rozdział czterdziesty trzeci

106 25 11
                                    

Przypomnienie:

Levi ostatecznie nic sobie nie zrobił. Wypuścił nóż z dłoni na płytki w kuchni, a jego chwilowa pewność wyparowała. Następnego dnia kiedy Eren siedział w szkole, otrzymał wiadomość od chłopaka, który zaproponował mu spotkanie. Brązowowłosy bez zbędnych problemów się zgadza i wita się z niebieskookim, który specjalnie przyjechał do niego pod szkołę. Levi zabiera Erena do pewnego dziwnego miejsca, które z pozoru naprawdę mu się nie podoba. Po przejściu przez skrzypiące schody opuszczonego bloku w końcu wychodzą na dach, gdzie wita ich przepiękna panorama. Eren dowiaduje się, że Nicholas zabierał tutaj Levia kiedy byli jeszcze głupimi nastolatkami. Jaeger martwi się o niego, zauważając czerwone ślady na knykciach. 

W pewnym momencie nastała chwila, w której zrozumiałem, że kick-boxing nie był dla mnie całym światem, a właściwie to był, tylko istniały również inne rzeczy, którymi powinienem się zainteresować

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W pewnym momencie nastała chwila, w której zrozumiałem, że kick-boxing nie był dla mnie całym światem, a właściwie to był, tylko istniały również inne rzeczy, którymi powinienem się zainteresować. Oczywiście mógłbym wymienić Levia, Levia no i może Ackermanna, ale jeśli o niego chodziło, to do niczego zmuszać się nie musiałem. Sam z siebie marzyłem o tym, aby każdy dzień spędzić z tym człowiekiem, tyle że ważnym aspektem była jeszcze zapomniana przeze mnie szkoła. Przyjeżdżałem tutaj z nadzieją moich rodziców na wszystko, co najlepsze. Oceny specjalnie ich nie interesowały, ale w momencie, którym groziło to powtórzeniem klasy, pojawiał się problem.

- Cześć Eren!

- O, hej mamo!

- Nie dzwonisz do mnie w ogóle, coś się stało, czy po prostu...

- Nie. - wtrąciłem się. - Po prostu nie mam wolnej chwili. Treningi - wiesz o co chodzi.

- Tak, jasne, ale mam do ciebie ważną sprawę. - zaniepokoiłem się. Zazwyczaj nie mówiła do mnie takim tonem. A może miałem tylko takie wrażenie i tak naprawdę telefon zmieniał jego wydźwięk?

- Jaką sprawę?

- Ty i szkoła. Rozumiemy z tatą, że nie aspirujesz na studia medyczne, ale zdać by się przydało, prawda? Pozwoliliśmy ci na Denver, ale postawiliśmy warunki. Nie będziesz całkiem olewał zajęć, ani sprawiał żadnych problemów. Chciałam tylko zainterweniować, bo zaraz koniec roku szkolnego, a nie wydaje mi się, żebyś zainteresował się tematem. - po długiej wypowiedzi mamy nastała dosyć długa głucha cisza. Nie wiedziałem jak się do tego odnieść, bo nie miałem żadnej mądrej wymówki i w sumie to się z nią zgadzałem. To była moja wina.

- Ja... wiem. - westchnąłem z poczuciem winy.

- Musisz stawić szkołę na pierwszy tor. Przynajmniej na jakiś czas, bo będziesz miał problemy.

- Dobrze. Wezmę się za to.

- Ufam ci Eren i mam taką nadzieję. Zresztą wpadniesz może do nas? Z każdą chwilą zapominam, że mam w ogóle syna.

- Zobaczę mamo, muszę kończyć!

- Czekaj... - rozłączyłem się i rzuciłem telefonem na kanapę.

Fighters - boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz