Rozdział 17

191 24 4
                                    

Nie spodziewał się, że gościem przyprowadzonym przez Hugh'a, będzie jego starszy brat. Widywał go niemalże tylko parę razy w roku, a takie dni mógłby zliczyć na palcach obu dłoni. Nigdy nie byli w dobrej relacji i raczej się na to nie zapowiadało. Oboje nie dbali o tą relację, bo oboje nie chcieli się nawet znać. Zawsze mieli do siebie problem, a jak nie mieli, to jeden zaraz takowy problem znalazł. Oczywiście, ojcu się to nie podobało, ale Shedo nie zwracał na to uwagi.
Za bardzo nienawidził tego skurwysyna.

Zmarszczył brwi, zaciskając palce na szklance, którą przyłożył do ust. Mierzył mężczyznę wzrokiem, kiedy sączył powoli whisky. Jego spojrzenie było zimne i wrogie, jakby zaraz miał rzucić się na niego z nożem. Nigdy nie myślał o czymś takim, ale nie podobało mu się, że jego brat przyszedł na jego spotkanie z przyjaciółmi.
Czuł, jak wzbiera się w nim irytacja, kiedy tamci podeszli do ich stolika z uśmiechami. Miał ochotę zetrzeć mu ten uśmiech z ćpuńskiej twarzy.

Hugh i reszta prawdopodobnie nie widzieli jego wzroku, gdyż całą swoją uwagę skupili na Kirse. Lui od razu wstał, aby przynieść jedno dodatkowe krzesełko, a Jaiden zawołała kelnera. Od razu zaczęła też rozmawiać z blondynem tak beztrosko, jakby zapomniała jakim jest skurwysynem.
Za to on nie miał zamiaru udzielać się w tej rozmowie i całkowicie skupił się na swojej szklance.

Nienawidzi swojego przyrodniego brata z wielu powodów. Jednym z nich było to, że jako pierworodny, miał od samego początku całą miłość i uwagę ojca. Nigdy mu go nie brakowało, dzięki temu nie był tak zepsutym człowiekiem, jakim był Shedo. Nie był bez skazy, ale nikt mu tego nie wytykał. Zawsze postawiony jako ideał, najlepszy i najcudowniejszy z istniejących ludzi - tak postrzegał go ojciec. Zabierał go na biwaki, spędzał z nim czas, tak jak prawdziwy ojciec z synem. Nigdy nie był sam, otoczony miłością od najmłodszych lat.
Jednak wyrósł z niego taki zimny drań, który tego wszystkiego nie doceniał i sięgnął po narkotyki.

Mocniej zacisnął palce na szklance, świdrując brata spojrzeniem. Słuchał ich rozmowy, coraz bardziej się irytując.

— Nie spodziewałam się, że przyprowadzisz kogoś takiego — zaśmiała się Jaiden, biorąc małego łyka. — Jesteście razem czy co?

Kirse zaśmiał się głośno, odbierając szklankę od kelnera.

— Nie, nie jesteśmy razem — odparł od razu. — Hugh zaproponował mi wspólne wyjście, kiedy wychodził z firmy. Aż żal było mi odmówić.

— Bo kto nie lubi nieco większego towarzystwa — dodał Hugh, również odbierając swoje zamówienie.

Ja, ja nie lubię - pomyślał Shedo.
Słuchał ich rozmowy, a jego ciśnienie coraz bardziej się podnosiło. Denerwowała go ich nieświadomość, że ten typ wcale nie jest taki miły i sympatyczny. Był jednym z nielicznych, którzy wiedzieli o jego nałogu.
Chciał, aby było to tylko ich spotkanie, bez żadnych osób trzecich. Oczywiście Rayon był wyjątkiem, bo wszyscy się zgodzili na jego obecność. Za to Kirse zaprosił tylko Hugh, nikt więcej. Był nieproszonym szkodnikiem, którego Shedo chciał się jak najszybciej pozbyć.

W pewnym momencie, Kirse zwrócił uwagę na Rayon'a. Uśmiechnął się sympatycznie i zmierzył jasnowłosego wzrokiem. Nie było w tym spojrzeniu pożądania, gdyż Kirse nie interesowali mężczyźni. Gustował tylko w kobietach, więc Shedo nie powinien czuć się zazdrosny.

— O, czyżby to ten nowy zastępca? — Zapytał jak idiota, uśmiechając się. — Nie wiedziałem, że aż tak zżyłeś się z moim braciszkiem.

Od razu wyczuł jad w jego głosie, kiedy nazwał go braciszkiem. Zawsze mówił to w taki sam sposób, zawsze z tą samą dawką jadu.
Na twarz Rayon'a wypłynął mały uśmiech, nieco zmieszany z rumieńcem.

ULTORES [bxb] Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz