rozdział trzydziesty

165 36 65
                                    

Tamte kilka godzin spędzone z Levim było dla mnie jak zbawienie, ponieważ czekałem na tę chwilę od dłuższego czasu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tamte kilka godzin spędzone z Levim było dla mnie jak zbawienie, ponieważ czekałem na tę chwilę od dłuższego czasu. Czekałem na chwile, w której Levi pokażę, choć krzty prawdziwego siebie i pozwoli na normalną rozmowę.

Kiedy reszta klubu bawiła się w wynajętej restauracji, świętując rozpoczęcie sezonu i wygrane walki, ja chodziłem po mieście z Ackermannem, tak właściwie bez żadnego celu.

Chwile radości musiały się jednak kiedyś skończyć i wraz z powrotem do Denver powrócić do szarej rzeczywistości, w której nie było tego czarnowłosego chłopaka. Minął ponad tydzień od zawodów, a on w klubie pojawił się jedynie dwa razy, co zrazu na raz zaczynało robić się coraz bardziej podejrzane. Nie wymieniłem z nim od tamtego czasu żadnego słowa, co po części było moją winą. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Levi sam z siebie nie odezwie się do mnie z powodu swojej dumy, albo po prostu braku chęci, co już mnie tak nie radowało, a ja sam mimo prób przełamania nie podszedłem do niego i się z nim nie przywitałem. To było dziwne, ale zaczynałem się przy nim peszyć i częściej zacinać rozmawiając. Mało brakowało do tego, abym zaczął się jąkać.

Martwiłem się o niego przez te kilka długich dni kiedy to nie pojawiał się w drzwiach klubu, kiedy nie obdarowywał wszystko i wszystkich tym swoim niezadowolonym spojrzeniem i kiedy nie opuszczał klubu zdecydowanie wcześniej od wszystkich, nie biorąc nawet prysznica.

Środa, koniec treningu. Poświęciłem dzisiaj kilkanaście ostatnich minut ćwiczeń i wyszedłem wcześniej niż zwykle, tłumacząc się tym, że śpieszę się na jakieś ważne spotkanie i nie mogę się na nie spóźnić za nic w świecie.

Jeszcze przed Levim, bo akurat dzisiaj zachciało mu się przyjść, wszedłem do szatni i przebrałem się w codzienne ciuchy.

Po kilku minutach wszedł i czarnowłosy. Spocony i wycieńczony po męczącym treningu, choć z moich obserwacji wynikało, iż ewidentnie się nie starał i przyszedł jedynie, aby przyjść, i trener nie miał do niego żadnych wątków. Od razu do głowy przychodziła mi jego porażka, ale przecież mówił, że nie jest to dla niego żadne obciążenie i właściwie ma to gdzieś. Jeżeli jego słowa były zgodne z prawdą, to coś innego musiało na niego wpłynąć.

A może ten sport mu się po prostu znudził? Ile lat bez przerwy można okopywać ludzi?

Po kilku dniach od naszej ostatniej rozmowy postanowiłem w końcu wciąć się w garść i zainteresować jego osobą. Nie chcę, aby pomyślał sobie, że tak nagle mi się znudził i nie chcę się z nim zadawać, że wtedy kiedy dowiedziałem się o nim czegoś więcej, utwierdził się w przekonaniu, że rzeczywiście nie chciałem się z nim kolegować i po prostu sobie coś ubzdurałem.

Odłożyłem telefon trzymany w dłoniach po tym jak wszedł do szatni. Zdziwił się nieznacznie, co wywnioskowałem po jego grymasie na twarzy. Wyszedłem z treningu całkiem dawno i teoretycznie nie powinno mnie tutaj być.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz