Po jakimś czasie wypracowałam sobie rutynę, której trzymałam się. Codziennie chodziłam na treningi, od poniedziałku do piątku widziałam się w szkole, a we wtorki i czwartki miałam pracę. W międzyczasie widziałam się z Sadie, weekendy miałam raczej zarezerwowane dla Jonathana, choć nie zawsze tak było.
Miałam też dużo wolnego czasu, w który musiałam wcisnąć naukę, a ta zajmowała mi czasami dobre godziny. Życie w akademii nie należało do najłatwiejszych, ale przez ponad dwa miesiące dało się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Wciąż w głowie miałam obawy przed zbliżającymi się świętami Bożego narodzenia. Nie miałam bladego pojęcia, jak ja je spędzę i czy będę musiała wrócić do domu. Wszystko to wydawało się tak bardzo jeszcze odległe, choć było to mniej niż sto dni.
– Idziesz z nami do kawiarni? – Zapytała Sadie, wstając z łóżka.
Spojrzałam na nią niezbyt przekonana i westchnęłam. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a poza tym kończyły mi się pieniądze. Wzięłam dodatkową zmianę w pracy, by dobić sobie więcej dolarów, ale wciąż czułam się pod ostrzałem i wolałam zostawiać sobie jakieś większe sumy na kiedyś. Nie mogłam być przecież pewna, że rodzice nagle nie zaczną po raz kolejny odcinać mnie od pieniędzy, a tego bym nie chciała znów przechodzić.
– Wiesz co, nie mam zbytnio ochoty. Może następnym razem. – Powiedziałam, zniżając ton głosu, by wydał się bardziej prawdziwy.
– Ostatnio rzadko dość wychodzisz, wszystko okej?
Miło było z jej strony, że się pytała, ale nie czułam się na tyle komfortowo, by spowiadać się komukolwiek na temat rodziców czy pieniędzy. Nie musiałam uwalniać przed kimkolwiek swoich demonów, wolałam trzymać je dla siebie na wodzy.
– Wszystko okej, ostatnio mnie chyba jakaś choroba bierze. Pewnie mi przejdzie. – Skłamałam.
– Rozumiem, mam nadzieję, że nic poważnego, ale mogłam się tego spodziewać, bo jesteś blada, jak trup i to dosłownie.
Pokiwałam niemrawo głową i poprawiłam swoją pozycję na łóżku, wciskając się bardziej w materac. Udawałam, że byłam zmęczona i strasznie źle się czułam, a gdy Sadie w końcu wyszła, odpaliłam komputer.
Pewnie było to z mojej strony dość wredne, że ją okłamywałam, ale nie mogłam inaczej. Nie czułam się na siłach, by tam iść, a co dopiero, by się tłumaczyć, że nie mam zbyt dużej ilości pieniędzy i wolałabym nie kupować sobie żadnej kasy. To środowisko to toksyny, zjedliby mnie od razu.
Chciałam odłożyć dużą sumę, by po skończeniu akademii odciąć się od rodziców i zamieszać sama. Było to na razie jedynie marzenie ściętej głowy, ale na większą skalę nic nigdy nie było wiadome i czarno-białe.
Weszłam na stronę, która pokazywała ranking naszej agencji. Codziennie widniały tam rankingi, które odpowiadały ocenom klientów. Zważywszy na to, że była środa, a na stronie wyświetlał się wtorkowy ranking, znów zajmowałam podium.
Nieważne, ile razy bym nie przychodziła, to zawsze w ten dzień, w którym byłam, to znajdowałam się w topowej trójce. Niezbyt potrafiłam ocenić, czy była to rzecz dobra i zdatna do chwalenia się, czy raczej powinno mnie zjeść zażenowanie. Czułam się po prostu zmieszana.
– Czyli jednak dobrze się czujesz. – Stwierdziła Aurora, nagle wchodząc do pokoju i cholernie mnie wystraszając.
Przez chwilę wahałam się nad tym, co powiedzieć i jak zareagować, ale dziewczyna na szczęście wyprzedziła mnie w tym fakcie.
CZYTASZ
The Storm
Teen FictionKażdy w życiu popełnię błędy. Są one nieuniknione, gdyż nikt z nas nie jest nieomylny. Niestety niektórzy popełniają błędy tak wielkie i znaczące, że nie da się już ich naprawić, a one same ciągną na nas lawinę niepowodzeń, która zmienia diametralni...