Margo POV
Jak cudownie, kiedy masz wolny dzień i pada. Nie, żeby La Palma była jakiś mikroklimatem, w którym nigdy nie pada, ale czemu akurat dzisiaj? No nic, potrzebowałam jedzenia.
Może po prostu zamówię online z dostawą do domu? A może po prostu usiądę i będę płakać nad wyceną z warsztatu?
Koszt napraw przewyższał wartość samochodu. Koszt pozbycia się go był podobny. Zostało mi tylko sprzedanie na części. Po drugiej stronie miasta znajdował się komis samochodowy. Może się rozejrzę? Gdybym żyła na zupkach chińskich dałabym radę wziąć niewielki kredyt i kupić nowe auto. Dobra, nowsze, było poprawniejszą formę.
Narzuciłam na siebie ogrodniczki i sandały. Bez sensu niszczyć innych butów. I tak zamoczę nogi. Dobrze, że Salt Water produkował sandały, w których mogłaś brodzić w wodzie. Co prawda słonej, ale zawsze! Czekał mnie ponad godzinny spacer.
Marco: jesteś w domu?
Ja: Nie. Zażywam uroków natury.
Marco: gdzie się wybierasz?
Ja: A nie mogę po prostu iść na spacer?
Marco: Myślałem, żeby złapać coś do jedzenia i spędzić miło dzień.
Ja: będę w domu dopiero późnym popołudniem.
Przez nieuwagę wdepnęłam w ogromną kałużę. Kurwa!
Marco: masz ochotę na towarzystwo?
Powinnam powiedzieć „nie". Zamiast tego podałam mu nazwę ulicy, na której byłam. Nie ma potrzeby odmrażać sobie uszu na złość mamie. Miał czas i auto a ja mogłam mu się odwdzięczyć w łóżku ku obopólnej radości. Seks z Marco był ogłupiający. Robiłam, co mogłam, żeby się dystansować, ale on za każdym razem sprawiał, że czułam się bezpieczna. Obnażona do żywej kości, ale bezpieczna. Przytulanie nie było moją rzeczą. Brat znieczulił mnie na jakiekolwiek formy czułości, ale Marco... on nie przyjmował do wiadomości odmowy.
Stałam zamyślona, kiedy czarny Mercedes zatrzymał się przy krawężniku. Osłaniając drzwi parasolem, pochyliłam się do niego.
– Masz jakiś ręcznik? Jestem niemal cała mokra.
Jego brew podjechała do góry, a usta wygięły się w seksownym uśmiechu.
– Lubię Cię mokrą. Bardzo mokrą.
– Głupek. – skarciłam go, mimowolnie się uśmiechając.
– Wsiadaj. – rozkazał.
– Gdyby to była moja Fiesta, powiedziałabym „tak jest, sir!"
– To mi daje pomysły na później. Wsiadaj! – powtórzył.
Wytrzepałam parasolkę jak mogłam i szybko wsunęłam się na siedzenie. Rzuciłam plecak i parasolkę na podłogę. Marco pochylił się w moją stronę i obdarzył głębokim pocałunkiem. Cholera, jak jeden pocałunek może sprawić, że czujesz się mokra i gotowa na seks? Magia – podpowiedział mój durny umysł – magia, o której piszą w książkach.
– Gdzie chcesz jechać?
Oblizałam usta.
– Komis samochodowy. – podałam mu adres.
– Serio?
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
– Zostałeś moim towarzystwem, a nie na odwrót. Ja mam na dzisiaj taki plan.
CZYTASZ
Not My Name - Baleary tom #5
RomanceZemsta smakuje najlepiej jeśli jest serwowana na zimno. Przemyślana. Przygotowana. Mój brat stworzył mnie z niczego. Ukształtował na swój chory sposób. Nikt nie wie, jak naprawdę wyglądam. Ani jak się nazywam. Odradzam się jak feniks z popiołów i t...