#42 ' Czekam, aż zdechniesz. '

713 49 8
                                    

Zemdlałam w tamtej kamienie i obudziłam się w szpitalu przy rodzicach, którzy po zobaczeniu, że otworzyłam oczy, wyszli z sali. Nie zamierzali ze mną rozmawiać, ale wypisali mnie od razu po tym, jak było wszystko dobrze.

– Proszę brać te leki uspokajające, wydaje mi się, że jest pani całkowicie wyczerpana stresem i nie wpływa on dobrze na zdrowie. Niech państwo o nią dbają i zadbają o je zdrowie. Do widzenia. – Powiedział lekarz na odchodne, nie wiedząc, jak wielki stres będę musiała teraz przejść.

Rodzice obwieścili mi, że muszę udać się do dyrektorki i że zostawią mnie w akademii, jak na razie, ale nie wiedzą, co zrobią z taką kreaturą, jak ja. Nie nazywali mnie już swoją córką, ten fakt jakoś bardziej zabolał, niż bym się spodziewała.

Przez resztę podróży nie odezwali się ani słowem. Nie puścili nawet radia. Po prostu zatrzymali się przed budynkiem akademii, a gdy wysiadłam z auta, odjechali, zostawiając mnie naprzeciw miejsca, w którym wiedziałam, że odbędzie się moje piekło. Z dobre pięć minut patrzyłam na klamkę od drzwi, zastanawiając się, czy tam w ogóle wejść, gdyż dosłownie każdy stąd będzie wiedział, co się stało.

Wchodząc do środka, skupiłam uwagę wszystkich. Moje oczy zaszkliły się, wspomnienia wróciły, a serce przyspieszyło. Oni się na mnie patrzyli, gadali... kiedyś tak bardzo kochałam być w centrum uwagi, a teraz oddałabym wszystko, by móc zmieszać się z tłumem i nie przezywać tego, co zachodziło w moim zmęczonym już wszystkim organizmie.

Zarzuciłam kaptur na głowę i szybkim krokiem zaczęłam przemierzać korytarz, wiedząc i słysząc innych, którzy skupili na mnie swoją uwagę.

Moja głowa szalała, wszystkie szepty zlewały się w jedno, serce bolało tak mocno, że bałam się nawet, czy nie dostałam zawału. Gdy pociągnęłam za klamkę od gabinetu pani Mone, zapomniałam przedtem zapukać, ale całkowicie rozpłakałam się, łapiąc ściany i próbując złapać resztkę oddechu.

– Dziecko. – Szepnęła. Nie byłam nawet w stanie przypasować jej głosu do emocji.

Podeszła do mnie, posadziła na krześle i czekała, aż uspokoję się, ale wiedziałam już, co zamierza mi powiedzieć. To nie mogło skończyć się inaczej, ja po prostu wiedziałam, że jestem totalnym koszmarem.

– Przepraszam Stormy, ale jestem zmuszona to zrobić. Góra mnie przyciska i muszę się stosować do nałożonych na mnie zasad prowadzenia mojej akademii i nie mogę posiadać w niej uczniów z tak kontrowersyjnym wizerunkiem.

Zostałam właśnie wyrzucona po raz drugi ze szkoły. Tym razem już pod koniec roku, kiedy wszystko wydawałoby się już załatwione. Nie wierzyłam w to, jak bardzo zniszczyłam siebie i swoje życie, chcąc zarobić.

– Nie jestem w stanie dopuścić cię do egzaminów końcowych. Komisja stwierdziła jednogłośnie, że nie zamierzają dopuszczać osób tak niepoczytalnych i kontrowersyjnych do egzaminów dorosłości. Mogę ci zaproponować jedynie to, że nadal możesz pójść na bal, jeśli byś chciała. Niestety nic nie jestem w stanie zrobić i będziesz musiała pisać za rok egzaminy w innej placówce.

Od dawna tak bardzo nie płakałam, dosłownie rozpadałam się od środka i gniłam w swoim przesiąkniętym do granic możliwości stroju ze skóry. Ubierałam codziennie kostium, by pokazać, jak silna jestem, gdy tak naprawdę Byłam w środku już od dawna martwa.

    Miałam ochotę krzyczeć, płakać i zrobić najgorsze rzeczy, jakie tylko przyszły mi do głowy. Wiedziałam, jak bardzo teraz moje życie legło w gruzach po raz kolejny. Wiedziałam, że naprawienie go w tym momencie nie będzie takie łatwe, a w pewnym sensie nawet niemożliwe.

The StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz