasy bardzo zamyślony Potti.
Zielonooki wyrwał się ze swoich rozmyślań i uśmiechnął się lekko do blondyna.
- Po prostu mam dziwne wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu.
- Nie uważasz, że wpadasz już w lekką paranoję?
Harry westchnął i oparł się o kuchenną szafkę.
- Może masz racje. Chyba za bardzo się martwię o wszystko.
Draco podszedł do swojego partnera i przytulił się do niego.
- Pamiętasz co mówił nasz terapeuta. Twoja wojna już dobiegła końca. Nie musisz się obawiać ataku z każdej strony.
- Wojna nigdy nie wyjdzie ze mnie Draco.
- Masz szansę i czas, aby normalnie żyć skarbie. Razem damy radę żyć tak jakbyśmy tego pragnęli. Bo najważniejsze jest to, że mamy siebie.
Zielonooki objął szarookiego i przyciągnął go do siebie. Szatyn zamknął oczy i wciągnął powoli powietrze do płuc, czując przy okazji zapach swojego partnera. Od Malfoya biło ciepło, przyjemny zapach perfum i brzoskwiń.
- Tylko ty potrafisz mnie tak szybko uspokoić.
-To moja tajemna moc.
- Pewnie masz racje i niepotrzebnie się martwię.
Młoda para ruszyła do ogrodu, aby rozkoszować się ostatnimi promykami słońca. Wybraniec usiadł na jednym krześle i przyciągnął na swoje kolana blondyna.
- Potter, ty wiesz, że ja mogę sam usiąść?
- Wole cię trzymać blisko siebie.
- Gdybym cię nie pomyślałbym że jesteś zazdrosny.
- O pewne rzeczy trzeba być zazdrosnym.
Szarooki uśmiechnął się lekko i wtulił się w szatyna. Złoty Chłopiec uśmiechnął się lekko i zaczął gładzić ukochanego po plecach.
- Nadal nie dociera do mnie, że z dwójki arcy wrogów staliśmy się parą.
- Przeciwieństwa się przyciągają.
- To prawda, ale jakoś nigdy nie myślałem o tym, że będę mieć szansę na szczęśliwe i spokojne życie.
- Czemu?
Draco poprawił się lekko na krześle i mocniej się wtulił w mężczyznę.
- Od zawsze miałem zobowiązania wobec rodziny. Miałem służyć Czarnemu Panu, a nawet za niego zginąć. Nikogo nie obchodziło co ja chce robić w życiu. Byłem dziedzicem fortuny, która była pokorna temu psychopacie. Nie mogłem ot, tak odejść.
- On już ci nie grozi.
- Wiem. Ale i tak ludzie mnie nienawidzą. Nie wiem, kiedy zaczęła się ta wojna ,myślałem że jej nawet nie przeżyje.
- Nawet tak nie mów.
- Taka prawda. Wolałem wtedy myśleć, iż zginę i przestanę się bać.
- Nic ci już nie grozi, jesteś przy mnie.
Arystokrata uśmiechnął się lekko.
- I to jest chyba właśnie najbardziej zabawne.
- Dlaczego?
- Według rodziny, powinienem wyjść za Pansy czy Astorię, aby czysta krew się nie połączyła z kimś brudnym.
- To okrutne. Dlaczego odbiera wam się prawo do decydowania o własnym losie?
- Takie już jest życie Harry. Ty nie decydowałeś o tym, czy zostaniesz Wybrańcem, a ja nie mogłem decydować o tym, czy zostać Śmierciożercą. Robimy wszystko, aby nasze rodziny były z nas zadowolone.
- Ja chciałem zabić Czarnego Pana, aby wszyscy byli wolni.
- Większość czarodziei z mojego otoczenia, nadal nie jest wolna. Ich rodzice nadal decydują o ich życiu.
- Jest to nieco przerażające.
- Taka jest brutalna prawda. Niektórzy nigdy nie będą wolni od swojego przeznaczenia nadanego im przez bliskich.
CZYTASZ
Ostatni raz
FanfictionWojna. Dzięki niej śmierć zbiera potężne żniwo. Co się wydarzy, jeśli odwieczni wrogowie staną po jednej stronie barykady? Czy w końcu przełkną dumę i się pogodzą? Który zrozumie, że od wrogości dzieli ich tylko jeden krok do potężnego uczucia, jaki...