[XXX] 𝐋𝐔𝐈𝐒

42 15 0
                                    

CO CI WTEDY POWIEDZIAŁA PO CICHU?

Pytanie, które padło z ust Larry'ego i brzmiało, jakby wyrzucił je z siebie trochę od niechcenia, przyniosło Luisowi więcej ulgi niż się spodziewał.

Sam doskonale wiedział, że Tyler nie potrafi pozostać spokojnie w cieniu i nie pakować się w jakieś awantury. Nikt nie musiał mu tego tak dobitnie przypominać. No dobrze, może i miał odrobinę, naprawdę niedużo głupiej nadziei, że w ciągu minionych dwóch lat nie było aż tak źle, a teraz ta nadzieja została brutalnie zniszczona. Ale wciąż to uświadamianie wydawało mu się... niepotrzebne.

I tak już dosyć, że cały czas musiał powtarzać sobie, co jest najważniejszym celem misji: powstrzymanie Apate, niedopuszczenie mnóstwa herosów do portalu i tak dalej... ale Tyler. Tyler był ponadto, nieważne co ostatnio zrobił, przed czym ostrzegała Heliada. Nie mógł tutaj zostać, gdy wymiar zostanie zniszczony.

Albo zrezygnuj, albo się przygotuj. Naprawdę.

Pierwszej opcji nawet przez chwilę nie brał pod uwagę. Ale ta druga... co ona właściwie znaczyła? Na co miał być gotowy? Myślał, że znał Tylera na tyle dobrze, żeby nie dać się specjalnie zaskoczyć. A jednak sposób, w jaki córka Heliosa wypowiadała te słowa i na niego patrzyła, wzbudził pewne wątpliwości.

— Nic ciekawego.

Larry prychnął.

— Miałeś minę, jakby było bardzo ciekawe.

Ale nie naciskał dalej.

Dotarli właśnie do jednego z licznych domów w typowo starogreckim stylu, gdzie według Heliady mieszkał (tymczasowo, gwoli ścisłości) bohater znanego mitu. Pierwsze wrażenie: wydawał się zupełnie zwyczajny. Nie różnił się znacząco od mieszkań mnóstwa innych, mniej popularnych herosów. Gdyby nie pomoc nimfy, prawdopodobne nigdy by go nie znaleźli.

— Masz drachmę przy sobie? — zapytał Luis.

Tak, tak — do bólu oczywista i prymitywna zmiana tematu, ale go to nie obchodziło.

Sam wsunął rękę do kieszeni (gdzieś powinien je mieć), kiedy Larry go powstrzymał.

— Chwila. Mam, ale chwila. Nie musimy od razu iryfonować do dziewczyn.

Luis zmarszczył brwi.

— Przecież...

— Wiem, mieliśmy być cały czas w kontakcie, ale załatwimy to szybko. Poza tym Felicia i Lea może napotkają jakąś wskazówkę albo...

— Albo jakieś kłopoty? — podpowiedział Luis.

— Nie sądzę. Rozejrzyj się tylko.

Luis zacisnął usta. Nie miał nerwowego nawyku przygryzania ich tak jak Lea, ale w tym momencie nie mógł się powstrzymać, by to zrobić.

— To same pozory. Nie wiesz, co się może dziać parę ulic dalej.

— Przestań dramatyzować - Larry wywrócił oczami.

Luis poczuł gwałtowny przypływ złości i już miał odpowiedzieć, kiedy coś sobie uświadomił.

Jeszcze przed chwilą obawiał się, że Lea i Felicia za bardzo skupią się na kłótniach między sobą, a teraz robił dokładnie to samo z Larrym.

Dobra, to było beznadziejne.

Ale zanim zdążył zaprotestować po raz kolejny, Larry podszedł do drzwi i zapukał, i tak przepadła szansa, żeby się wycofać.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz