Jechaliśmy właśnie ośmioosobowym samochodem do miejsca, w którym miały odbyć się pierwsze zawody z tym klubem. Tym razem była to bardziej prywatna podróż, niżeli wypad na kilkanaście osób autokarem. W skład samochodu wchodził trener Karl Gentry, który całe szczęście zadecydował się tutaj wstawić zamiast Lamara. Był to jeden z powodów, który spowodował, że znajdowałem się tutaj razem z Levim - starszym o kilka lat, lecz niższym chłopakiem naprzeciwko. Siedział w widocznie wygodniej dla niego pozycji i oglądał to, co dzieje się za oknem. Łokieć trzymał oparty o drzwi, a dłonią podtrzymywał policzek. Czarne włosy miał trochę roztrzepane, lecz była to zasługa podróży i krótkiej drzemki, na którą zdecydował się (bądź nie) chłopak. Jego oczy nadal były dosyć zasapane, a to wszystko była wina wczesnej pobudki. Nie jechaliśmy tak daleko, jak ostatnio, natomiast nie było mowy, o długim śnię. Zresztą dzień wcześniej Ackermann poinformował mnie, że weźmie leki nasenne, aby nie stało się tak, że nie zmruży oka przez całą noc, a później będzie udawał zombie. Nigdy ich nie stosowałem, dlatego też nie miałem pewności do tego, jak działają, ale wydawało mi się, że nadmierna senność Levia w tej chwili może być jakimś skutkiem ubocznym. Ważne jednak, że udało mu się w nocy zasnąć i nie będzie o tym marzył w ciągu dnia, kiedy to miał coś do zrealizowania. Tym czymś było oczywiście baczne obserwowanie mnie w ringu i trzymanie kciuków, aby to mi nadarzyła się okazja na zdobycie złota.
W tle leciała luźna muzyka z radia puszczana przez trenera, który uważnie prowadził samochód, a ja bezwstydnie patrzyłem się na czarnowłosego. Na dzień dzisiejszy wybrał coś luźniejszego, ponieważ jak mówił, inne ciuchy podczas jazdy mogły sprawiać mu dyskomfort. Zresztą w miejscu, do którego za niedługo dojedziemy, wszyscy będą się tak prezentować. Nie był to żaden pokaz mody.
Zauważywszy że mimo wypalania dziur w Levim, dzięki mojemu spojrzeniu nic nie dało i nadal siedział w tej samej zamyślonej, znudzonej i zmęczonej pozycji postanowiłem coś z tym zrobić. Podniosłem swoją prawą nogę i dosyć mocno kopnąłem go w łydkę. Nie miało być to przecież przypadkowe dotknięcie, a zwrócenie na siebie uwagi.
- Co jest? - odwrócił głowę w moją stronę, zmieniając pozycje.
- Nic - wzruszył ramionami. - wyglądałeś jak zahipnotyzowany.
- Zastanawiałem się.
- Nad czym?
- Ogólnie. - kiwam spokojnie głową na jego odpowiedź, wymyślając w głowie różne rzeczy nam, którymi mógłby zastanawiać się ten człowiek.
- Mam nadzieje, że będziesz trzymał za mnie kciuki. - sugeruje.
- Nic trzymał nie będę - odezwał się z tym swoim wyśmiewającym wszystko i wszystkich tonem. Kiedyś mnie to przerażało, ale po czasie stało się naprawdę zabawne. - po prostu masz to wygrać i tyle wystarczy. Przesądy nie są ci do tego potrzebne.
CZYTASZ
Fighters - boyxboy
RomanceWstrzymane prawdopodobnie nie zawszę. Przepraszam ale nie jestem w stanie. Nastoletni kick-boxer przeprowadza się do centrum Denver, aby trenować w jednym z najlepszych klubów w Stanach Zjednoczonych. Invincible Warriors nikogo prawie do siebie nie...