– Wracamy do domu. Spakowałaś wszystko?
Pokiwałam głową, spoglądając na ostatki rzeczy, które zostawiłam w pokoiku. Reszta mojego bagażu była u Leonela, a ją miał mi wysłać kurierem.
– To świetnie. Możemy wracać.
Cieszyłam się, że już nie będę musiała więcej widzieć tej zakłamanej mordy Sadie. Szczerze byłam już parę razy bliska tego, by solidnie ją zmasakrować. Naprawdę było to coś bardzo kuszącego w moim przypadku.
Wzięłam swoje bagaże, których było w cholerę mało, zważywszy na to, co zostawiłam u Leonela. Cudownie było spędzać z nim czas. Szczerze nikt nie rozumiał mnie tak bardzo, jak on i zawsze zostawałam wysłuchana. To był anioł, a nie człowiek.
Nigdy nie wspominał o Jonathanie, choć doskonale wiedział, że to wszystko się o niego rozchodzi. Po prostu znał wartość słów i wiedział, że chociażby jego imię samo w sobie sprawi, że całkowicie mi odbije.
Pogrzeb przeżyłam bardzo emocjonalnie. Inni również płakali, ale ja dosłownie czułam, jak rozpadam się w środku. Mogło to brzmieć cholernie dziwnie, ale tak potężnego bólu od dawna nie czułam. Od dawna nie pragnęłam tak bardzo cofnąć czasu.
Kiedy trumna zsuwała się w dół, rozumiałam powoli, że naprawdę to był już koniec. Jego nie było, a ja nie byłam w stanie nic z tym zrobić, bo dla niego było już za późno na ratunek.
– Teraz powrót, a za trzy godziny będziemy w domu. Za parę miesięcy idziesz do szkoły w Skotant Lure, więc będziesz spała w domu. Mamy nadzieję z twoim ojcem, że tym razem nas nie zawiedziesz, bo mocno się nalataliśmy, byś mogła tam chodzić.
Nie czułam do nich wdzięczności w żadnym stosunku. Wolałabym już szczerze wbić sobie nóż serce, niżeli im podziękować. Nie zasługiwali na takie słowa.
– Ta szkoła była zdecydowanie zbyt dobra dla ciebie. Popełniłam błąd, myśląc, że dasz sobie w niej radę.
Jej arogancja podnosiła mi ciśnienie. Od dziewiętnastu lat była moim utrapieniem i koszmarem. Mogłam przysiąc, że nikogo tak bardzo nienawidziłam, jak tej kobiety. To wszystko było przez nią.
– Może tak to wy zawiniliście? Gdybyście wysyłali mi normalną ilość pieniędzy do wyżycia, to niekoniecznie musiałoby się to tak skończyć, ale woleliście karać mnie czymś, czego nie mogłam sobie w żaden inny sposób zapewnić. To wszystko przez was, bo wysłaliście mnie do jakiejś zasranej szkoły baletowej, do której nigdy nie chciałam nawet wejść i zostawiliście mnie na pastwę losu. Cholerni egoiści.
Wiedziałam, że kłótnia z rodzicami nie była najlepszym pomysłem, ale nie miałam już, co zrobić. Wiedziałam, że Jonathan byłby ze mnie dumny pod tym względem. On zawsze mnie rozumiał, jak nikt inny.
– Nasza wina? To ty zatrudniałaś się jako dziwka. Ty wybrałaś najłatwiejszą opcję. Przecież mogłaś pracować na kasie.
– Przecież mogłaś się po prostu zachowywać, jak matka. – Warknęłam, widząc coraz to bliższy wybuch złości. – Nie musisz się jednak martwić. Ustawię sobie życie lepiej od ciebie i na starość nie dostaniecie nic przez zniszczenie mojej psychiki. Nie jesteście mi nic w stanie aktualnie zrobić, bo nie możecie mnie wyrzucić przez najbliższy rok, a po nim i tak sama zamierzam się wynieść i wiedz lepsze życie bez was.
Szłam ostrzej, niżeli zamierzałam w którymkolwiek momencie. Co ja mogłam jednak poradzić na to, że mówiłam prawdę za każdym razem? Nienawidziłam ich, nienawidziałam Sadie i tej akademii, ale to dzięki niej poznałam wspaniałych ludzi i to było najgorsze, że istniał aż tak wielki dysonans.
CZYTASZ
The Storm
Teen FictionKażdy w życiu popełnię błędy. Są one nieuniknione, gdyż nikt z nas nie jest nieomylny. Niestety niektórzy popełniają błędy tak wielkie i znaczące, że nie da się już ich naprawić, a one same ciągną na nas lawinę niepowodzeń, która zmienia diametralni...