Epilog

10.4K 438 360
                                    



Marco POV

Minął dopiero miesiąc, ale ja nieustannie śniłem o niej. Każdej nocy. Ta sama powtarzająca się scena. Słodki szept wyznania miłości a po nim natarczywy dźwięk płaskiej linii.

Dźwięk śmierci.

Drink przed snem powinien pomóc, ale nawet upicie się w sztok nie zatrzymywało goniącego za tą jedną chwilą umysłu. Wracałem do niego mimowolnie. Dręczyłem sam siebie tworząc w głowie scenariusze tego co mógłby się stać, gdybym nie pozwolił jej czmychnąć.

Nie byłem na wyspie do miesiąca. Jedną osobą, z którą rozmawiałem to Adam. Nie chciałem patrzeć na Aidena i Stefanię. Nadal ją winiłem za śmierć Margo. Tak samo Fabiego, który pozwolił jej się wymknąć. Nie kontaktowałem się nawet ze swoją własną siostrą. Na parę SMS–ów, którymi usiłowała nawiązać rozmowę, odpowiadałem zdawkowo, że wszystko jest w porządku.

A nie było!

Informacje zebrane w przestępczym podziemiu nie zbliżyły mnie do odnalezienia Maarit. Mogła być każdą kobietą pracującą w klubie. Mijaną codziennie blondynką. Stojącą za barem szatynką. Laską, która serwowała mi kawę wczoraj po południu w McDonald's. KIMKOLWIEK! Przestało mnie to wkurwiać, a powoli zaczynało przerażać, bo nie miałem pomysłu jak ją znaleźć, albo wywabić. Mogłem jedynie czekać, aż sama przyjdzie.

Julie przyniosła kawę. Zaczynało nam to wchodzić w nawyk. Codziennie rano od dwóch tygodni zaczynaliśmy od szybkiego podsumowania, co jest gdzie do zrobienia. Usiadła naprzeciwko. Chyba zacząłem mieć omamy, bo jeszcze wczoraj pachniała inaczej. Dzisiaj użyła tych samych perfum co Margo.

– Wszystko w porządku? – spytała z troską.

– Głowa mnie niemiłosiernie napierdala. – odparłem zgodnie z prawdą, przymykając na chwilę oczy.

– Może trzeba się było wczoraj nie upijać. – zażartowała, ale słyszałem w jej głosie przyganę. Uniosłem brwi, dając do zrozumienia, że nie podoba mi się ten komentarz. Mógłbym przysiąc, że przez chwilę widziałem pogardę na jej twarzy. – Przepraszam! – powiedziała z autentyczną skruchą – To było bardzo nieprofesjonalne.

Uniosłem swój kubek, upijając łyk.

– I zupełnie nieprawdziwe.

– Naprawdę przepraszam. – przygryzła wargę w wyrazie skruchy, ale jej ciało mówiło coś zupełnie innego – Wymsknęło mi się.

– Lubię szczerych ludzi. – odparłem pojednawczo. Zerknąłem na laptopa, żeby spojrzeć na zestawienia, zanim podpiszę papiery. – Plik, który mi wysłałaś wczoraj, nie zgadza się z dokumentem.

– Niemożliwe.

Zerwała się z krzesła i obeszła biurko, mimo że o to nie prosiłem. Oparła się o zagłówek fotela jedną ręką a drugą o biurko, pochylając się tak, że miałem doskonały widok na biustonosz w rozpiętej o jeden guzik za daleko bluzce. O co tu kurwa chodziło?!

Przestałem na chwile mieć kontakt z rzeczywistością, gdy dotarł do mnie z pełną siłą zapach perfum, których używała Margo. Zachłysnąłem się nimi, zapominając, gdzie jestem i co robię. Przymknąłem oczy, głęboko wciągając powietrze. Otarła się o mnie, sięgając do klawiatury. Ten dotyk nie pasował do zapachu. Był obcy. Odsunąłem się gwałtownie do tyłu z krzesłem, robiąc miejsce, żeby poprawiła, co potrzebowała. Stukała paznokciami po klawiaturze. Nigdy tego nie robiła, bo wie, że mnie to wkurwia niemiłosiernie. W końcu zerknęła na mnie.

Not My Name - Baleary tom #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz