[III] 𝐓𝐘𝐋𝐄𝐑

131 19 5
                                    

ZAWSZE SIĘ ZASTANAWIAŁ, co jest takiego wyjątkowego w zachodach słońca i nigdy do tego nie doszedł. Wiele osób uważało widok słońca chowającego się za horyzontem za nie wiadomo jak romantyczny, wyjątkowy i nastrojowy. Jednak dla Tylera zawsze był zwyczajny, a czasami wręcz dobijający — jak na przykład teraz. 

Poszukiwanie źródła Egerii miało zająć o wiele mniej czasu i początkowo wszystko szło gładko, zgodnie z planem. Powrót do Rzymu po kilku miesiącach był, prawdę mówiąc, całkiem przyjemny, ale gdy już dotarli na miejsce, musiały się pojawić pierwsze komplikacje. 

Roma Aeterna prezentowało się niewątpliwie imponująco — niczym większa, starsza wersja Nowego Rzymu w Obozie Jupiter. Fani architektury wpadliby w zachwyt, oglądając ów widok na żywo. W domach wybudowanych wedle greckich wzorów znajdowały się wewnętrzne ogrody lub dziedzińce zwane perystylami oraz niezadaszone pomieszczenia, atria. Ulice miały kształt siatek ciągów komunikacyjnych, które przecinały się pod kątem. Nie brakowało wielu budowli, z których we współczesności zachowały się co najwyżej ruiny; tutaj stały w pełni swej okazałości, doskonałe, potężne i nienaruszone jak na początkach istnienia. 

Mieszkańcy przechadzali się w typowo helleńskich lub starorzymskich strojach. Grupa potężnie zbudowanych mężczyzn w zbrojach podążała w stronę Koloseum w całkowitym milczeniu. Nieco dalej roześmiana gromada gawędziła między sobą, popijając jakiś napój. Wszyscy ci ludzie byli herosami — bardziej lub mniej znanymi, greckimi albo rzymskimi, z wielkimi osiągnięciami na koncie czy też z nieznacznymi. Nikt jednak nie zwracał większej uwagi na te różnice. Liczyło się tylko to że mieli wspólny cel. 

Tyler starał się nie zatrzymywać wzroku na żadnym z nich, żeby jak najlepiej wtopić się w tłum. Spojrzał na Forum Romanum, który znajdował się już niedaleko i było go widać. Ogromny plac otaczało sześć wzgórz: Kapitol, Palatyn, Celius, Ekswilin, Wiminał i Kwirynał. Stało na nim mnóstwo boskich świątyń, które — należało to przyznać — były znacznie bardziej imponujące niż te stworzone na ich wzór w Obozie Jupiter... przynajmniej gdy ostatnio je oglądał. 

Pogoda dopisywała. Niemal bezchmurne niebo miało żywy, wyrazisty i jasny odcień niebieskiego. Słońce świeciło jasno. Wydawało się pewne, że dotrą na miejsce w porę. 

— Jesteś pewien, że to ta brama?  — zapytała Claire. 

Nie kierowała pytania do Tylera. To znaczy, chyba nie. Nie patrzyła na żadnego z nich. Czujne spojrzenie brązowych oczu wlepiła gdzieś w dal i w ogóle wyglądała na zaniepokojoną. 

Claire prezentowała się dość niepozornie: bardzo niska, miała osiemnaście, prawie dziewiętnaście lat tak jak on, ale na oko mogła liczyć maksymalnie szesnaście. Czarne włosy związywała zawsze w misternego koka z tyłu głowy. Jej ojcem był Honos, rzymski bóg honoru, ale śmiertelna mama pochodziła z Francji, dlatego gdy Claire mówiła szybko, wracał jej charakterystyczny francuski akcent. Mimo to nieźle radziła sobie z włóczniami, mieczami, nożami i oszczepami, była szybka i wysportowana, no i zawsze można było na niej polegać. W dodatku jako jedyna poza Tylerem nie zaliczała się do zmarłych herosów, którzy powrócili do życia dzięki Chaosowi, tylko przybyła za namową bogini Apate. Dawniej należała do rzymskiego legionu w Obozie Jupiter. Nigdy nie zginęła. 

— Tak — potwierdził trzeci towarzysz, kiwając głową gdzieś w dal. — Sami zobaczycie. 

On akurat musiał być jednym z tych mniej znanych boskich potomków. Jego zbroja świadczyła o helleńskim pochodzeniu. Nie podróżował z Tylerem i Claire od początku, jednak Apate im go wskazała. Powiedziała, że jeśli dotrą do Rzymu, spotkają uzbrojonego człowieka, który zaprowadzi ich do właściwej bramy. Zaraz mieli się przekonać, czy faktycznie dobrze trafili. 

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz