#25 ' (...) możesz teraz zrobić ze mną, co chcesz. '

1.2K 63 12
                                    

    Nie wiedziałam, jak w ogóle podziękować Leonelowi za to, co dla mnie zrobił. Praktycznie uratował mi dupę, a ja w drodze powrotnej mogłam się uspokoić. Chociaż tyle dobrego z tego wyszło.

    Nikomu nie powiedziałam o sytuacji z Jonathanem, a na moim czole nie pojawił się żaden siniak, więc nie musiałam się obawiać o zbędne pytania. Nie odpisywałam brunetowi, czując się przy tym dziwnie, jakbym robiła coś złego. Wiedziałam, że to jednak konieczne.

    Do swojej torby wzięłam najbardziej potrzebne mi rzeczy i ubrania, dziwnie się ekscytując. Zdawałam sobie sprawę, że Leonel był o ponad dziesięć lat starszy, ale pociąg seksualny, jaki do niego czułam, był nie do zniesienia.

    – Wychodzisz? – Zapytała Stormy, a ja przytaknęłam.

    – Jadę na noc do mojej ciotki, za którą bardzo tęsknie. Mieszka jakąś godzinę drogi stąd, więc będę u niej nocować.

    Mam nadzieję, że nie widziała, jak wkładałam tę erotyczną bieliznę do środka.

    – Tylko wróć mi jutro, bo musimy poćwiczyć skoki przed egzaminami i castingiem. Strasznie nie lubię robić tego sama, przecież wiesz.

     Na śmierć zapomniałam o tym, że zimowe castingi były już jutro wieczorem, a za tydzień zaczynała się przerwa świąteczna. Ja nadal nie miałam planów, co do tego, gdzie spędzę gwiazdkę i jak ją spędzę, bo za żadne Chiny nie wróciłabym do domu.

    – Będzie dobrze Sadie, jesteśmy tak dobre, że z palcem w tyłku wygramy większe role. – Powiedziałam szczerze, a dziewczyna się uśmiechnęła, jakby kamień spadł jej z serca. – Niestety teraz muszę się zbierać, by doczłapać się po taksówkę. Widzimy się jutro.

*

    – Za pięć minut jesteśmy pod rezydencją pana Price'a. – Ogłosił szofer, otwierając na chwilę okno znajdujące się między nami. – Czy ma pani jeszcze jakieś życzenia panno Storm.

    Siedziałam aktualnie opakowana takim luksusem, jakiego nigdy na oczy nie wiedziałam, a facet pytał się, czy mam jeszcze jakieś dodatkowe życzenia.

    – Nie proszę pana. – Odpowiedziałam miło, a facet po chwili zamknął okienko.

    Wyjrzałam na dwór, przykładając twarz bliżej szyby i widząc nie dom, a prawdziwą, wielką, białą rezydencję, jaką widziałam wcześniej jedynie na filmach.

     Po wyjściu z limuzyny dostałam jeszcze to większego szoku, bo to wszystko było prawdziwe i jeszcze większe, niż się wcześniej wydawało. Dom był biały i obładowany kamieniami z rzeźbą i kolumnami, które chyba były kwarcem. Przed rezydencją stały fontanny, krzewy nieznanych mi kwiatów i piękne ścieżki usypane szarym żwirem. Nie chciałam się już rozwodzić nad wielkością jego domu, gdyż ta całkowicie wszystko dominowała. Budynek bardziej przypominał mi swoją wielością szkołę, niżeli dom jednego, wolnego mężczyzny.

    – Tędy. – Powiedział do mnie szofer, wskazując na drzwi na ganku.

     Poszłam w tym kierunku, czując dziwny ucisk w żołądku, którego przedtem wcale tak nie doświadczyłam. Teraz czułam o wiele większy stres niżeli wcześniej, bo faktycznie widziałam, że był bardzo bogaty.

     – Stormy! – Zawołał, a ja zlokalizowałam szybko jego miejsce pobytu na schodach. – Nareszcie dotarłaś, już się denerwowałem, że nie trafisz mi tu cała.

    – Jest lekkie opóźnienie przez korki, które stoczyły się na alejach w centrum miasta. Mam nadzieję, że szef rozumie.

     – Ważne, że ta kobieta dotarła tutaj cała i zdrowa. – Uśmiechnął się perliście, jakby próbując nadać mi otuchy. – Dziękuję ci więc Jenkins. Masz wolne do jutra.

The StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz