#26 ' „It isn't in my blood". '

1.1K 52 33
                                    

Rano, gdy obudziłam się w łóżku z Leonelem, prześledziłam z dokładnością to, co powiedziałam i co on powiedział.

Zaproponował mi święta wraz z nim, kiedy ja „nie miałam planów" i odmówiłam? Ta durna kartka zawróciła mi w głowie, a przecież nie musiała być nawet prawdą. Mógł sobie robić żarty, czy sądzisz, że to było już po prostu nieaktualne przez moje darcie się i tę kłótnię, którą odbyliśmy.

Niestety w mojej głowie wciąż siedział i choć próbowałam go z niej wyrzucić i utwierdzić się w tym, że on nic dla mnie nie znaczy, nie udawało się. Najzwyklej w świecie nie udawało się.

Posiadałam w stosunku do niego dziwne, nieokreślone i specyficzne uczucia, których nie dałam rady nazwać. Lubiłam go i to była prawda, że Jonathan przesadził w akcji z autem, ale nieraz był inny. On był inny, a wtedy po prostu wybuchł.

Leonel spał jeszcze, a ja wstałam z łóżka, zarzucając na swoje nagie ciało jego koszulę. Zastanawiałam się, czy rodzice kiedykolwiek przypuszczali, że moje życie się w ten sposób potoczy. Byłam raczej zdania, że tak, bo wciąż wypominali mi, że jestem puszczalska.

Podeszłam do okna balkonowego w jego sypialni i delikatnie je otworzyłam, co chwilę monitorując, czy mężczyzna przypadkiem nie został obudzony.

Wyszłam na dwór, a moje praktycznie całe nagie ciało owiał zimny wiatr górski. Nie mogłam uwierzyć w to, że jeśli wszystko by dobrze poszło, to za dwa tygodnie miałabym się budzić porannym i ciepłym słońcem.

Musiałam do niego zadzwonić i zapytać, bo innej opcji po prostu nie widziałam. Miałam na głowie jeszcze casting do sztuki baletowej, która miała się odbyć na nowy rok zaraz po świętach, by zatańczyć na końcowym pokazie rocznym przed wakacjami. Każda dziewczyna chciała w nim tańczyć, a ja po prostu wiedziałam, że musiałam.

*

– Jeszcze raz ci dziękuję za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś. – Powiedziałam na odchodne Leonelowi, delikatnie przy tym całując jego policzek. – Nie wiem nawet, jak ci się odwdzięczyć.

– Dobrze wiesz, że nie musisz, ale jakbyś chciała, to o tak dokładnie masz pojęcie, jak to zrobić. – Zaśmiał się, a na podjazd zajechała już limuzyna. – Wsiadaj i pamiętaj, że zawsze jestem pod telefonem, gdyby coś się działo.

– Pamiętam.

*

Gdy Sadie i Aurora wyszły z pokoju, pochłonięte sobotnimi przygotowaniami na jutrzejsze zajęcia baletowe, by dobrze wypaść na castingu, ja chodziłam wte i we wte z telefonem w ręce po pokoju. Nie czułam się na tyle odważna, by nacisnąć tę zasraną zieloną słuchawkę i przyznać się, że odczytałam to, co mi napisał na niej.

Stormy sama przecież tego chcesz, gdybyś nie chciała, to pojechałabyś z Leonelem w Alpy.

Może ja jednak wole Alpy?

Co wtedy mu powiem, że jednak zmieniły się plany i pojadę z nim, by żerować na jego fortunie po raz kolejny?

Stormy weź puknij się w łeb, sam cię zaprosił i chciał, byś tam jechała. Nikt ci nie każe jeść kawioru.

A może Leonel będzie kazał?

Kurna nie lubię kawioru.

Moje myśli wciąż były tak rozbiegane, jak praktycznie nigdy. Nie rozumiałam już nawet tego, dokąd one zmieszały. Nie mogłam tak dużo myśleć. Wcisnęłam zasraną słuchawkę.

The StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz