rozdział piętnasty

154 41 40
                                    

LEVI

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

LEVI

Czy moje słowa były szczere? Po części tak, lecz niekoniecznie.

To, co chłopak zrobił, rzeczywiście sprawiło, że zacząłem pałać do niego o wiele większą niechęcią, niż normalnie. Nie mógł jednak o tym wiedzieć, ani czuć się winny, ponieważ z perspektywy osoby trzeciej rzeczywiście nie wyglądało to jak przewinienie. Wypowiedziałem te słowa na głos, aby jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nie potrzebowałem jego troski. Potrzebowałem samotności, która pomogłaby mi zmierzyć się z tym całym złem, który mnie spotyka.

Kompletnie nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Zwykle zazwyczaj wracałem do domu, lecz teraz nie miałem na to ochoty. Potrzebowałem odreagować, gdyż nic nie szło po mojej myśli.

Trener Lamar, bo tak było mu na imię, jako jedyny wiedział, o mojej przeszłości. Kilka lat temu zwierzyłem mu się z problemu, który ciągnął za sobą wszystko, co złe. Jako głupi nastolatek ufałem temu człowiekowi i to właśnie jemu zdecydowałem się powierzyć tak dotkliwą dla mnie sprawę. Wierzyłem, że postąpi rozsądnie i spróbuje mi choć trochę pomóc.

Mimo wszystko nie przyszedłem do niego dobrowolnie. Gdybym nie musiał, nadal nikt by się zapewne o tym nie dowiedział. Musiałem jednak powiedzieć o tym komuś, kto zarządza klubem i ma w niego duży wkład, tak aby był w stanie spełnić moją prośbę.

Z początku mężczyzna nie brał na poważnie tego, co powiedziałem, lecz kiedy zagroziłem mu, że odejdę z klubu i przestanę trenować, zaczął inaczej do tego podchodzić. Widział we mnie duży potencjał i nie chciał mnie stracić za żadną cenę.

Ostatecznie po części zrozumiał, choć jego decyzja była niesamowicie zaskakująca i sprawiła, że zacząłem postrzegać jego osobę zupełnie inaczej. W moich oczach nie był już tym dobrym człowiekiem, na którego zawsze można było liczyć. Zawiodłem się na nim.

Po dłuższym czasie pogodziłem się jednak z tym wszystkim i zrozumiałem, że wszystko to, co się wydarzyło, musiało pozostać w tajemnicy dla dobra klubu. Nadal musiał mieć dobrą opinię publiczną, a pewna sytuacja związana ze mną, zniszczyłaby to wszystko.

Nie można było przecież zaprzepaścić tego, na co tyle ludzi tak pilnie pracowało.

Szedłem powoli przed siebie, szczelnie owijając się czarnym płaszczem. Głowę miałem spuszczoną w dół, obserwując swoje buty.

Moje własne myśli dołowały mnie coraz to bardziej, a dzień z dnia na dzień, wydawał trudniejszy od poprzedniego. Dlaczego to wszystko musiało przytrafić się akurat osobie, która z niczym sobie nie radzi. Zupełnie nic nie jest w porządku, bo moje i tak niegdyś nieinteresujące życie kilka lat temu zostało zniszczone.

Nienawidzę ludzi, bo są zapatrzonymi w siebie świniami, którzy jedynie czego chcą, to własnego dobra. Nie mówię tu o zupełnie wszystkich, lecz nie mam czasu, ani tym bardziej ochoty na rozpracowywanie myśli wszystkich napotkanych mi osób. Myślę, że lepiej będzie, jeśli uznam każdego za wroga, dzięki czemu nikt nie spowoduje, że się na kimś zawiodę.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz