rozdział trzydziesty piąty

148 34 24
                                    

Po wjeździe na odpowiednie piętro otworzyłem drzwi, przepuszczając Levia w przejściu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po wjeździe na odpowiednie piętro otworzyłem drzwi, przepuszczając Levia w przejściu. Przez całą drogę niosłem jego zakupy, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało, ponieważ zyskałem tym oto sposobem coś o wiele lepszego.

- Nie spodziewałem się. - usłyszałem jego głos na korytarzu, gdzie chyba już zaczynał zdejmować buty.

- Czego? Takiego mieszkania?

- Powiedzmy. - nie było to nic dziwnego, że taka była jego reakcja. Chyba praktycznie każdy, który tutaj ze mną przychodził, tak reagował. Całe szczęście udało mi się przez te kilka miesięcy wpuścić do tego miejsca trochę siebie i mieszkanie było zdecydowanie przyjemniejsze niżeli kiedyś.

Czarnowłosy starannie zdjął buty i ułożył je obok innych par, które czekały tam na to, aż kiedyś w końcu je wybiorę.

- Nie musisz się tu martwić o porządek - informuje go. - bo widzę, że nie mogłeś przepuścić okazji na idealne ułożenie butów.

- Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej, prosiłbym cię. - odpowiedział niby poważnie niby nie, dlatego wolałem potraktować to jako faktyczną prośbę i przestać atakować go różnego rodzaju docinkami. - Spokojnie, zluzuj gacie. - dopowiedział kiedy zauważył, jak moja mimika twarzy diametralnie się zmieniła, z lekko rozbawionej na bardziej poważną. - Nie jestem takim stypiarzem jak mogłoby się wydawać. Rób, co chcesz, ja nie będę cię zatrzymywał. - dobrze było wiedzieć, że jednak to, co powiedziałem, nie zostało odebrane aż tak źle i Levi powiedział to dla żartu.

Chłopak wszedł, a ja zaraz za nim kiedy to wyzułem się z obuwia.

- Jak widać tutaj jest salon - podniosłem wolną rękę, ponieważ druga nadal była zajęta i wskazałem na pokój. - Telewizor, kanapa, stolik, roślinka... siadaj, gdzie chcesz. - ciemnowłosy ruszył w kierunku kanapy, na której zamierzał się bezpiecznie rozsiąść. - Tam na prawo masz łazienkę i kuchnie. Raczej ogarniesz, gdzie co jest. - skierowałem się właśnie w tamtą stronę, chcąc bezpiecznie odłożyć zakupy Ackermanna. Produkty, które potrzebowały lodówki, tam właśnie zostały umieszczone, a resztę zostawiłem w siatce. Z przyzwyczajenia chciałem już wszystko rozpakowywać, ale całe szczęście się przed tym powstrzymałem. Dodatkowa robota nie była mi potrzebna.

Wróciłem do salonu zastając Levia przeglądającego telefon. Wydawał mi się to dosyć rzadki widok, ponieważ chyba nigdy nie przyłapałem go na tym, aby robił to dłużej niż góra trzy minuty.

- Chcesz coś zjeść? - odwrócił się w kierunku mojego głosu.

- Em... chyba fajnie by było. - odpowiedział. - Mam nadzieje, że nie są to jakieś resztki pizzy.

- Oczywiście, że są. - odwróciłem się na pięcie i wracając do kuchni, wyjąłem gotowy już makaron z lodówki, oraz sos śmietanowy, który o dziwo został zrobiony przeze mnie. W pewnym momencie trzeba było w końcu zaczerpnąć trochę tych przepisów od mamy i zrobić z tego coś pożytecznego. Tak więc moim głównym daniem, które królowało w moim domu, był makaron z sosem śmietanowym i kawałkami mięsa. Całe szczęście zrobiłem go o tyle dużo, że starczyło na dobrych kilka dni i teraz. Gdyby nie to, chyba faktycznie musiałbym zamówić pizzę.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz