– Stormy spakowałaś wszystko? – Zapytała mnie moja matka, budząc z drzemki, którą sobie ucięłam na tyle samochodu.
Nie chciało mi się nawet wspominać o tym, że byliśmy już za połową drogi do akademii, więc nie opłacałoby się nam zawracać nawet po mój telefon, a gdzie dopiero po coś mniej ważnego. To pytanie było co najmniej zbędne.
– Nie umrę. – Burknęłam, przewracając się na drugi bok, by zasygnalizować rodzicom, że zamierzam dalej iść spać.
Moje napuszone kudły, które stały, niczym sprężynki, nie spełniały dobrej funkcji, jako poduszka. Za każdym razem, gdy ktoś mnie budził, miałam problem z ponownym zaśnięciem. Czemu rodzice byli aż tak okropni i pomimo faktu, że zadawali bezsensowne pytania, to wysyłali mnie na drugi koniec stanu, bym mogła dalej rozwijać swoją pasję, którą to właściwie oni mi narzucili w młodości.
Ja jednak również nie byłam święta i nie potrafiłam trzymać się obietnic, które im złożyłam. Sama siebie właściwie wpakowałam, ale zdecydowanie lepiej całą winę było zrzucić na osoby trzecie. W końcu od małego było mi wpajane, że to ja jestem najważniejsza, więc tym bardziej powinno się o wszystko obarczać rodziców.
– Pointy, strój, rajstopy, wkładki...
– Wszystko wzięłam, sprawdzałam jeszcze przed wyjazdem. – Przerwałam, wzdychając nerwowo. Chciałam być już na miejscu, by tylko wyswobodzić się z otoczenia moich rodziców.
– Mam nadzieję, że spotkasz samą panią Mone. Ona dobrze cię nauczy cię robić fouetté, gdyż nadal robisz je zbyt wolno, pomimo tego, że ćwiczyłam je z tobą sama.
Nie chciałam odpowiadać na przechwały i zaczepki mojej matki, co do mojej akrobacji i umiejętności baletowych. Prawda była taka, że nie kochałam tego sportu tak, jak ona i robiłam to wszystko tylko i wyłącznie z uwagi na to, że musiałam. Gdybym mogła, nie wybrałabym roli baletnicy, ani nie przeniosłabym się do Akademii w górach MoneVillo.
– Pamiętam, jak byłam w twoim wieku i jak wiele tam się nauczyłam. Cudowne czasy, których nie da się wyrzucić z pamięci.
Widziałam, że zaczynała odpływać w marzenia i wspomnienia, które w niej siedziały. Przykro było mi z początku patrzeć na swoją mamę i jej niespełnione marzenia, związane z występowaniem na najbardziej elitarnych występach baletowych. Kobieta miała talent w moim wieku i nie dało się tego zaprzeczyć, ale kontuzja kolana, której się nabawiła podczas jednego występu, który mógłby otworzyć jej drzwi do kariery, skutecznie ją zakończył.
Moja mama załamała się, ale gdy poznała ojca, zyskała na nowo szczęście, które spotęgowało się, gdy urodziła dwie zdrowe córki - Mellisę, moją starszą siostrę i mnie. Niezrealizowane marzenia naszej matki przeszły na nas, a my od małego uczyłyśmy się baletu, by stać się takie, jak mama, a ta, choć początkowo nie narzucała nam naszej przyszłej drogi życiowej, powiedziała, że jak przegniemy, to zrobi wszystko, by nas ratować. Dla niej takowym ratunkiem był wyjazd w góry MoneVillo do Akademii „Mone de la Rosé".
– Dzwoń do nas chociaż raz w tygodniu, słuchaj wychowawców i nauczycielek, bo jest to najlżejszy wymiar ratunku, jaki moglibyśmy ci sprawić. – Mój ojciec przerwał na chwilę swój wykład, a ja całkowicie wiedziałam, z czym wiązał się kolejny wybryk. Nie mogłam do tego dopuścić. – Próbuj nie pakować się w kłopoty i mieć pozytywne stosunki ze swoimi współlokatorkami. Załatwiliśmy ci jeden z dwóch pokojów w najlepszym skrzydle, więc sądzę, że dziewczyny, z którymi będziesz mieszkać, będą dla ciebie odpowiednie.
– Ucz się pilnie. Będziemy mieć wgląd w twoje oceny i zachowanie, a także postępy. Co trzy miesiące będziemy przyjeżdżać również na rozmowę kontrolną z dyrektorką Mone. – Narzucała mama. – Wysyłamy ci również pieniądze na konto. Co trzy miesiące dostaniesz ich więcej na nowe pointy, ale nie chcę słyszeć, że nie masz pieniędzy, gdyż wydałaś je na głupoty. Nie prześlemy ci więcej, musisz uczuć się odpowiedzialności za swoje głupie czyny.
CZYTASZ
The Storm
Teen FictionKażdy w życiu popełnię błędy. Są one nieuniknione, gdyż nikt z nas nie jest nieomylny. Niestety niektórzy popełniają błędy tak wielkie i znaczące, że nie da się już ich naprawić, a one same ciągną na nas lawinę niepowodzeń, która zmienia diametralni...