Otucha

462 38 0
                                    

Młoda para została obudzona przez płacz dziecka. Szatyn niemal od razu zerwał się z łóżka i pobiegł do swojego chrześniaka. Mężczyzna podniósł dziecko i przytulił je do siebie. Wybraniec zaczął chodzić po pokoju i cicho szeptać do chłopczyka.
- Już spokojnie Ted. Nic ci nie grozi, jesteś tutaj bezpieczny.
Dziecko chwyciło za kosmyk włosów Pottera i zaczęło się nim bawić.
- Widzę, że znalazłeś sobie idealną zabawkę.
Zielonooki pocałował główkę chłopczyka i odłożył go z powrotem do łóżeczka.
- Jestem taki szczęśliwy, że cię mam.
Jednak spokój wybrańca nie trwał długo, dzwonek dobiegający z parteru rozbrzmiał na cały dom. Szatyn nieco zaskoczony tym faktem zszedł na dół i otworzył drzwi. Tuż przed nim stała Ginny, głośno szlochając.
- Gin, co się stało?
Dziewczyna niepewnie popatrzyła na swojego przyjaciela.
- Harry... Andromeda nie żyje.
Złoty Chłopiec poczuł, się jakby dostał w twarz. Jego oddech zwolnił, a całe ciało zesztywniało.
- Jak to możliwe...
Rudowłosa pokręciła jedynie głową i zaczęła głośniej płakać. Wybraniec podszedł do gryfonki i objął ją w pasie. Dziewczyna wtuliła się w niego i zaczęła płakać.
- Tak mi przykro Harry...
- To nie jest twoja wina.
- Dlaczego akurat ona?
Zielonooki przygryzł dolną wargę i wziął głęboki oddech.
- Tego się raczej nigdy nie dowiemy.
- Nie mogę uwierzyć, że już nigdy jej nie zobaczę.
Harry pomógł dziewczynie dojść do kanapy, po czym nalał jej szklankę wody. Rudowłosa starała się uspokoić oddech, jednak nie było to takie proste. Szatyn dał jej jeszcze chwile po czym zaczął ponownie rozmowę.
- Wiesz co się jej dokładnie stało?
- Miała za duże powikłania, nie mogli nic zrobić.
Wybraniec zacisnął dłonie na szafce i wziął głęboki oddech.
- Czy... Czy cierpiała?
- Odeszła w śnie, nic ją nie bolało.
Po policzku Pottera poleciała jedna łza, którą szybko starł.
- Przekażesz Molly, że zajmę się Teddym? Przynajmniej do czasu pogrzebu.
- Jasne, mama nie powinna mieć nic przeciwko.
Rudowłosa wstała z kanapy, ostatni raz przytuliła się do mężczyzny po czym opuściła jego dom. Szatyn upewnił się, że dziewczyna jest już daleko i pozwolił sobie na płacz. Wybraniec opadł na kolana i zaczął płakać. Czuł jak cały się trzęsie i jak powoli nie może złapać oddechu. Blondyn zaniepokojony dziwnymi dźwiękami dobiegającymi z dołu zszedł do kuchni. Szarooki popatrzył zaskoczony na swojego partnera.
- Co się stało skarbie?
- Andromeda nie żyje...
Ślizgon usiadł obok ukochanego i wtulił się w niego.
- Była ostatnią bliską mi osobą...
- Wiem Draco. Dla mnie też.
- Nie wierzę po prostu...
- Muszę się dowiedzieć kto jej to zrobił.
- Harry, zemsta nie jest rozwiązaniem twoich problemów.
- Nikt nie jest w stanie ich rozwiązać.
- Wiesz doskonale, że to nieprawda. Uspokój się i skup na swoim chrześniaku. Będzie cię teraz potrzebować mocniej niż kiedykolwiek.
Złoty Chłopiec otarł łzy z twarzy.
- Nie mogę tego tak zostawić...
- I nie zostawisz. Dowiemy się kto to zrobił i go ukarzemy.Zrobimy to razem i zgodnie z prawem. Dobrze?
Zielonooki powoli pokiwał głową. Blondyn przytulił się do niego i zaczął go gładzić po plecach.
- Andromeda nie chciałaby abyś wylądował w Azkabanie przez nią.
- Ona chciała żyć.
- Harry, nikt z nas nie może żyć wiecznie. Dlatego staramy się żyć jak najlepiej, aby po śmierci mieć jak najlepsze wspomnienia.
Szatyn zaczął znowu płakać.
- Ja po prostu nie chce już cierpieć... Czy ja proszę o tak wiele?
Ślizgon poczuł jak po jego policzkach znowu płyną łzy.
- Wiem Harry. I jest mi cholernie przykro, że nie mogę ci odebrać choć trochę tego bólu. Nie zasługujesz na niego.
- Póki jesteś ze mną, jest mi łatwiej.
- Przecież cię nie zostawię...
Młoda para siedziała w kuchni, wtulona w siebie. Oboje płakali, jednak starali się przede wszystkim dodać temu drugiemu otuchy.

Trochę już późno, ale robicie takie ładne zasięgi pod tym ff, że musiałam coś napisać! Postaram się jutro coś znowu dodać bo pisanie sprawia mi dużo przyjemności. Kocham was!

Ostatni razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz