rozdział trzydziesty siódmy

139 33 12
                                    


Po raz kolejny udało mi się namówić Levia na coś, czego z początku nie chciał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po raz kolejny udało mi się namówić Levia na coś, czego z początku nie chciał. Upierał się, że jazda na rolkach w jego przypadku będzie niesamowicie niebezpieczna i nie wyobraża sobie, aby postawić nogę na zaludnionych chodnikach Denver. Ja z racji tego, że zauważyłem znaczną poprawę w jego jeździe, porównując jego umiejętności sprzed paru godzin wstecz do teraz, musiałem przyznać, że dobrze przyswajał sobie nowe rzeczy. Oczywiście nie był w stanie rozpędzić się, do nie wiadomo jakich prędkości, ponieważ niekoniecznie opanował sztukę hamowania i jeśli chciał to zrobić, to najczęściej wpadał na trawę, która sprawiała, że automatycznie się zatrzymywał.

Chodniki nie były tak samo równe i proste jak droga w parku, dlatego trzeba było zachować większą ostrożność. Miałem chłopaka pod czujnym okiem, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego, że zawsze coś może pójść nie tak. Nie chciałem, aby przypadkiem spowodował wypadek albo po prostu sam sobie coś zrobił.

W mieście panował gwar i co chwile mijaliśmy grupki ludzi, którzy kierowali się w obranym przez siebie kierunku. Każdy miał gdzieś tam swoje życie, ale szczerze trudno było mi to sobie wyobrazić. Ruch na ulicy zdawał się być taki sam jak zwykle, czyli dosłownie wszędzie można było dostrzec samochód w podróży. Nie było mowy o świeżym powietrzu w tym miejscu, ale zdawałem sobie przecież sprawę, że jadę na centrum miasta, a nie na wieś hodować krowy.

Z racji, że przez pewien moment ludzi zabrakło i przez kilka metrów droga było prawie że całkowicie pusta, pozwoliliśmy sobie na przyśpieszenie. Nie było to dla mnie nic szczególnego, ponieważ mimo wszystko i tak przemieszczaliśmy się w prawie takim samym tempie co przechodni, ale dla czarnowłosego stanowiło nieco większe wyzwanie.

Dosłownie wystarczył mi ułamek sekundy, aby przeanalizować sytuacje na drodze. Levi chyba stracił na chwile panowanie i prawie że wylądował na niczego się niespodziewającej staruszce, która zmierzała w jego stronę. Szybko podjechałem do niego i mocno chwyciłem za bluzę, przyciągając jego ciało w swoją stronę. Było to na tyle silne, że wpadł na mnie z impetem, a ja w ostatniej chwili ochroniłem się przed przywaleniem potylicą w ścianę jakiegoś budynku.

- Może trochę ostrożniej, co? - zapytałem się go, trzymając naprawę blisko siebie. Dokładnie widziałem jego emocje. Jego oczy potrafiły dużo zdradzić, jeśli nie zdążył przybrać twarzy dorosłego i niezniszczalnego mężczyzny. Wszystko powiedziałem z rozbawieniem, ponieważ nie miałem mu przecież niczego za złe.

- Nie bądź śmieszny - czułem jego oddech na szyi. - sam wymyśliłeś, aby jeździć w tym po mieście.

- A ty mówiłeś, że umiesz jeździć, tylko zapomniałeś i co?

- A nie umiem? Jakimś cudem znalazłem się tu przecież. - przewróciłem oczami na jego wypowiedź, bo w sumie miał racje.

- Gdybyś umiał, to nie musiałbym cię odciągać od jakiejś baby. Dosłownie pół metra i byłoby po niej. I tak wyglądała jakby była na pograniczu śmierci, a nie chciałbyś chyba trafić do pierdla, nie? Mogłeś spowodować wypadek.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz