Wielu ludzi na świecie uważa, że przywódcy czy szefowie należą do grupy niemal boskiej. Że ktoś tak wysoko postawiony jest niesamowity i ma władzę w każdym palcu. Każdy go szanuje, że tacy to mogą wszystko i wszystko się im należy.
Jednak jest to kłamstwo. Bardzo oczywiste kłamstwo.
Przywódcy, szefowie oraz liderzy, każda z tych pozycji jest zajmowana przez zwykłego człowieka. Nie mają jakiś niesamowitych umiejętności, a są po prostu wyskok postawieni. Wielu im zazdrości, przez co nie raz są ofiarą zamachów.
Bo przecież każdy człowiek ma słabość do władzy i wpływów.Jednak nawet zwykły śmieć miał szacunek do człowieka, który może w każdej chwili poderżnąć ci gardło lub pilnuje, aby włos z głowy im nie spadł. Tacy są właśnie liderzy dywizji, z którymi właśnie jedzie się spotkać. Sam za nimi nie przepadał, uznając ich za zapatrzonych w pieniądze i wszelkie luksusy ludzi. Nie uważał, że nie mają honoru, wręcz przeciwnie. Na pewno mieli więcej honoru niż on sam. Szanował ich, ale się nie bał. Znał i widział straszniejszych ludzi w swoim życiu.
Wbijał wzrok w widok za szybą, gdyż tylko on potrafił oderwać od niego myśli związane z całym spotkaniem. Od jakiegoś czasu miał problem z samopoczuciem w towarzystwie tylu osób.
Palcami bawił się nitką, która sterczała od szwów płaszcza. Będzie musiał oddać go do naprawy lub kupi sobie nowy. Ma tyle pieniędzy, że mógłby kupić sobie mnóstwo takich płaszczy.
Ubrał się w czarne spodnie oraz koszulę tego samego koloru. Jakoś nie szczególnie chciał zakładać marynarkę i krawat. Było to dla niego niewygodne, a on wygodę stawiał ponad wszystko.— Ile jeszcze? — zapytał, kierując pytanie do Rayona, który siedział za kierownicą.
Oderwał wzrok od szyby i spojrzał na tył głowy jasnowłosego. Ten spojrzał na niego w lusterku, poprawiając jedną dłonią włosy. Przetarł przy okazji oczy, a potem zetknął na nawigację.
— Jakieś dwadzieścia minut. Nie ma korków, więc możliwe, że będziemy znacznie szybciej — odpowiedział, puszczając kierunkowskaz na lewo. — Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
Ponowna chęć wygadania mu wszystkiego wróciła, nawet silniejsza. Gdyby tylko mógł mu bardziej zaufać i mieć czas zawrzeć z nim jakąś więź... Ale czasu miał znacznie za mało. Innym razem spróbuje się do niego dostać.
Pokiwał głową, opierając ją o szybę. Przyjemny chłodek rozchodził się po jego skroniach, niwelując uciążliwe myśli.— Tak, wszystko w porządku — skłamał. — Jestem po prostu zmęczony, a nocne podróże nie należą do moich ulubionych. Zdecydowanie wolę podróżować w dzień, bo w nocy chce mi się spać. A po spaniu w samochodzie zawsze jestem obolały.
— Rozumiem — Rayon potaknął głową, skupiając się na drodze. — Sam nie lubię spać w samochodzie, nie jest tak wygodnie jak w łóżku.
Shedo uśmiechnął się lekko. Cieszył się, że ten chce jakoś podtrzymać rozmowę i zapobiec ciszy. Cisza była męcząca, szczególnie jak atmosfera była tak gęsta.
Patrzył na tył jego głowy, zastanawiając się, jakie w dotyku są jego włosy. Wyglądały na zadbane, więc pewnie są bardzo miękkie i delikatne. Próbował trzymać ręce przy sobie, ale chęć dotknięcia jego włosów była zbyt silna.
Wyciągnął dłoń przed siebie, lekko się nachylając. Złapał jeden kosmyk platynowych włosów, gładząc go w palcach. Tak jak przypuszczał, były delikatnie i niemal idealne.— Co robisz? — zapytał niepewnie Rayon, patrząc na niego zza ramienia.
Nawet na niego nie spojrzał, zajęty podziwianiem tych cudownych włosów. On sam miał dość szorstkie oraz niemiłe w dotyku włosy, mimo regularnych pielęgnacji. Lubił ludzi, którzy potrafią dobrze o siebie dbać. Tacy zawsze są porządnymi ludźmi, a on takich lubi najbardziej.
Czyli miał kolejny powód, aby lubić Rayona.
Po chwili puścił jego włosy, poprawiając się na siedzeniu.
CZYTASZ
ULTORES [bxb] Zakończone
VampireRomans syna głowy mafi i wampira, co może pójść nie tak? Drugi syn głowy nowojorskiej mafi; Shedo Declan jest człowiekiem z dość trudnym charakterem. Właśnie przez jego podejście do życia i ludzi, nie ma łatwego życia. Jednak mimo tego, zawsze idzi...