[VI] 𝐋𝐔𝐈𝐒

98 17 0
                                    

RACHEL W KOŃCU DOTARŁA, lecz zanim to zrobiła, zdążyło się jeszcze sporo wydarzyć.

Po wyjściu z restauracji Annabeth wypytała Leę o najdrobniejsze szczegóły rozmowy z Ariadną, których nie słyszała wcześniej. Percy, zainteresowany sprawą niemal w równym stopniu co jego dziewczyna, wspomniał o dawnej rozmowie z Dionizosem na temat herosów, tym samym potwierdzając właściwą wersję mitu o Tezeuszu i Ariadnie. Dyskusja mogłaby trwać w nieskończoność, gdyby Chase nie ucięła jej w odpowiednim momencie.

Percy dochodził właśnie do nieco mniej istotnych szczegółów swojego wywodu: — To było wtedy, gdy wepchnąłem się nieproszony na misję, ale długo by opowiadać... — kiedy Annabeth położyła mu rękę na ramieniu i oznajmiła:

— Powinniśmy już wracać, Glonomóżdżku — po czym zwróciła się do reszty: — Dobrze jest wiedzieć, że zrobiliśmy krok naprzód. Będziemy w gotowości, gdyby coś się działo. Czekamy na wieści od Rachel.

To jak mówiła, jej pewność siebie naprawdę robiła wrażenie. Świadomie lub nie, poprawiała morale grupy, przypominając o pewnym istotnym fakcie — mieli po swojej stronie mnóstwo potężnych herosów, zarówno z Wielkiej Siódemki jak i tych, którzy przeżyli wojnę z Chaosem, a także obiecujących nowicjuszy. Musieli dać radę. Byłoby ironią nie pokonać pomniejszej bogini po zwycięskim starciu z największym i najstarszym bóstwem.

Ale wciąż pozostawało jedno ale. Nawet jeżeli zdołają zwyciężyć, to za jakąś cenę.

Nieco ponad dwa lata do tyłu Lea opowiedziała Luisowi, że spotkała się z Ikelosem, wracając do Obozu Jupiter po zakończeniu bitwy. Bóg koszmarów sennych oznajmił wówczas, że koniec zmagań z Chaosem nie oznacza końca dla ich trójki. A skoro ich trójka była najbardziej wplątana w sprawę, to automatycznie była na celowniku. Oni mogli zginąć najprędzej.

Lea albo Tyler. Tyler albo Lea. Strata któregokolwiek z nich nie wchodziła w grę.

Nie myśl o tym — Luis skarcił się w duchu. Może nie powinien od razu obstawiać czarnych scenariuszy, a jednak od czasu wojny z Chaosem optymizm znacznie mu się wyczerpał. I mimowolnie snuł obawy.

Leę znał jeszcze dłużej niż Tylera. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale był pewien czas, kiedy robiła na nim zdecydowanie większe wrażenie niż powinna — bo była całkiem ładna, bystra i dobrze się dogadywali. W końcu jednak zrozumiał, że: a) na dłuższą metę by to nie wyszło, b) na wzajemność ze strony córki Iris nie miał raczej co liczyć. Zauroczenie minęło więc równie szybko jak się pojawiło, niemniej więź między nimi została i trzymała się mocno aż do teraz. Lea może nie paliła się do okazywania żalu, ale na swój własny sposób próbowała go pocieszać, szczególnie po ostatnich wydarzeniach. Spotykała się z Ariadną, robiła co tylko mogła — Luis oczywiście doceniał to wszystko, bo bez niej niczego by się nie dowiedział.

A Tyler? Na samo jego wspomnienie wyłączało mu się logiczne myślenie. Męczyła go już ta ciągła niepewność. Gdyby w ciągu dwóch lat Tyler choć raz się postarał, choć raz dać jakiś znak — a nie znikać bez słowa zaraz po wyznaniu miłości: Kocham cię, więcej się nie zobaczymy. Mimo że takie myślenie uchodziło zapewne za skrajnie egoistyczne, Luis nie potrafił się pohamować. Aktualnie dochodziła mu jeszcze obawa, że Tylerowi może się coś stać w każdej chwili, a on nawet nie będzie o tym wiedział. Nienawidził czuć się bezradny.

Dlatego gdy tylko miał okazję, próbował się czymś zająć. Bo co innego miał robić, żeby nie zwariować? Studia, na które nie miał najmniejszej ochoty, a także potwory, z którymi zmagał się od czasu do czasu nie były takie straszne jak się wydawały. Przynajmniej pozwalały mu skupić się na czymś prostym, konkretnym.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz