Nigdy nie sądziłam, że tak dużo może zmienić się w ciągu dwudziestu czterech godzin. Po zamieszczeniu dodatkowego tweeta z mojego konta pod obrażającym mnie hasztagiem, wszystko zaczęło się dziwnie zmieniać.
W szkole bali się do mnie podejść, gdyż przez wszystkie lekcje siedziałam prosto, po korytarzu chodziłam z głową wysoko uniesioną i odpowiadałam na każdą zaczepkę, wygrywając słowne potyczki. Czułam tą władzę i bycie w centrum uwagi w lepszym tego słowa znaczeniu. Zyskałam tą samą Stormy Dovner, na której mi zależało.
Miałam wciąż te same problemy, które na mnie oddziaływały i robiły to tak samo mocno, jak wcześniej. Nie chciałam jednak tego pokazywać innym, nie chciałam być uznawana za słabą, bo taka nie byłam. Wcale nie przeszłam gorszej przemiany, tylko miałam gorszy czas i ktoś musiał mi to uświadomić. Nie moja wina była w tym, że była to Mone. Od zawsze miałam w sobie tę siłę i zamierzałam nią emanować na prawo i lewo, póki jej nie stracę.
Przejmowałam się Flynnem, ale skoro powiedział, że nikomu się nie wygada, to mogłam być pewna, że mówił prawdę. Trochę się go obawiałam, bo na karku nadal posiadałam ślady po jego rękach. Nieprzyjemne siniaki nie chciały mi zejść, co było dość problematyczne, ale wiedziałam, że wszystko to kwestia czasu.
Co do pieniędzy? Za bardzo wymyślałam. Miałam odłożoną masę pieniędzy, których i tak nie wydawałam na głupoty, wciąż zarabiałam i wiedziałam, że mam wsparcie finansowe w Leonelu. Byłoby to oczywiście ostatnie wyjście, ale zawsze jakieś było.
– Nadal się dziwie, że uderzyłaś wczoraj tę dziewczynę na korytarzu. Przecież Mone wyzwoliła z ciebie jakiegoś agresora. Czyżby na nowo wróciła nasza imprezowiczka? – Zapytała Sadie, kładąc się na łóżku i spoglądając w moim kierunku. – Wybierasz się gdzieś?
– Zaraz pójdę pobiegać.
Bieganie z bólem w nodze było w pewnym sensie satysfakcjonujące. Trudno było mi powiedzieć, dlaczego nie zamierzałam nic z tym faktem zrobić, bo szczerze nie wiedziałam. Lepiej się czułam, gdy noga mi odpadała.
– Myślałam już, że idziesz do pracy, ale przypomniało mi się, że dzisiaj piątek i powinnam być na imprezie. – Prychnęła, wzdychając rozżalona. – Pokłóciliśmy się z Lorenzo, bo stwierdził, że nie ma czasu przyjeżdżać do mnie, co tydzień. Dodatkowo stwierdził, że nasz seks nie jest już tak samo romantyczny, jak był i powinnam nad sobą popracować, bo pewnie nie zadowalam klientów. Rozumiesz ty to?
Skrzywiłam się. Od początku wyczuwałam od niego jakieś złe wibracje. Nie potrafiłam tego do końca logicznie wytłumaczyć, czasami już tak było, że ktoś ci nie pasował.
– Słońce, dobrze wiesz, że tak nie jest. – Próbowałam ją pocieszyć, choć zupełnie nie potrafiłam tego robić. – To z nim jest coś nie tak. Nie rozumiem w ogóle, czemu powiedział ci, że nie ma czasu na spotykanie się raz w tygodniu, skoro macie wspólnie spędzić resztę życia. Chłop powinien się ogarnąć, a seks nie jest wszystkim w związku. Może to on ma jakiś kompleks małego chuja i dlatego się na tobie wyżywa.
– Akurat chuja to on ma dużego. – Zaśmiała się przez łzy.
Przewróciłam oczami. Dziwiłam się, że ona w takich momentach potrafiła sobie żartować. Za to ją lubiłam.
– Dobra, leć biegać. Pobędę trochę sama i dobrze mi to zrobi.
Niechętnie przytaknęłam. Nie chciałam z nią siedzieć, ale zdawałam sobie sprawę, że przecież tak wypadało. Trochę okiełznania by mi się przydało.
CZYTASZ
The Storm
Ficção AdolescenteKażdy w życiu popełnię błędy. Są one nieuniknione, gdyż nikt z nas nie jest nieomylny. Niestety niektórzy popełniają błędy tak wielkie i znaczące, że nie da się już ich naprawić, a one same ciągną na nas lawinę niepowodzeń, która zmienia diametralni...