rozdział dwudziesty piąty

137 31 11
                                    

Stałem w łazience i myłem zęby, a właściwie to już kończyłem, ponieważ powinienem się streszczać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Stałem w łazience i myłem zęby, a właściwie to już kończyłem, ponieważ powinienem się streszczać. Wstałem odrobinę za późno i musiałem wszystko robić w pośpiechu, aby zdążyć na autokar, który za parę minut powinien się pojawić. Byłem już w pełni przyszykowany, a jedynie co mi zostało, to wypluć pianę z ust i przepłukać je wodą. Odłożyłem szczoteczkę i przecierając twarz ręcznikiem, wyszedłem z łazienki.

Śniadanie musiałem wpakować w siebie na szybko, a co za tym idzie, nie posiliłem się zbyt dużą ilością jedzenie. Miałem nadzieje, że będą mieli coś na miejscu.

Levi stał przy swoim łóżku, lekko się nad nim pochylając. Majstrował coś przy swojej torbie sportowej, do której spakował swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Zastanawiałem się od dłuższego czasu, jak wygląda postawa czarnowłosego przed walką, aczkolwiek postawiłem na pełne opanowanie. Gdybym dał sobie uciąć za to rękę, oczywiście nadal miałbym ją na miejscu i niebyłym stratny. Chłopak zachowywał się zupełnie jak zawsze i nie wykazywał żadnych oznak stresu, czy czegokolwiek, co by na to wskazywało.

Osobiście w większości przypadków również tego nie doświadczałem w nadmiernej ilości, natomiast zawsze coś sprawiało, że na moment przed wyjściem do ringu zapalała mi się w głowie czerwona lampka i świadomość, że może mi pójść coś nie tak, że mogę się pogrążyć przed trenerami i ludźmi, którzy we mnie wierzyli, ale i przede wszystkim przed samym sobą.

Moje początki były w tej kwestii najgorsze i przez te wszystkie negatywne myśli moje umiejętności w ringu spadały blisko zera. Kilka pierwszych zawodów zrąbałem po całości i nie byłem z tego w ogóle dumny, ale przecież, co było, to minęło. Z czasem nabrałem pewności siebie, jak i doświadczenia samego w sobie, co pomogło mi diametralnie.

Moje pierwsze jakiekolwiek osiągniecie w tej dziedzinie, nie było zbyt wielkie, bo stanąłem jedynie na marnym trzecim miejscu, gdzie żaden z moich przeciwników nie miał jakiegoś wygórowanego doświadczenia. Później to się jakoś tak potoczyło, że nawet nie zauważyłem, kiedy zająłem pierwszy raz w życiu pierwsze miejsce.

Podszedłem do stolika i podniosłem z niego telefon, sprawdzając godzinę. Było wpół do dziewiątej, a co za tym idzie, powinniśmy się zbierać.

- Gotowy? - zadałem pytanie.

- Raczej tak. - kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem.

Chłopak się wyprostował i zmierzwił opadające na czoło kosmyki włosów.

Byłem mu bardzo wdzięczny, co do wczoraj i chyba nadal jakoś nie jestem w stanie w to uwierzyć. To było przecież banalne, ale odnosiłem wrażenie, jakbym niezmiernie się tym cieszył. Było to przecież pewnego rodzaju przełamanie ze strony Ackermanna, który jakiś czas wcześniej wspominał o tym, abym się od niego odczepił.

- Jak emocje przed rywalizacją, co? - westchnął i odwrócił się w moją stronę.

- Nic specjalnego. - jak zawsze rozmowny i pełen ekscytacji.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz