[VIII] 𝐋𝐄𝐀

82 17 2
                                    

KIEDY PO WEEKENDZIE WRÓCIŁA DO SZKOŁY, zaczęła się zastanawiać, czy nie woli jednak wojen i zmagań ze złowrogimi bogami od siedzenia na lekcjach i wkuwania. A wszystko za sprawą pewnej dziewczyny, która zajmowała miejsce w ławce z przodu.

Kiedy Lea wybierała miejscówkę na początku roku, ta wydawała jej się idealna. Trzeci rząd od biurka, pod ścianą, przedostatnia ławka — odpowiednia odległość od nauczyciela, a jednocześnie niezbyt przyciągająca uwagę w przeciwieństwie do pierwszych i ostatnich ławek. Nie było się na widoku, gdy wybierano kogoś do odpowiedzi. No i co najważniejsze, łatwo się stąd ściągało.

Jednakże przy swoim wyborze Lea nie uwzględniła jednego znaczącego czynnika: ludzi. O ile za sąsiadkę miała sympatyczną koleżankę z Japonii, na niej kończyło się miłe towarzystwo. Miejsce z tyłu zajmował chłopak o imieniu Matthew, który na każdą lekcję przywłóczył jakieś kabelki i rozmaite urządzenia. Zajmował się nimi tak zawzięcie, że nie zważał na omawiane tematy ani w ogóle resztę świata. Nie byłoby to może takie złe, gdyby co chwilę nie upuszczał któregoś ze swoich bajerów na ziemię. Wówczas albo robiła się afera na całą klasę, bo nauczyciel zauważył, albo Matthew zaczepiał osoby siedzące w pobliżu, by coś mu dyskretnie podały. Zazwyczaj Lea należała do tych osób.

Z kolei z przodu, tuż przed nimi, miejsce zajmowała Felicia — dziewczyna, którą Lea spotkała koło Starbucksa przed dostrzeżeniem Ariadny. Była specjalistką od doprowadzania osób w swoim otoczeniu do białej gorączki i robiła to regularnie. Jednak tego dnia Lea nie spodziewała się, że Felicia przejdzie samą siebie.

Zapowiadało się w sumie nie najgorzej, jeżeli pominąć drobny fakt, że Lea omal nie spóźniła się na pierwszą lekcję. Co jednak miała zrobić, kiedy melodia budzika działała uspokajająco jak kołysanka dla dzieci? Zerwawszy się po pewnym czasie na równe nogi, zaczęła szykować się w pośpiechu. Jakimś cudem zdążyła wpaść do klasy parę chwil przed tym, jak nauczyciel historii wyczytał jej nazwisko z umieszczonej w dzienniku listy. Mamrocząc pod nosem oklepane formułki na podobne sytuacje (Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie) i poprawiając na ramieniu plecak naprawiony po akcji z harpiami powędrowała w stronę ławki. Przynajmniej nie pojawiły się żadne potwory. Jeszcze.

Felicia siedziała z rękami podpierającymi podbródek i tym samym cynicznym, pogardliwym spojrzeniem co zawsze, ubrana w czarne dżinsy i długą żółtą koszulę spiętą w talii szerokim paskiem. Lea wyminęła ją, udając, że jej nie widzi, rzuciła przelotne spojrzenie w stronę Matthewa i reszty klasy, po czym opadła na krzesło obok Hiromi.

— Lea Farewall? — odezwał się nauczyciel, zerkając znacząco znad stojącego na biurku laptopa.

— Jestem! — palnęła szybko, byleby mieć to za sobą.

Historyk lekko się skrzywił, ale ostatecznie jej darował. Upiwszy łyk kawy z małej filiżanki, wrócił do dalszego sprawdzania obecności.

Lea tymczasem wyciągnęła z plecaka podręcznik, piórnik i... no, w tym momencie uświadomiła sobie, że nie ma ze sobą zeszytu. Wyjęła więc brudnopis w twardej okładce, który służył do zapisywania ważnych informacji spoza lekcji (albo do bazgrolenia w czasie nudów, czyli bardzo często). Przewróciła parę zapisanych kartek i przegładziła środek czystych jeszcze stron. Był cień szans, że nauczyciel się nie zorientuje.

— Bardzo się spóźniłam? — zapytała szeptem. Od ostatniego spotkania z Ariadną uznała, że nie założy zegarka do szkoły na następny dzień. Zresztą i tak nie zdążyłaby tego zrobić.

Hiromi zacisnęła usta.

— Trochę. Ale nie jest źle, on też nie przyszedł na czas — skinęła głową w stronę nauczyciela.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz