Przede mną rozciągał się staw, a właściwie zamarznięta łąka, którą okradały wysokie drzewa. Nic nie byłoby specjalnego w tym miejscu, gdyby nie fakt, że był tu ogrom świetlików, które tworzyły zimową, piękną aurę.
Biel śniegu cudownie podkreślała cały klimat, czułam się w tym miejscu, jak prawdziwa księżniczka i miałam ochotę zostać tu, by tylko oglądać codziennie ten niesamowity widok.
– Chodź. – Powiedział do mnie Jonathan, wystawiając w moim kierunku swoją długą rękę.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy ją chwycić, ale w końcu to zrobiłam. Chłopak zaczął iść w kierunku lodu i wszedł na niego, jak gdyby nigdy nic.
– Spokojnie, tu nie ma w ogóle, jak się zabić. Lód jest gruby, a gdybyś się przez niego przebiła, to co najwyżej zmoczyłabyś nogę.
Weszłam na lód, czując się przez chwilę na nim niepewnie. Niezbyt przepadałam za łyżwami, chociaż przez balet miałam w tym sensie o wiele łatwiej.
Szybko jednak zapomniałam o tym, że nie przepadałam za łyżwami, gdyż przed moimi oczami tworzył się tak cudowny i nierealny dla mnie obraz, że nie potrafiłam się skupić na niczym innym, jak cieszenie się z faktu, iż byłam tutaj.
– To świetliki górskie, które zamieszkują tylko ten zaułek MoneVillo. Właściwie prawie nikt nie wie o tym miejscu, dlatego lód jest praktycznie nienaruszony. – Złapał mnie mocniej za rękę, przyciągając do siebie i zakręcił na lodzie. O dziwo się nie wywróciłam. – Strasznie lubię tu przychodzić, a z uwagi, że mieszkamy w zimnych górach, to zawsze spotkamy tutaj lodowisko.
Puścił moją rękę, by wyjąc coś z plecaka, a ja w tym czasie obróciłam się, napawając cudownym, zimowym i nocnym widokiem. Nie mogłam uwierzyć, że tak cudowne miejsca znajdowały się obok mnie.
– Wziąłem nam łyżwy. Spokojnie, ja sam nie umiem się na nich poruszać. Pewnie się wywalę, ale pobawimy się trochę.
Będąc trzeźwa, raczej bym odmówiła, ale teraz, gdy alkohol wirował w moich żyłach i sprawiał, że stawałam się bardziej elastyczna, wzięłam parę, którą mi zaoferował.
Poczłapałam się do brzegu i usiadłam na kamieniu, koncentrując się całkowicie na butach. Lekko dzwoniło mi w uszach, więc miałam utrudnione zadanie. Na całe szczęście większość alkoholu odparowała mi z uwagi na to, co widziałam i co się stało.
– Idziemy? – Zapytał chłopak, gdy dopinałam na końcu łyżwy.
Westchnęłam, zaczynając lekko się denerwować. Odepchnęłam się od ziemi, stając na proste nogi i zaczęłam sunąć w kierunku bruneta. Nie czułam się komfortowo na tych posranych butach, ale nie było źle.
– Czuję się, jakbym miał zaraz się wyjebać i zabić. Mam cudownie pomysły, nie? – Zapytał, wzdychając lekko zdenerwowany.
Ciekawiło mnie, czemu wziął nam łyżwy, skoro był do nich tak negatywnie nastawiony. Oczywisty był fakt, że pewnie byłoby to najlepsze wyjście na łyżwy, gdybyśmy oboje potrafili na nich jeździć i nie wyglądalibyśmy, jak lamy.
– Chodź, musimy się rozruszać. – Zaproponowałam, stawiając pierwszy krok i pociągając za sobą bruneta.
Przypomniałam sobie technikę, którą za młodu używałam w balecie. Była ona praktycznie tak samo użyteczna tam, jak tutaj i po chwili prawie bez problemu byłam w stanie samoistnie jeździć, jak nigdy przedtem.
Trzymałam cały czas chłopaka za rękę, gdyż ten wydawał się całkowicie niepewny swoich ruchów, kiedy ja już powoli się rozgrzewałam.
Zastanawiało mnie, skąd Jonathan wiedział, jaki mam numer buta, skoro mu tego nie powiedziałam. Było to natomiast miłe z jego strony, że sam coś wymyślił i sprawił mi kolejną miłą niespodziankę. Bardzo lubił to robić.
CZYTASZ
The Storm
Teen FictionKażdy w życiu popełnię błędy. Są one nieuniknione, gdyż nikt z nas nie jest nieomylny. Niestety niektórzy popełniają błędy tak wielkie i znaczące, że nie da się już ich naprawić, a one same ciągną na nas lawinę niepowodzeń, która zmienia diametralni...