part 9

5.4K 307 120
                                    


Marco POV

Moja siostra była upierdliwa. A jej romantyczna natura uciążliwa. W każdym chciała widzieć miłosną historię prowadzącą do happy endu i ołtarza. Na miłość boską. Mogłem wyruchać laskę na ołtarzu w kościele, ale nie po drodze mi było się żenić. Dobrym pomysłem byłoby też obciąganie w konfesjonale. Wiadomo nie ja pierwszy, i nie ostatni, miałbym takie „posługi".

Uśmiechnąłem się na wspomnienie pewnych różowych ust na moim przyrodzeniu. Wielka szkoda, że musieliśmy dzisiaj rano lecieć do Florencji posprzątać po nieudanej akcji Interpolu. Skurwiele nie wiedzieli, kiedy przestać. Zwłaszcza Ci nowi i ambitni. Popracują parę lat i zrozumieją.

– Znam ten wyraz twarzy – Adam opadł na fotel naprzeciwko – Czyżbyś w końcu zaliczył pewną, bardzo odporną na twoje uroki kelnerkę, która pracuje z twoją siostrą?

Splotłem dłonie na karku. Westchnąłem.

– W środku nocy. Na poboczu drogi. Na masce mojego samochodu.

Uśmiechnął się kącikiem ust. Stewardessa postawiła kawę na stoliku i obrzuciła mnie jednoznacznym spojrzeniem, które zawierało w sobie ofertę na „później". Jeszcze wczoraj bym z niej skorzystał. Dzisiaj to samo spojrzenie nawet nie podniosło temperatury mojej krwi o pół stopnia. Nawet o jedną kreskę. Ale pewne bursztynowe oczy ze srebrnymi niteczkami w tęczówkach i obrzmiałe po pocałunkach usta, poruszające się na długości mojego fiuta, przyprawiły mnie o natychmiastowy wzwód.

Adam wykonał gest odprawiający, a ona była na tyle inteligentna, żeby wiedzieć, kiedy nie jest potrzebna. Zgodnie z zasadą nie widać, nie słychać. Płaciliśmy jej wystarczająco, żeby to wiedziała.

– Ale potem – dodałem, patrząc na niego twardo – ktoś postanowił podpalić nasze laboratorium i zamiast wprosić się na powtórkę, musiałem zbierać dupę na lotnisko. Zdążyłem ją tylko odstawić do domu.

– Masz na jej punkcie niezdrową fascynację. – uniosłem brew – Kazałeś ją sprawdzić. – zawahał się – Wielokrotnie.

A to dlatego, że nie mogłem jej rozgryźć. Nie mogłem zrozumieć, co jest pod fasadą. Bo nie było to: CZY coś jest pod fasadą, tylko: CO jest pod nią. Przyjaźniła się z moją siostrą. Grała niezainteresowaną, ale łapałem oceniające spojrzenia, kiedy jej się wydawało, że nie patrzę. Zakwalifikowała mnie do friend zone, ale to, w jaki sposób na mnie patrzyła i rozmawiała ze mną, przeczyło tym słowom. Uznałem, że to tylko gra pozorów, żebym się nią zainteresował. Widziała, że laski na mnie lecą i że jedyne co mnie interesuje to seks.

A ona nie była pięknością. Była fascynująca, ale nie piękna. Nie w fizycznym aspekcie. Szczupła ze średniej wielkości piersiami. Za wysoka, jak na mój gust. Było jednak coś, co sprawiało, że podnosiły mi się włoski na karku, za każdym razem, jak mnie dotykała czy ocierała się o mnie. Czy przypadkiem, czy nie, to inna para kaloszy. I te oczy. Bursztynowe, ze srebrnymi nitkami. Rozpalały się i robiły bardziej intensywne, kiedy dochodziła. I, kurwa, hiperwrażliwa. Ja pierdolę, wygrałem jak na loterii.

– Mam dla Ciebie jedno słowo: Sofia!

Uniósł brwi do góry, jakbym właśnie zgadł numerki na piątkowe Euromilions.

– Point taken. – napił się swojej kawy.

– Chcesz usłyszeć coś zabawnego?

– Dlaczego uważam, że nie będzie to zabawne?

– Bo Sofia jest twoją laską i zawsze, kiedy mówi: wiesz, to zabawne.... Drzwi do piekła otwierają się szeroko?

– To może być to. – przyznał.

Not My Name - Baleary tom #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz