[LIV] 𝐋𝐔𝐈𝐒

52 12 0
                                    

GDZIE JEST LEA? — Te słowa wypłynęły z ust Luisa bez głębszej refleksji czy wyczuwalnego zainteresowania, co później sam sobie wypomniał. Jakaś racjonalnie myśląca cząstka jego umysłu zasugerowała, że wypadałoby się tego dowiedzieć, jednak cała reszta była zbyt zdekoncentrowana, by skupić się na czymkolwiek konkretnym. Ale mimo ostatniej sprzeczki gdzieś tam, głęboko, naprawdę mu zależało, aby dostać odpowiedź.

Larry był z kolei tak zaabsorbowany, że sens pytania dotarł do niego z pewnym opóźnieniem. O ile na początku szedł pewnym krokiem, o tyle teraz nieustannie się rozglądał, jakby obawiał się zgubienia drogi. Albo... czegoś innego.

— Ach, Lea... — otrząsnął się. — Wróciła. Z tego co mi wiadomo, powinna być w domu.

Luis wzdrygnął się, słysząc, z jaką łatwością przyszło mu nazwanie domem miejsca, które już za dwa dni przestanie w ogóle istnieć. A poza tym, nie mieli przecież pewności, czy zdołają maksymalnie wykorzystać pozostały czas właśnie tam.

Starał się to zignorować.

— No dobra — Larry rozejrzał się po raz ostatni, tak uważnie jak tylko się dało, po czym zerknął na niego przez ramię i zapytał przyciszonym głosem: — Słyszałeś o Apate? Podobno pojawiła się... gdzieś tutaj, w okolicy — machnął ręką, wskazując zarazem wszystko i nic konkretnego.

Luis zamrugał.

— Tak, ale...

Skiron twierdził, że zrobiła to, nie wywołując zbyt wielkiego zamieszania. A jednak Larry w jakiś sposób o tym wiedział. Nasuwało się więc oczywiste pytanie, skąd. Zanim jednak Luis zdążył je zadać, Larry się wtrącił i ciągnął:

— Nie wszyscy zdołali ją dostrzec, to znaczy taką, jaką jest naprawdę. Ale niektórym się udało, a że plotki szybko się roznoszą... Nie wiadomo tylko, po co pojawiła się akurat tutaj. I akurat w tym niekorzystnym czasie.

Tyler może by wiedział. Albo chociaż mógłby się domyślać. Te myśli nasunęły się Luisowi w pierwszej kolejności, ale nie wypowiedział ich na głos. Musiałby jeszcze dodać: Na pewno by nic nie zdradził.

— Ktoś o niej wspominał —rzekł zamiast tego. — Tylko że to niezbyt zaufane źródło informacji. No i poza tym, dowiem się w końcu, dokąd idziemy?

Słaby uśmiech, który posłał mu Larry, wydawał się trochę wymuszony.

— Nie mogę powiedzieć głośno. Jeszcze nie teraz.

Dokładnie takiej samej odpowiedzi udzielił na początku.

Im dalej szli i im więcej razy skręcali, tym bardziej myśli Luisa się gmatwały. Nie zapamiętał dobrze drogi, więc trafienie z powrotem samemu sprawiłoby mu pewnie nieco problemu, ale nie tym się przejmował.

Tyler w jednym miał rację — zostało beznadziejnie mało czasu. Dwa dni, żeby odnaleźć portal, otworzyć go, zablokować od drugiej strony... no i jednocześnie poradzić sobie z Apate i wszystkimi przeszkodami, które z jej przyczyny stały im na drodze.

Oczywiście należało się też spodziewać nagłego obrotu spraw — niekoniecznie w dobrym kierunku, tak jak mówiła przepowiednia. Tuż za każdym zwycięstwem czekało rozczarowanie. Ilekroć Luis próbował wymyślić, co będzie następne, do głowy przychodziły mu coraz bardziej absurdalne scenariusze. Żadnego z nich nie rozważał za długo, żeby nie zwariować.

Chociaż... teraz zaczynał poważnie się zastanawiać, czy to rzeczywiście brzmiało tak absurdalnie.

Wreszcie westchnął i odważył się zapytać o kolejną rzecz, która od dłuższego czasu nie dawała mu spokoju:

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz