[IX] 𝐓𝐘𝐋𝐄𝐑

77 17 0
                                    

SYTUACJA WCALE SIĘ NIE POPRAWIŁA, gdy nastał ranek.

Choć wschodzące słońce można by uznać za oznakę nadziei — symbol zwiastujący nadejście nowego, pełnego mnóstwa niespodzianek dnia — dla Tylera wydawało się tylko ogromną, oddaloną o miliony kilometrów gwiazdą, która nie znaczyła absolutnie nic.

Mimo że spał odpowiednio długo, wcale nie czuł się wypoczęty. Claire również nie wyspała się wystarczająco, co wywnioskował po wyjściu z domu i zobaczeniu jej, opartej swobodnie o kolumnę. Była gotowa do drogi. Na ramieniu miała niepasujący wprawdzie do rzymskiej zbroi, ale praktyczny plecak, do którego upchnęła najpotrzebniejsze rzeczy. Dopiero po chwili Tyler dostrzegł, że jest pochłonięta rozmową z jakąś inną dziewczyną podobnego wzrostu, ubraną w zieloną sukienkę. To znaczy — ich rozmowa polegała na tym, że dziewczyna trajkotała jak najęta, Claire natomiast głównie słuchała, od czasu do czasu udzielając jedynie krótkich odpowiedzi.

Gdy Tyler podszedł bliżej, nieznajoma przerwała swój wywód. Obrzuciła go roztargnionym spojrzeniem, które wydawało mu się jednocześnie prędkie i uważne, po czym zarumieniła się.

Zaraz, nie. Zazieleniła.

I szepnąłwszy coś Claire na ucho, tym razem o wiele dyskretniej, rozpłynęła się w wir kwiatów i liści.

Claire odwróciła się i westchnęła. Na twarzy błyszczało jej parę kropelek wody, więc chyba niedokładnie wytarła je po myciu twarzy. Poza tym w brązowych tęczówkach malowało się wyczerpanie.

— Driady — wyjaśniła. — Pojawia się ich coraz więcej.

Może to była tylko sztuczka podświadomości, ale Tyler miał niemal całkowitą pewność, że korony drzew otaczających atrialny budynek poruszyły się w stronę przeciwną do wiejącego wiatru, jakby nimfy, które w nich mieszkały, śmiały się. Jeszcze niedawno nie było tutaj duchów natury, jednak odkąd rozeszła się wieść o Egerii, okazało się, że nie tylko wyjątkowe najady dołączają do mieszkańców wymiaru.

Ta wiadomość wcale nie napawała Tylera optymizmem. Spojrzał na liczną roślinność otaczającą typowy starorzymski dom w kształcie litery L, podtrzymany kolumnami. Świadomość, że w każdym z owych drzew mieszka rozgadana, ciekawska dziewczyna, która może całymi dniami obserwować otoczenie bez najmniejszego skrępowania sprawiała, iż naprawdę cieszył się z konieczności opuszczenia tego miejsca.

Ale z drugiej strony... duchy natury mogły stanowić dobre źródło informacji.

— Dowiedziałaś się czegoś o Egerii? — zapytał.

Claire bez żadnych emocji wpatrywała się w pozostałości pyłku, w który przed chwilą przeobraziła się driada. Strzepnęła na bok malutki kwiatuszek podlatujący w stronę jej twarzy.

— Wiem już, gdzie mogę ją znaleźć —odparła. — Jeśli wszystko będzie w porządku, wrócę szybko.

Wyprostowała się i poprawiła plecak na ramieniu. Dotychczas czekała jedynie, by uzyskać trochę istotnych wiadomości i wskazówek od nimf oraz zamienić z Tylerem ostatnie słowo przed wyruszeniem w drogę. To było oczywiste. A jednak teraz, zobaczywszy, jak wpatruje się w Forum Romanum z zamiarem pójścia w tę stronę... Chłopak nie mógł zignorować jednej uporczywej myśli, która dręczyła go, odkąd dowiedział się o Egerii.

Nie mógł towarzyszyć Claire i nie pasowało mu to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wiedział dokąd zamierza się udać ani też czego może się spodziewać po drodze. Teoretycznie w tym wymiarze nie spotkano jeszcze nic szczególnie niebezpiecznego, ale kto wie? Skoro do herosów zaczęły dołączać nimfy, niewykluczone, że niebawem mogły się pojawić także inne, mniej przyjaźnie nastawione stworzenia. Poza tym Claire wybierała się nie byle gdzie, lecz do źródła wszechwiedzącej, legendarnej najady. Jeżeli wieść o jej mądrości rozniosła się już wśród greckich i rzymskich bohaterów, niewątpliwie córka Honosa nie była jedyną chętną w tę podróż. A że wizja posiadania nieograniczonej mądrości potrafiła doprowadzić ludzi do szaleństwa, niewątpliwie zbliżał się koniec pokojowych nastrojów.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz