[XXI] 𝐓𝐘𝐋𝐄𝐑

66 12 3
                                    

Z TRUDEM BIORĄC ODDECH, oparł się plecami o drzwi, by je zatrzasnąć. Miał gdzieś, że jedno zamknięte pomieszczenie wśród mnóstwa otwartych na oścież przyciągnie uwagę. Ta jedna sala po prostu musiała zostać zamknięta. I najlepiej, żeby się już nigdy więcej nie otwierała.

Oczywiście Tyler mógł się tylko łudzić, że ma na to jakikolwiek wpływ.

Tak się skupił na tych przeklętych drzwiach, że nie zauważył niczyjej obecności, dopóki nie usłyszał znajomego głosu:

Bonum est te videre, Tyler.

Oczywiście bez większych problemów rozpoznał jego właścicielkę. Podniósł wzrok. Stała tam, dumna, wysoka, jaśniejąca nieludzkim blaskiem, jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej irytująca niż jej malutki posążek w jednym z pomieszczeń.

Odsunął się od drzwi i rzucił jej zirytowane spojrzenie.

— Co ty tu robisz? — zapytał buńczucznie, dopiero po chwili dostrzegając pełen satysfakcji uśmiech, który malował się na jej ustach.

Choć ukazała się teraz w takiej formie jak zazwyczaj, z czarnymi lśniącymi włosami, idealnie gładką i jasną skórą oraz mnóstwem srebrnej biżuterii, to miała teraz na sobie inną suknię — nieco dłuższą, wlekącą się trochę po ziemi. Ciekawe czy używała jakiś boskich mocy, żeby się w niej nie potknąć. Jej czarne, przenikliwe, zdecydowanie nieludzkie oczy błyszczały.

— Przyszłam, żeby się z tobą spotkać. Czy to nie oczywiste? — rozłożyła ręce, jakby wołała go do uścisku.

Rzecz jasna, nie ruszył się z miejsca.

— Jakoś nie mogłaś się spotkać, żeby dać mi to — wyciągnął z kieszeni buteleczkę, na którą nie spojrzał, ale czerwień tajemniczej substancji odbiła się w jego tęczówkach.

Apate wyprostowała się jeszcze bardziej. Jeśli niechęć Tylera w jakimkolwiek stopniu zbijała ją z tropu, to nie dała tego po sobie poznać.

— Wybacz. Byłam szczególnie zajęta, musiałam zgromadzić całą swoją formę w jednym miejscu — westchnęła. — Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, czy w najbliższym czasie w ogóle zdołam cię odwiedzić.

— A to by była wielka szkoda.

Tyler odsunął się od ściany i skierował się dalej, w głąb korytarza, kiedy Apate zawołała:

— Zaczekaj! Dokąd chcesz iść?

— Mam coś do zrobienia — warknął. — Zostaw mnie w spokoju.

Wyminął ją, przypadkiem zauważając iskierki rozbawienia w jej oczach. Przez krótki, cudowny moment szedł przed siebie i nie słyszał za sobą żadnych kroków. Zaczynał nawet mieć nadzieję, że bogini postanowiła zrezygnować.

Oczywiście nic z tego. Już po chwili poczuł czyjąś dłoń na ramieniu i automatycznie się zatrzymał.

— Bądźmy poważni, Tyler. Wiesz, że chcę ci tylko pomóc. — Zbliżyła się, by wyszeptać mu do ucha: — Nie zapominaj, dzięki komu się tutaj znalazłeś.

Im ciszej mówiła, tym mocniej jej głos rozbrzmiewał nie tylko w normalny sposób, ale też wbijał się w umysł Tylera.

— Bellerofont próbuje mnie odnaleźć, prawda? — zapytała delikatnie.

Tyler naprawdę się cieszył, że stoi do niej tyłem. Gdyby nie to, zobaczyłaby zdumienie na jego twarzy.

Musiała tam być. Musiała słyszeć tę rozmowę. Musiała wiedzieć jeszcze więcej niż się spodziewał.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz