#37 ' Zaraz będziemy. '

796 53 32
                                    

Wybiegłam z jego domu i biegłam po prostu przed siebie. Zupełnie nie wiedziałam, dokąd i po co, a także nie byłam w ogóle świadoma tego, że mogę przebiec tak duży dystans. Ja zupełnie nie wiedziałam, gdzie byłam i gdzie biegłam.

On nie mógł tego powiedzieć, nie mógł tego czuć i brać na poważnie. Nie mógł użyć tego słowa, bo ono nie było prawdziwe. Miłość nie istniała.

Dotarłam na jakieś pole, na którym aktualnie nie było żadnych upraw. Z dworu uderzał we mnie zimny powiew, który narastał z każdą minutą coraz to bardziej. Nie czułam go jednak nie było mi zimno. Szok i panika, która zagościła w moim ciele skutecznie wyparła warunki fizyczne.

Nie mogłam się skupić na tym, by coś zrobić. Jego słowa odbijały mi się w świadomości, a cała nieudana impreza wciąż zataczała kółko we wspomnieniach. To był jakiś nieśmieszny żart, dotyczący jego uczuć. Nie byłam przecież w stanie ich powiedzieć, a co dopiero odczuć do drugiego człowieka.

Była cholerna noc, ja nie wiedziałam, gdzie jestem, a mój instynkt obronny i samozachowawczy został totalnie zdeptany przez głupotę i stres. Miałam totalną pustkę w głowie, gdy tylko myślałam o powrocie lub jakiejkolwiek czynności.

Usiadłam na ziemi, przypominając sobie, że jutro nie miałam mieć żadnych zajęć ani lekcji. Miałam wolne, nie szłam na imprezę, nie piłam alkoholu, nie paliłam i nie potrafiłam się dobrze bawić. Byłam jedynie przestraszona i całkowicie zmieszana na niewiadomym mi polu.

Moje życie było totalną sinusoidą masakry i trwogi. Szczerze chciałam wrócić do początków mojego przyjazdu tu, chciałam nie dopuścić do tego wszystkiego, co się stało.

Wiedziałam, że najważniejszą rolę w mojej historii odgrywali rodzice. Oni mnie tu posłali, oni nie dawali mi należytych pieniędzy i oni nie potrafili zapewnić bezpieczeństwa, bo liczyły się jedynie wyniki i spektakle.

Do mojej głowy wciąż napływały jednorazowe. Pytania, które szturmowały mój mózg. Nie miałam pojęcia, co ja teraz zrobię, gdy usłyszałam coś takiego od Jonathana. Nie użyłam tego słowa nigdy do nikogo, oprócz do siostry, przez której śmierć całkowicie przestałam ją czuć.

Wiedziałam, że moja relacja z Jonathanem była dość specyficzna i dziwna, ale emanowała pewnego rodzaju dziwnym uczuciem. Zależało mi na nim, lubiłam go i w końcu byłam w stanie to przyznać, ale nie potrafiłam kochać. Nie byłam warta niczyjej miłości, wszystkich zabijałam wewnętrznie.

Usiadłam na zimnej ziemi i zaczęłam wpatrywać się w niebo, na którym malowały się tysiące gwiazd. One wciąż były nad nami, nieważne, w jakim miejscu na ziemi się znalazłeś.

Nie miałam zielonego pojęcia, co ze sobą zrobić tej nocy, nie byłam w stanie skupić się na niczym szczególnym, a właściwie nie potrafiłam skupić się na niczym, oprócz chłopaka.

Oparłam swoją głowę o ławkę i zasnęłam, nie wiedząc, co przyniesie jutro.

*

– Gdzie jesteś? Na jakim kurwa polu? – Zapytał przez słuchawkę Leonel, wiedząc, że się zgubiłam.

Rano zapytałam się go, czy może byłby w stanie po mnie przyjechać, bo wolałabym nie jechać żadnym miejskim autobusem czy pociągiem. Po prostu miałam aktualnie przed nimi strach i wolałam zapobiegać najbardziej, jak się tylko dało.

Wszystko jednak się pokomplikowało, gdy ogarnęłam, że sama nie wiem, gdzie jestem i nie mam bladego pojęcia, jak to przekazać. Zrozumiał to szybciej, niżeli bym się spodziewała, wsiadł do auta i zaczął mnie szukać.

The StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz