rozdział ósmy

192 52 70
                                    

Znajdowaliśmy się w jednym z najbardziej zaludnionych miejsc w mieście

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znajdowaliśmy się w jednym z najbardziej zaludnionych miejsc w mieście. Mimo dosyć późnej pory i ciemnego nieba ozdobionego księżycem i masą porozrzucanych gwiazdek ludzi było co niemiara. Siedzieli w ekskluzywnych restauracjach, zajadając się późną kolacją, chodzili do miejsc z różnego rodzaju rozrywką i oczywiście klubów, które były najpopularniejsze wśród młodych dorosłych.

- Dziękujemy, do widzenia! - rzucił Bruno do kierowcy taksówki. Samochód zatrzymał się tuż przed klubem, do którego mieliśmy iść. Wyszliśmy, zamykając za sobą drzwi, a ponury pan od razu odjechał, ponieważ nie mógł tutaj dłużej stać.

- Widzisz to? Dawno mnie tu nie było. - zapytał mnie, nawiązując do budynku zdobionego różnego rodzaju kolorowymi neonami. Nie wyróżniał się jakoś szczególnie na tle pozostałych, które mieniły się we wszystkich kolorach tęczy.

Przed klubem znajdowało się całkiem spore grono odstrzelonych osób prawdopodobnie czekających na znajomych.

- Najpopularniejszy klub w Denver, mówię ci.

- Co za tym idzie, że jest taki popularny?

- W porównaniu do reszty jest tu całkiem tanio. - pokiwałem głową. Nie wiem, czy robi mi to jakąś różnice skoro i tak nie przyszedłem tutaj pić.

Weszliśmy do budynku, wcześniej odwiedzając pilnujących porządku ochroniarzy i jak się później okazało, skierowaliśmy się do głównego punktu, z którego grała skoczna klubowa muzyka, a w środku panowała ciemność, która mijała się co chwile z migającymi laserami. Zauważyłem skaczące i wesołe osoby na parkiecie. Miejsce to nie różniło się wiele od tego klubu, w którym byłem rok temu. Było podobnie, choć przestrzeń w środku wydawała się zdecydowanie większa.

- Chodź, zamówię sobie coś. Na pewno nie chcesz? - spojrzałem na jego twarz oświetloną kolorowymi światłami z pełną powagą.

- Nadal trzymam się swojego postanowienia, dlatego nie, nic nie piję. - odpowiedziałem, a w odpowiedzi dostałem jedynie westchnięcie pełne rezygnacji, pomieszanego ze śmiechem, jakby myślał, że po czasie zmienię zdanie i odpuszczę.

Jeszcze nie wie, jak się zdziwi.

Bruno zaprowadził nas do barku, przy którym na całe szczęście znajdowały się dwa wolne stołki. Reszta ciągnących się wzdłuż baru z tego co udało mi się zauważyć, była zajęta.

Zerknąłem na blondyna, który z uniesioną głową podpartą prawą ręką skanował kartę drinków na ścianie. Były kolorowe i kuszące niczym muchomory, których nie powinno się jeść. Ceny mimo zapewnień chłopaka na moją osobę i tak były dosyć wygórowane. Jak w takim razie wyglądają w innych klubach? Wole chyba nie sprawdzać.

Mueller poprosił barmana o to co najbardziej przykuło jego uwagę i zwrócił się w moją stronę.

- Żałuj.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz