[XXXI] 𝐋𝐄𝐀

52 16 3
                                    

LEA WYKONYWAŁA JUŻ MISJE W RÓŻNYCH DZIWNYCH MIEJSCACH, toteż nie brakowało jej doświadczenia w tej kwestii.

Kiedy miała jedenaście lat, była z Tylerem w Detroit, w siedzibie hiperborejskich cyklopów (długa historia, mnóstwo hałasu i eksplozji). Jakieś pół roku później z Luisem utknęli w jakimś opuszczonym domu pełnym potworów (też długa historia, ale przynajmniej nauczyli się rozpracowywać większość zamków do perfekcji). A jeszcze innym razem musieli w trójkę uporać się z Chimerą, która próbowała wtargnąć na stary cmentarz w środku nocy (kolejna długa historia, po której Lea miała masę koszmarów).

Nie brakowało oczywiście innych takich przykładów, spośród których rywalizacja o tytuł Najgorszego Miejsca była bardzo zacięta. Problem pojawiał się, gdy dziewczyna miała wskazać Najlepsze Miejsce, jednak po dłuższych rozmyślaniach pewnie wybrałaby obóz nimf, gdzie pojechała trzy lata temu z Luisem.

Ech, stare dobre czasy — ostatnie lato przed wojną z Chaosem. Było naprawdę cudownie... dopóki nie rozegrała się tamta bitwa. Co prawda Lea większość czasu się stresowała, głównie przez wcześniejszy przyjazd Owena McRae'a, no i strasznie się bała, że coś się im nie uda. A jednak ogólnie rzecz biorąc, to było całkiem miłe, ładne miejsce.

Luis, rzecz jasna, nie podzielał jej zdania (narzekał coś na pyłki i gorąc), ale kogo to obchodziło.

A jednak teraz Lea przekonała się, że istnieją jeszcze lepsze miejsca, w których można zginąć. Ten wymiar zdecydowanie do nich należał.

Nie spodziewała się, że Chaos będzie miał taki dobry gust — mógł stworzyć cokolwiek, ale zdecydował się na starożytną wersję normalnego świata, jaki miał zniszczyć. I to miało swój urok.

Gdyby nie Felicia... och, byłoby idealnie.

Kiedy tylko Lea odwróciła się i spostrzegła, że są już poza zasięgiem wzroku chłopaków, spojrzała na swoją towarzyszkę.

Z początku Felicia wyglądała, jakby czuła się tutaj świetnie — śmiertelniczka w równoległym wymiarze zamieszkanym przez zmarłych herosów, duchy natury i niektórych bogów, na niebezpiecznej misji, z której może nie wrócić. Albo już wcześniej miała do czynienia z dziwnymi rzeczami i innymi półbogami, aczkolwiek nic o tym nie wspomniała, albo po prostu świetnie stwarzała pozory, nie chcąc się wydać. Szła równie pewnym, naturalnym krokiem jak przez szkolny korytarz.

Jednakże Lea zdołała ją przyłapać na prawie dyskretnym rozglądaniu się na boki. W jej oczach malowało się uczucie, jakiego córka Iris nigdy dotąd u niej nie widziała i przez chwilę nie umiała go nazwać. Strach? Niepokój? Nie...

Melancholia. Tęsknota.

Lea szybko się otrząsnęła. Nie, niemożliwe. Musiała coś źle odczytać.

— Masz mi coś do powiedzenia? —wyrzuciła z siebie wreszcie.

Felicia spojrzała w jej stronę i zmarszczyła swoje idealnie wyregulowane brwi. Tamto uczucie zniknęło, ustępując miejsca wyraźnej irytacji. Znów przypominała prawdziwą siebie, ze szkoły.

— Żeby było jasne, wcale nie chcę z tobą nigdzie chodzić. Ale nie mogę wziąć Luisa ani Larryego.

— Niby dlaczego? I w ogóle dokąd idziemy?

— Boże, ty w ogóle nie myślisz — jej ostry, pełen złości ton w ogóle nie przypominał tego łagodnego, którego używała jeszcze przed chwilą przy chłopakach. — Oni szukają tego całego Faetona, tak? Ale to cel krótkoterminowy. Zapewne zostaniemy tutaj dłużej, dlatego wypadałoby załatwić jakiś nocleg. Mam serdecznie dość spania w samochodzie.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz