DZIWNIE BYŁO NIE SŁYSZEĆ NARZEKANIA LARRY'EGO PRZEZ TAK DŁUGI CZAS. Było to jeszcze dziwniejsze niż przebywanie w starym pałacu króla Syzyfa znajdującym się w stworzonym przez Chaos równoległym wymiarze, do którego dostali się przez magiczny portal.
Felicia miała w sobie coś, co wyprało tego chłopaka z całej osobowości. Ale może, w tym przypadku, to i lepiej, bo morale grupy gwałtownie wzrosły. Stojąc na tle pałacowych korytarzy w swoim uderzająco współczesnym stroju, wydawała się tam kompletnie nie pasować — zresztą jak oni wszyscy. Larry jednak zdawał się tym nie przejmować. Co chwilę zerkał w jej stronę z zachwytem w oczach, jakby jej granatowe dżinsy i oliwkowa bluzka z długimi rękawami idealnie pasowały do scenerii ze starożytnej Grecji.
Luis przeciwnie, nie był zachwycony perspektywą przebywania tutaj.
Jasne, sam chciał się tutaj dostać. Ale tylko w jednym bardzo konkretnym celu, po którego spełnieniu zamierzał od razu (no... w miarę możliwości) się zmywać.
A kiedy faktycznie tutaj dotarł, nabrał do tych planów jeszcze więcej pewności.
Nie podobało mu się. Oczywiście dla większości herosów wymiar przypominał istny raj — szczególnie po tym, jak wydostali się z Pól Kary albo Łąk Asfodelowych. Zapewne znaleźli coś w rodzaju Elizjum, do którego znacznie łatwiej się dostać, o ile jest się już martwym. Ale w porównaniu do prawdziwego, realnego świata... Cóż, wybranie lepszego miejsca nie sprawiało specjalnej trudności.
W pałacu unosił się zapach typowy dla starych, opuszczonych budowli. Na jednym z korytarzy znaleźli nadtłuczony kielich na podłodze, który kiedyś wypełniał zapewne jakiś napój. Luisowi przyszło do głowy, jaki konkretnie: ambrozja. Napój bogów (dosłownie) mógł zostać tak niedbale rzucony na podłogę nie w byle jakim miejscu. To była dawna siedziba Syzyfa.
Tak wydedukowała Lea, pojawiwszy się w drzwiach ogromnego pomieszczenia (po rozmowie z Ikelosem, jak twierdziła) dosłownie parę sekund po tym, jak Luis przekroczył barierę dzielącą wymiar z lasem obok Obozu Herosów. A potem natknęli się na dowód, który tę teorię potwierdzał.
— Wychodzimy — oznajmiła Lea, idąc jako pierwsza przez ponury korytarz. — No już.
Wspaniały pomysł. Ogromny, opuszczony pałac nie różnił się znacząco od nawiedzonych domów z horrorów, gdzie na każdym kroku miało się wrażenie, że coś czai się za rogiem. Był tylko jeden problem.
— Wiesz w ogóle, którędy do wyjścia? — zapytał Luis.
Dziewczyna spojrzała na niego przez ramię i uśmiechnęła się.
— Polegam na swojej intuicji.
— No to zginęliśmy — mruknęła Felicia, ale na tyle cicho, że chyba nikt poza Luisem jej nie usłyszał.
Ostatecznie jednak nie zginęli, a Lea z dumą wyszła na światło dnia. Przypięła sobie sztylet przy pasie, po czym zdjęła bluzę i zawiązała ją wokół talii.
— Widzicie? Udało się.
W zasadzie nikt z nich nie miał żadnej pewności, w którą stronę iść, dlatego gdyby się nie udało, i tak dalej by za nią szli.
Na zewnątrz było równie źle.
Ze wzgórza był doskonały widok na miasto, starożytny Korynt w pełnej okazałości. Myśl, że mieszkało tam mnóstwo wskrzeszonych przez Chaos herosów, którzy za życia z jakiś powodów znienawidzili Olimpijczyków i cieszyliby się z ich zagłady, potrafiła bardzo skutecznie przyprawić o mdłości.
Rzecz jasna, nie dało się zapomnieć o innych, także pokrzepiających faktach.
Oni wszyscy mogli dostać się prosto do Obozu Herosów.
CZYTASZ
❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranych
Fanfic[Kontynuacja "Dwoje wybranych"] 𝐋𝐄𝐀 usiłuje zdobyć informacje. Jej najlepszym, a zarazem jedynym źródłem jest tajemnicza postać w pelerynie, którą spotyka co tydzień. Choć według Iris, bogini tęczy, poszukiwaniem ich nieprzyjaciółki Apate oraz po...