rozdział dwudziesty pierwszy

150 36 20
                                    

I tak z czasem minęły mi kolejne dni, a nawet tygodnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I tak z czasem minęły mi kolejne dni, a nawet tygodnie.

Normalnie przychodziłem na treningi i dawałem z siebie wszystko. Zdawałem sobie sprawę z tego, że za niedługo zaczną się zawody i wtedy w ogóle nie będę mógł odpuścić.

Moja relacja z Alim i Brunem trochę zacisnęła więzi i myślę nawet, że moglibyśmy nazwać się bardzo dobrymi przyjaciółmi. Rzadko, lecz od czasu do czasu widujemy się poza salą klubową na jakieś miłe spotkanie w towarzystwie między innymi gier i filmów.

Bardzo się cieszę, że moje życie w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy zmieniło się aż tak bardzo. Otworzyłem się trochę bardziej na ludzi i nie stornię już aż tak od używek, choć nadal nie jestem ich miłośnikiem. Zapale jeśli ktoś mi zaproponuje, lub wypije, ale mógłbym zliczyć tylko kilka dni, w których takie coś miało miejsce. Nie mogę przecież się zapomnieć, ponieważ wciąż ciężko ćwiczę i takie wybryki na dłuższą metę mogłyby skończyć się lekką klęską, czego nie chcę pod żadnym pozorem.

Jeśli chodzi o szkołę, to nie jest to miejsce, do którego chodzę najchętniej na świecie. Od nowego roku Ingrid jakimś cudem straciła zainteresowanie moją osobą, co tak w rzeczywistości jest mi na rękę. Nie dało się ukryć, że mnie denerwowała i nudziła, a ja osobiście chętnie bym się jej pozbył. Bez niej jednak czuje jakąś taką pustkę, ponieważ nikt w kółko nie majaczy mi o masie niepotrzebnych rzeczy. Na dłuższą metę jednak bardzo się cieszę. Nie mam może wybitnie fajnych znajomych, ale jakieś kilka osób, z którymi mogę sobie pogadać, podczas nudnych przerw się znajdzie.

Został jeszcze jeden bardzo ważny aspekt do wyjaśnienia, który jakimś cudem nurtuje mnie od dłuższego czasu i nie chcę wyjść z mojej głowy.

Od momentu, w którym pojechałem do kawiarni sprawić, co u Levia za prośbą trenera ten chłopak cały czas mi gdzieś towarzyszy. Być może przyciąga mnie do niego jego tajemnicza aura i sposób bycia, ale nie miałem przecież żadnego dobrego wytłumaczenia.

Levi prywatnie mógłby być sympatyczny, ale ja go przecież nie znałem z tej strony. Rozmawiałem jedynie z obojętnym i lekko zdenerwowanym Ackermannem, więc nie mogłem powiedzieć, że go znam.

Nie wiem o nim zupełnie nic. No może poza tym, że jego głównym zainteresowaniem jest kick-boxing, wiem gdzie mieszka i pracuje. Poza tym jest dla mnie zupełnie obcą osobą, która nawet mnie nie lubi.

Nie wiedziałem, czego od niego oczekuje, choć w sumie to niczego od niego nie oczekiwałem. Wyobrażałem sobie czasem, że z nim rozmawiam tak po prostu bez żadnych kłótni i spin z jego strony. Ja zawsze byłem do niego pozytywnie nastawiony (na zewnątrz na pewno, w środku niekoniecznie, bo kiedy ujrzałem go pierwszy raz, stwierdziłem, że będzie on kimś, kogo będę unikać szerokim łukiem), lecz on nie chciał utrzymywać ze mną żadnych kontaktów podobnie jak z całą resztą.

Nie wiem, może po prostu nie chcę mieć znajomych w klubie, a tak ogólnie jest duszą towarzystwa w jakimś innym miejscu? Nie chciało mi się w to wierzyć, ale zawsze były to jakieś domniemania.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz