Przed zobaczeniem pierwszej gwiazdki, wszystko mieliśmy już starannie przygotowane. Byłam ubrana w zwiewną sukienkę, a włosy wyjątkowo zakręciłam bardziej, niżeli mam naturalnie.
Wszyscy ubrali się elegancko, włączyli włoskie kolędy, których za cholerę nie zrozumiałam i patrzyliśmy jedynie na to, czy wchodzi już pierwsza gwiazdka.
– Jestem głodna. – Mruknęła Ludovica do mamy. – Zaraz jest dwudziesta. Czemu jest ciemno i nie ma jeszcze gwiazd.
Dowiedziałam się od Jonathana, że we włoskich domach późno jadło się kolację wigilijną. Zdarzało się nawet, że robiono to nawet dopiero po pasterce, co dla mnie było dość specyficzne.
– Jedzmy już, chmury bardzo zasłaniają nie niebo. Nie zobaczymy gwiazd, póki się one nie rozejdą, więc ja też jestem za tym, by zacząć jeść. – Mruknął Luca, a my się z tym zgodziliśmy.
Zasiedliśmy przy pięknie ozdobionym, drewnianym stole, na którym położono trzynaście różnych potraw. Była tam ryba, duszone warzywa, a nawet lasagna. Włosi mieli zupełnie inny stół, niż Amerykanie w poranne śniadanie, ale ciekawie było spróbować czegoś Nowego.
Nałożyłam sobie trochę nadziewanych oliwek, ryby czy makaronu. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała wszystkiego, bo w końcu nie codziennie jadło się tak dobre i domowe rzeczy. Grzechem byłoby ich nie spróbować.
– Cieszę się, że wszystko wyszło tak, jak chciałam i dziękuje ci bardzo za pomoc Stormy. – Zwróciła się do mnie ich mama, uśmiechając się szczerze.
– Nie musi pani dziękować, gdyż to ja powinnam to zrobić, zważywszy, że tu jestem. Nie wyobrażałam sobie nigdy takich i tak cudownych świąt. – Powiedziałam szczerze i zobaczyłam, jak kobiecie robi się miło na sercu. – Jeszcze raz dziękuje za możliwość spędzenia i ugoszczenia mnie tutaj, a także tobie dziękuje Jonathan za zaproszenie i wzięcie mnie. To są zdecydowanie moje najlepsze święta, jak do tej pory.
Pierwszy raz nie wspominałam siostry i tego, jak w świąteczny poranek biegłyśmy zobaczyć prezenty pod choinką. Zawsze znajdowałyśmy tam rzeczy, których naprawdę nie chciałyśmy dostać, takie jak nowe pointy czy inne rzeczy związane stricte z baletem i zdrowym trybem życia. Miło jednak wspominało się tę dziecinną rozpustę. Nikt nie był w stanie mi tego zabrać.
Po zjedzeniu obfitej i przepysznej kolacji posprzątaliśmy, a dzieciaki czekały już pod choinką na polecenie rozpakowania prezentów. Z reguły robiono to po pasterce, ale przez to, że ja, Jonathan i Luca tam się nie wybieraliśmy, to prezenty dostawano przed dwudziestą trzecią.
– Mam nadzieję, że mój prezent ci się spodoba. – Powiedział mi do ucha Jonathan, delikatnie ocierając się o mój bok i wychodząc z kuchni.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, a ich mama udawała, że wcale tego nie zauważyła. Po wytarciu ostatnich talerzy miałam już dołączyć do reszty w salonie, ale usłyszałam za sobą głos kobiety.
– Cieszę się, że jest przy tobie szczęśliwy, choć wiem, że wcale nie jesteście pewnie razem. – Mruknęła dość niepewnie, ale z dozą troski w głosie. – Znam mojego syna i widzę to, jak na ciebie patrzy. Z oczu da się wyczytać więcej, niż myślisz słońce.
Uśmiechnęła się i wyszła, a ja dość mocno skonfundowana zrobiłam po chwili to samo, nie wiedząc do końca, o co chodziło kobiecie. Wolałam jednak nie myśleć o tym za dużo, ucieszyć się z komentarza i dołączyć do reszty, by zobaczyć ich szczęście z prezentów.
Zasiadłam na kanapie obok Jonathana i uśmiechnęłam się do niego. Wyglądał tak, jakby sam coś kombinował, więc szczerze zastanawiałam się, co tak właściwie mam w pudełku.
CZYTASZ
The Storm
Teen FictionKażdy w życiu popełnię błędy. Są one nieuniknione, gdyż nikt z nas nie jest nieomylny. Niestety niektórzy popełniają błędy tak wielkie i znaczące, że nie da się już ich naprawić, a one same ciągną na nas lawinę niepowodzeń, która zmienia diametralni...